W moim ogrodzie kwitnie bez, maki, maliny, jagody, truskawki, jakieś jadalne kwiatki meksykańskie, mięta, trawa cytrynowa, tulipany, róże, aksamitki, trzy odmiany magnolii, jaśmin, winogrona,.... nie zliczyłby nikt.
Nie lubię drogi na skróty.
Mogę jechać bardzo długo by przez chwilę być w miejscu, które jest magiczne.
Wstać lubię wcześniej by móc zrobić coś szalonego. Choćby to miało być poczytanie książki w głuchej ciszy poranka, jakie nie zdarzają się w dużej rodzinie.
A w maju lubię czekać na truskawki by je zerwać, ugotować, i małą łyżką wazową powkładać do słoiczków z blaszaną nakrętką. A słoik ozdobić sznurkiem, naklejką z napisem.. i postawić w widocznym miejscu, by dzieci mogły sobie brać i smarować na kanapkę.
I dzień rozpoczynać od kawy w nieprzypadkowym kubku.
I czytać dzieciom choć same już umieją.
I wyłączyć telewizor by spokojnie odpowiedzieć na zadane pytanie. Odłożyć nóż siekający pietruszkę, by na chwilę przykucnąć i otrzeć łzy z małej buźki.
Uwielbiam być mamą spełnioną w swoich wyobrażeniach rodzicielstwa.
I kobietą spełnioną.
I żoną.
Uwielbiam.
I choć czasem nie wiem jak się nazywam po całym długim dniu.
I nie starczy już mi sił na pomalowanie paznokci.
I nie posiedzę sobie przy kawie w spokoju tuż przed Wigilią.
I nie poczytam przed snem bo zanim po książkę sięgnę, już śpię.
I choć bardzo często brakuje czasu... a cierpliwość na najcieńszej granicy drży.
A ja rozczochrana, sfrustrowana, zrozpaczona krzyczę wewnątrz siebie NIE! I powtarzam, że za dużo na siebie biorę.
A każdy kilkuminutowy odpoczynek okupiony jest wyrzutami sumienia.
I choć w danej chwili mam szczerze dość!... i krzyknę i tupnę.. i mam pretensje...
Chce mi się pracować na jutro. Na przyszłość. Na pyszny dżem w chłodny zimowy wieczór przy kominku.
Na dziecko, które bez książki kiedyś będzie czuło pustkę.
Na pizzę z nutellą zjedzoną w Nettuno.
Uwielbiam to w sobie.
Uwielbiam to bardziej niż drogę na skróty.
Uwielbiam to bardziej niż spokojne siedzenie przy kawie tuż przed wigilią.
Niby to nic nadzwyczajnego. Ale w tym kwitnieniu są nieprzeczytane książki, nieprzespane poranki, nieobejrzane seriale. I paznokcie czarne jak czarna ziemia. W tym kwitnieniu jest mój styl życia.
W tym kwitnieniu mam nadzieję że jest...
iwona wisniewska
Pięknie, pięknie, pięknie, a słoiki skradły moje serce. Już szukam podobnych :)
OdpowiedzUsuńMoje też skradły :) i ciągle mam chęć kupować ich więcej ;)
UsuńPodpisuję się pod każdym słowem. Teraz widzę tę pracę mojej mamy w to, żeby nam się żyło miło i pięknie. I ja to samo chcę robić dla moich dzieci, bo widzę, że to beztroskie dzieciństwo było takie wyjątkowe dzięki jej rannym pobudkom i czarnym paznokciom. Samo z siebie się nie wzięło :)
OdpowiedzUsuńSztuką jest, myślę, znaleźć w tym swego rodzaju przyjemność i nauczyć się odpoczywać tym wysiłkiem.
Pozdrawiam i gratuluję pięknych efektów pracy. Obfite plony zbiera się po latach, ale nikt mi nie wmówi, że nie warto :)
Wiesz ja nie wiem nawet do czego w Twoim komentarzu nawiązać, bo tyle ważnych zagadnień .. i jak Ty to ładnie w dodatku ujęłaś! "Samo z siebie się nie wzięło" - piękne! "Sztuką jest, myślę, znaleźć w tym swego rodzaju przyjemność i nauczyć się odpoczywać tym wysiłkiem" - genialne zdanie! Ja odpoczywam właśnie najbardziej jak jestem w ruchu, jak spełniam kolejne swoje wyobrażenia.. nie lubię odpoczynku biernego :)
UsuńI jeszcze to " Obfite plony zbiera się po latach" - I wiesz to jest dokładnie to co ja nie raz podkreślam.. bo to że teraz mam trudniej z dziećmi, które ciągle czegoś chcą.. którym nie mówię: wynocha na górę i dać mi spokój.. tym, ja jestem pewna, pracuję na ich przyszłe szczęście.. na to, że kiedyś z problemem nie będą szły na górę, tylko do mnie. A to chyba marzenie każdego rodzica.
