21 maja 2014

Ona ma siłę




Nie jestem w tym dobra. Nie umiem tego robić. Recenzować. 
Kiedy dostałam książkę Agnieszki Kalugi "Zorkownia" z prośbą o recenzję, zamarłam. 
Bałam się tej książki. Bałam się wchodzić w taką intymność, jaką jest ludzkie cierpienie. Bałam się to potem opisywać.
Wiedziałam o czym książka jest, kim jest Agnieszka Kaluga. Nie wiedziałam jednak w co wejdę jak zacznę czytać.


I o dziwo. Nie weszłam w tragizm, cierpienie, nafaszerowaną dramatyzmem opowieść. 
Weszłam w niesamowity świat ciepła. Czytając, leciały mi łzy. Ale ciągle nad głową unosiło się to niepojęte ciepło i nadzieja. 
Nie spodziewałam się, że książka o umieraniu, może nieść spokój. Że może być krótkim, mądrym przystankiem. Odpowiedzią na wiele moich pytań. Że czytając ją nie będę czuła bólu, ale zupełnie coś innego. Czego na dzień dzisiejszy nie potrafię nazwać.
Że łzy, które uronię dołożę do mojej drogi ku szczęściu, jak najcenniejsze skarby zdobyte w dalekich krajach. 
Tak. Ta książka pozwoliła mi zatrzymać się, przeanalizować. Zastanowiła mnie na wiele sposobów. Pozwoliła odkryć piękno prostego, najprostszego gestu.
Takie książki uwielbiam. Takie kobiety uwielbiam. 
Chciałabym tak umieć. Bez zbędnych rysunków i dramatyzmu opowiedzieć o najważniejszym. Prostymi, krótkimi zdaniami naszkicować setki obrazów w głowie. Zazdroszczę. Uwielbiam. I polecam. 


W "Zorkowni" jest jeden taki tekst. Przeczytałam go niezliczoną ilość razy. 

"11 stycznia 2012
Dziesięć

Dziesięć, dziesięć lat temu, za murami, za parawanami, 
za wykafelkowanymi salami, urodziła się 
dziewczynka. Siostra Calineczki - Kilograneczka. 

Była tak maleńka, a świat tak wielki, że musiała 
zamieszkać pod przejrzystym kloszem, bo - niczym
pewna róża - stanowczo nie lubiła przeciągów.

Paradoks Kilograneczki polega na tym: 
od dziesięciu lat, usilnie, ma tylko dziesięć dni. 
I - zamiast pod kloszem - pomieszkuje
w kilku sercach naraz." 


Mało jest takich książek po przeczytaniu których, mówię do siebie "jak ja mało o życiu wiem". I wstaję kolejnego dnia i chcę wiedzieć więcej. Chcę w to brnąć. 





Zdaję sobie z tego sprawę, że to nie była recenzja. Ale tak jak mówiłam - nie jestem w tym dobra, nie umiem tego robić ;) 

iwona wisniewska



35 komentarzy:

  1. Iwonka, recenzja najlepsza jaką czytałam :)
    Jak ja mało jeszcze o życiu wiem...
    Buziak serdeczny:*

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest właśnie recenzja moja droga. To kilka zdań po których aż się chce biec do księgarni. Niby nic nie zdradzasz o książce a napisałaś wszystko.
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim razie nie pozostaje mi nic innego. muszę przeczytać tą książkę... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Iwonko chyba nikt nie lubi czytać o cierpieniu , uciekamy przed tym z pełną świadomością. Myślę że nie chcemy czytać , słuchać bo jest to bardzo trudny temat, niekiedy nie potrafimy ogarnąć swoich emocji , a jak tu radzić sobie z z cierpieniem innych.
    Recenzja bardzo dobra ciepła ,zachęcająca i tak jak napisała powyżej " ewelajna" Jak ja mało jeszcze o życiu wiem...dotyczy nie tylko Ciebie my podejrzewam wszyscy tak mało wiemy o życiu . Pozdrawiam serdecznie z całego serca bliska mi i ciepła istotko o tak wielkiej sile K.N