Dziękuję za ten przepiękny komentarz :)
"kocham w sobie to, że zawsze chce mi się starać" - uśmiecham się ... jutro wybiaramy sie na piknik urodzinowy, mogłabym kupić przypadkowe serwetki, plastikowe kubeczki i zabrać paczkę chipsów, ale nie .... odłożyłam na bok rzeczy które robić powinnam, które pilne są i obrus lniany szyję ... serwetek z końmi szukałam pół dnia - nie znalazłam - więc wóciłam do sklepu gdzie takie w groszki ładne widziałam, co do obrusu pasować będą, a chipsy zastąpię babeczkami które upiekę, jak dziewczynki pójdą spać ... a jutro świeczki w nie wbiję ... nie pierwsze lepsze świeczki, które w zasiegu ręki były, przerzuciałam dziś całą masę świeczek zanim wybrałam te zakręcone. I tak szyłam ten obrus i myślałam sobie, przecież mogłabym łatwiej, prościej i praktycznie bez wysiłku, ale czy sprawiłoby mi to tyle radości ....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię Iwonko!
I ja mam dokładnie tak samo. Jak słyszę od kogoś: po co Ci to? to zawsze się uśmiecham, bo ja dokładnie wiem po co mi to, tyle tylko, że jak to wytłumaczę, to raczej ci, co pytają tego nie zrozumieją ;)) A to wszystko zaowocuje kiedyś... i wtedy spokojnie powiem sobie: właśnie po to :):)
UsuńPięknie to napisałaś...
OdpowiedzUsuńpięknie dziękuję :)
UsuńPodoba mi się w Twoim ogrodzie. Jeszcze jak!!! Pozdrawiam. Wiesława.
OdpowiedzUsuńMi się też podoba :):)
UsuńAleż tam u Was pięknie... Uczyniłaś to Wasze miejsce na ziemi wyjątkowym. A życie bardziej wartościowym i pełnym. Pięknym. Bo dar obcowania z przyrodą - tak cudną - jest nieporównywalna z niczym innym. A Ty ten dar ofiarowałaś swoim bliskim... Jestem zachwycona!!!
OdpowiedzUsuńA "i krzyknę i tupnę.. i mam pretensje..." jakże mi bliskie jest :) I częste niejednokrotnie. Ale potrzebne. Bo równowaga musi być. Ciągła cudowność życia - na dłuższą metę - byłaby nie do zniesienia ;) Bo wszystko jest nam w życiu potrzebne, prawda?
Iwonko, ściskam mocno!!!
Jak ja kocham MAJ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Obłędnie i do zachłyśnięcia... niejednego - dodam :))))))
Ja też kocham Maj najbardziej w świecie!! Uwielbiam do bólu! I rzeczywiście, w życiu potrzebne nam jest wszystko! I dobrze że nie zawsze to my o tym decydujemy..
UsuńI tak trzymaj Iwonko .... piękny ogród, cudne kwiaty i wszystko cudne !!! a Wy najbardziej :***
OdpowiedzUsuńach :) dziękuję :)
UsuńPowalasz... Zwłaszcza dobitnością słów. I patrzę teraz na moje trzy Bąki śpiące obok i tyle mam żalu, że znów krzyczałam, że może mogłam się bardziej postarać i ciut więcej cierpliwości wykrzesać lub choć melisy więcej wypić... Ach, nowy dzień przed nami! Przytulę się do tych moich Bączków, a Tobie baaaaardzo dziękuję za TU bycie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie - Aga
Aga, Ja też mam wyrzuty sumienia na co dzień. Bo tak trochę to brzmi, ten komentarz. Ale najważniejsze jest to, że mamy w sobie siłę bo z życia czerpać nie tylko przyjemności ale też ważne lekcje. A to że są wyrzuty....to świadczy tylko o tym, że mamy też miejsce by zastanawiać się nad sobą. Nie idzie ślepo dalej, zatrzymujemy się, analizujemy...
UsuńNa każden Twój wpis czekam jak dawniej na prezent od Mikołaja :)
OdpowiedzUsuń:) No Mikołajem to jeszcze nie byłam ;) Bardzo dziękuję!
UsuńPost o staraniu .... super! jak to fajnie, że umiesz doceniać siebie za sam fakt starania, chcenia, zaczynania to budujące :-) , ach, muszę to od Ciebie kupić i uruchomić w głowie, kiedy będę miała ochotę zaśpiewać ..."znowu w życiu mi nie wyszło ..." znowu
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko kwitnie, bo może dzięki temu nie .....( i tu miałam przywołać specjalistyczną placówkę służby zdrowia) , ale może nie zwariuje :-) staram się bardzo
Uściski Iwona!
Uwielbiam oczy Twoich córek :-)
Oczy moich córek też uwielbiam :)) Jak mogłaś nie przywołać placówki Iwona? ;)) Uściski!
UsuńTwój blog to dla mnie oaza spokoju.
OdpowiedzUsuńZdjęcia świetne. Oglądając je mam wrażenie, że dosłownie podglądam Wasze życie Waszymi oczami. To takie uchwycenie danej chwili, zwykłej codzienności a na zdjęciach wydaje się ona niezwykła a wręcz bajkowa.
Bajkowo jest czasem, a czasem bywa zwyczajnie, czasem lecą łzy. A spokoju musiałam się w życiu nauczyć. Nie miałam go w sobie od zawsze. I było warto! Bo to stanowi podstawę teraz naszego szczęścia. Ten spokój w podchodzeniu do wszystkiego.
UsuńCudo !!!
OdpowiedzUsuńdziękuję!
UsuńBędzie osobiście może zbyt ale tak czuje, miotam się, boję choć mogę być mamą podobną Tobie, kobietą udomowioną jednak udomowioną. A boję sie Iwono że włożą mnie w szufladę gospochy że powinnam już do pracy pujść choć głowa wie że to przecież nie buduje mojej osoby, codzienne wyjście na x godzin, jednak rozdziera. U nas maj listopdowy chć wczoraj była kawa u Janeczki w Wiśle i wdychanie helu żeby śmiesznym głosem chwile pogadać, dziś ty majówkę mi stworzyłaś, wracam do zdjęć
OdpowiedzUsuńMarlena jak bardzo to są normalne uczucia!! Że praca z jednej strony, dom z drugiej... I czegokolwiek nie wybierzesz, będzie pewnie brakować tego drugiego! To normalne jest! Ważne jest chyba jednak to by sobie przemyśleć czego będzie brakować bardziej... no i oczywiście na co sobie można pozwolić, bo nie każdy może pozwolić sobie na komfort bycia w domu z dziećmi...
UsuńBardzo osobiste to wszystko co piszesz ^^
OdpowiedzUsuńBardzo lubię to Twoje pisanie.
Bardzo mi ono bliskie.
Bardzo często odnajduję w nim swoje skłębione myśli. Tak jak i tym razem ...
Ile to razy i ja nie na skróty ... Nie zliczy nikt.
Choć czasem narzekam na to i owo, choć czasem boli, że czasu tylko dla siebie brak, choć co wieczór zasypiam z książką w ręku nie nacieszywszy się nią prawie nic, choć właśnie ten odpoczynek okupiony wyrzutami sumienia, choć ciągle pędem i na wariata, i choć nie zawsze starać się chce, to jednak gdzieś tam w środku wiem doskonale, że to ten obrany cel właściwym jest.
I na taki ogród, choćby latami, pracować chcę.
Pięknie, rodzinnie i sielsko jest ^^
Ściskam Cię mocno z centralnej Polski!
Uśmiechy ślę! :)))
Ja też i narzekam i wyrzuty, i brak czasu, i naburmuszona chodzę, i zła.. i czasem płaczę nad głupotami.. ale w środku wiem dokładnie, że to właśnie ja. Tak uwielbiam, tak chcę, tak mi dobrze... Ja też uśmiechy ślę ze Wschodu USA :))
UsuńŚlicznie tam macie...
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńWiesz, to samo pomyslalam ostatnio, jak bylismy u dziadkow w Tunezji, ze nie jest mi szkoda tych niekupionych ciuchow, czy bizuterii, niezjedzonego obiadu w knajpie, bo za te pieniadze wole poleciec do tych co nas kochaja i dzieciaki moga sie bawic pod drzewkiem granatu, zjadac migdaly rozlupane przez tesciowa, pluskac sie w morzu.
OdpowiedzUsuńA teraz tata zabral ich na wyjscie wspolne i zaraz zrobie kawe z mlekiem i naloze czerwony lakier na paznokcie :*
Uwielbiam Wasze lemoniadowe zdjecia :)
A ja dziś mam w planach lakier w kolorze ciemnej śliwki ;))
UsuńMagiczny ten twój ogród.