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i wydaje Ci się, że recenzji pisać nie umiesz, ale za to pisać tak umiesz jak nikt inny tak "bez zbędnych rysunków i dramatyzmu opowiedzieć o najważniejszym"
    a recenzja chyba jednak udana, bo jutro z samego rana mam zamiar biec do księgarni i kupić "Zorkownię"
    pozdrawiam
    KasiaS

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,jestem nauczycielem - bibliotekarzem w gimnazjum. Dostałam wolną rękę od polonistek by wprowadzić do kanonu lektur szkolnych w 3 klasie gimnazjum lektury nadobowiązkowej. I wprowadziłam ZORKOWNIĘ, I cóż sie wydarzyło? lektura zniknęła z półki zanim polonistka poleciła ją przeczytać. Nie zalega na półce. uczniowie polecają ją sobie nawzajem, nie narzekają, że znowu w kanonie lektur wieje nudą. A tyle sie mówi, że młodzież nie czyta, że niedojrzała do pewnego typu literatury. Sądzę, że tak nie jest i myślę, ze należy tylko umiejętnie podsunąć młodemu człowiekowi tego typu literaturę i pozwolić mu wczytać się w jej treść a zapewne bedzie to przeżycie ma miarę młodego umysłu. Podrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie to pokrzepiające!

      Usuń
    2. Ogromnie pokrzepiające. W człowieka trzeba przede wszystkim wierzyć! A w młodego człowieka szczególnie. Pozwolić mi na wybory... Mniej się bać. Mam przeczucie, że same dobre rzeczy z tego mogą wyniknąć :)

      Usuń
  7. Juz od pewnego czasu napotykam tę ksiazke w róznych miejscach w sieci, ale ciagle boję się jej... mimo Twojej pieknej "recenzji-nierecenzji"... juz sam tekst o Kilogrameczce powoduje ze płacze, ale moze kiedys...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edytko ten tekst akurat jest szczególnie dogłębny i szczególnie wzruszający, bolesny.. Ale zobacz, jak ona pięknie to napisała.. o tragedii... tak pięknie. Nie że dziecka nie ma. Ale że dziecko jest. W kilku sercu naraz. Ta książka jest o szklance do połowy pełnej. I wbrew pozorom nie jest ciężka. Dla mnie przynajmniej nie była ciężka. Ale nie namawiam. Sama wiesz najlepiej. Uściski przesyłam! :)

      Usuń
  8. To ja nie czytam. Jestem za wrażliwa na takie tematy i nie poradzę sobie z jej treścią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak myślałam. Książka jednak okazała się zaskakująca. Dla mnie nie była ciężka. Była przesycona dobrem i nadzieją. Ale rozumiem Twoją decyzję :)

      Usuń
  9. ja tam inna nie będę. mi też się podoba. i też za książką się rozejrzę dzięki Tobie. serio.
    nie znamy się, zaczęłam zaglądać przez przez przypadek, a powiem Ci, że naprawdę to są najmilsze posty po całym dniu. właśnie te Twoje, mimo że inne blogi też chętnie czytuję i lubię bardzo. to po Twoich notkach (nawet recenzjach ;) czuję się totalnie wypoczęta i każdą witam z uśmiechem na facjacie.
    i tak mi się przypomniał Twój post o tym, że nie wiesz czemu tyle masz komentarzy i taka popularność i w ogóle. i ja wymyśliłam, że to dlatego, że jako nieliczna odpowiadasz na KAŻDY post właściwie. rzadko kiedy zdarzy się, że nie masz czasu czy sił, żeby wystukać nawet "dziękuję".
    może to nadmiar wina, że tak się rozgadałam ;) ale i tak ślę pijackie (trochę) pozdrowienia. pisz, kobieto, nie kończ. ja Cię czytać będę zawsze.
    recenzje też pisz. dobre są.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bo pewnych książek nie wypada oceniać, recenzować. Je się czyta. Przeżywa. Zamyka w sobie zaraz po tym jak zamyka się okładka. I opowiada się ją. Łzami. Uśmiechami. Uczuciami. Naukami.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyli już wiem, po jaką kolejną książkę mam sięgnąć :)
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  12. Od wczoraj u mnie też wisi post o Zorkowni ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. W mojej głowie już kilka tygodni temu zabrzmiały słowa wydrukowane w Zorkowni. Dałam tacie swojemu do przeczytania, ale "ogarnął" tylko kilka pierwszych stron i oddał mi mówiąc "Może innym razem"...
    Gosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tą książkę trzeba czuć. Nie jest dla każdego pewnie.