OdpowiedzUsuńW moim będzie podobnie.Chciałbym aby taki był:)
:) to ja trzymam kciuki :)
UsuńJak ja chciałabym znaleźć się w tym ogrodzie choć przez chwilę, aż czuję te zapachy!
OdpowiedzUsuńMarysia
Bez pachnie najmocniej :) cudownie pachnie :)
UsuńZaczarował mnie Twój ogród :)
OdpowiedzUsuńmnie też co roku czaruje! ;)
UsuńPiękny jest Twój ogród i pięknie żyjesz :) . Fajnie, że jest taki blog jak Twój :)
OdpowiedzUsuńdziękuję! :)
Usuńdziękuję Daria :)
OdpowiedzUsuńJuż same zdjęcia pięknie obrazują, jak codziennym staraniem pracujesz na przyszłość dzieci - na ich wspomnienia, nawyki, szukanie piękna w codziennym życiu, wzajemne wasze relacje kiedyś. Kochająca i starająca się matka to z pewnością piękne dzieciństwo. A z pięknym dzieciństwem łatwiej wkroczyć w dorosłe życie.
OdpowiedzUsuńprzepięknie to napisałaś!
UsuńCzasami mam wrażenie jakbyś pisała w moim imieniu , myśli podobne do moich czytam na Twoim blogu...I też mam wątpliwości , czasami z synami i mężem potrafimy przegadać całe godziny a tu ... nie posprzątane, kwiatki nie podlane i na sen mało godzin zostało a rano nowe obowiązki...i książki do przeczytania leżą i dziesiątki pomysłów na karteczki których nie zdążę zrobić ...ale dzięki Tobie wyrzuty sumienia mam mniejsze z tego powodu , bo synowie wkrótce pójdą w świat i rozmów będę pragnąć i tego rozgardiaszu jaki panuje cały tydzień .I też jestem dumna że dla nich sieję, kopię w ogródku, przetwarzam setki kilogramów owoców i warzyw , i chce mi się w nocy upiec ciasto żeby rano usłyszeć: oooo , jest ciasto? Dziękuję Ci z za te Twoje myśli przelane na komputer ;) i za to że wracając tu , zawsze się pozytywnie energetyzuję ;) .Czasami kiedy mam wszystkiego dość , kiedy brakuje mi siły , wiary i motywacji zaglądam do ciebie i jest mi lepiej . Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńTo ja powinnam dziękować za takie piękne słowa :)
UsuńTo wszytko takie... moje, w sensie do czego zmierzam.... by tak myśleć, by tak motywować gdy się wątpi albo zwyczajnie ma dosyć.... brak mi Twojego spokoju oraz poczucia harmonii i spełnienia...obcuje z tym tutaj :-D
OdpowiedzUsuńoj z tym spokojem to u mnie różnie bywa ;) ale poczucie harmonii mam... wypracowane latami.. na to potrzeba czasu :)
UsuńMy mamy sasiadke, jej dzieci sa bez przerwy u innych, jej dzieci krytykuja, mowia co inni maja robic. Jej dzieci mi jest zal. Marchewke jedza z naszego ogrodka, na poziomki chodza do nas, maluja wielkoformatowo tez.... niby nic wielkiego, niby jestesmy bidniejsi od nich, bo nie mamy w domu tej tony zabawek, bo nie wracamy z kazdych zakupow z czyms nowym.... No zal mi ich. Niby rozumie, ze one chca sie bawic z innymi dziecmi, w poniedzialek, we wtorek...., a nawet i w niedziele. I niby ona jest zainteresowana jak im "leci" w drodze do przedszkola i z. I niby czas i umie zapewnic na zakupach, ciagle w drodze. Nadal mi ich zal. Ze ta marchewke to u nas musza jesc z ogrodka, ze ta ziemia sie u nas pobrudza. Tak dziwnie jakos, ze niby czasu nie maja skoro dzieci w domu czasu nie spedzaja. U mnie nadal lezy ksiazka, ktora koniecznie musze przeczytac, a te fily, ktore warto obejrzec, pewnie juz z trzy razy w telewizji byly. A i dopiero dzisiaj zauwazylam, ze cos dodalas, bo odkad wrocilam z PL to nie mialam czasu, aby wszystko na bierzaco posledzic, bo sie okazalo, ze tyle jest do zrobienia.... no na przyklad ta dziure w ogrodku wykopac.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta
macie obywatelstwo Amerykańskie? :)
OdpowiedzUsuńbuziaki :*