      Usuń
  14. A ja bardzo lubię twoje teksty i teraz tez recenzje:) I ja uciekam ostatnio od smutnych przeżyć, ale tak jak i w "Oskarze i Pani Róży" można w nich znaleźć wiecej nadziei i spokoju niż w każdej innej książce. Chętnie sięgnie po "Zorkownie"...

    OdpowiedzUsuń
  15. Zorkownie czytałam jednoczesnie z książką pewniej polskiej położnej dotyczącej cudu narodzin...tak dla równowagi...tylko tą o narodzinach porzuciłam po drodze by móc poświęcić czas tylko tej perwszej, która okazała się zdecydownanie lepsza.... Agnieszka K. posiada niesamowity talent pisarski...pisze o rzeczach cieżkich, trudnych tak pięknie, że człowiekowi zamiast ciężej na duszy robi się lżej...Dlatego też polecam tą księżke każdemu, nie tylko w celu oswojenia się z tematyką, ale ze względu na piękne słowa...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. otóż to Iwonko jak my ciągle mało o życiu wiemy .... piękna ta Twoja recenzja :)
    Dobrego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Piszesz, że chciałabyś "bez zbędnych rysunków i dramatyzmu opowiedzieć o najważniejszym". A co jeśli powiedziałabym Ci, że właśnie to potrafisz. Tak jest. Każde Twoje słowo trafia w moje serce, umysł, duszę. Wszytsko wydaje mi się tak jasne, proste, zrozumiałe i piękne. Masz talent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) ciągle mi się jednak wydaje że za bardzo czasem filozofuję ;)

      Usuń
  18. A może właśnie taka lektura jest mi potrzebna...
    I jak to napisała The Mrs Grey (którą uwielbiam, bo słowo ma niezwykłe i piękne) "Przeżywa. Zamyka w sobie zaraz po tym jak zamyka się okładka. I opowiada się ją. Łzami. Uśmiechami. Uczuciami."
    Takie pozycje kocham...

    OdpowiedzUsuń
  19. Taka powinna być książka. Zostawiać nas z myślą, że niewiele wiemy o życiu. Bo życie jest za krotkie żeby móc je poznać. Musielibyśmy chyba stale cierpieć, żeby wiedzieć więcej. Na szczęście Bóg nas tak nie doświadcza, nie aż tak.

    Skoro taka literatura chwyta Panią za serce - polecam "Pozwólcie nam krzyczeć" - Stanisławy Fleszerowej-Muskat. Coś niesamowitego. Powiedzieć, że jest dobra, to nic nie powiedzieć.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję. poszukam tej książki. A na imię mi Iwona, a nie Pani ;)

      Usuń
  20. Marta nie wiem jak wam wszystkim to powiedzieć. Ale to właśnie nie jest "taka" książka. Ona jest inna niż myślisz ;) To znaczy inna niż ja myślę że Ty myślisz ;))

    OdpowiedzUsuń
  21. Mówisz że nie umiesz, Umiesz Iwona, ja po przeczytaniu Twojego posta z chęcią Zorkownię przeczytam bo lubię książki które cytować potem chcemy do których wracamy które zapadają nam w pamięć...

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja też boję się takich książek... ale skoro napisałaś o niej, to wygląda na to, że warto...
    Każda taka pozycja niesamowicie poszerza człowiekowi horyzonty, uczula na uczucia innych...
    Poszukam w księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Recenzja jest o twoich odczuciach. Chętnie przeczytam ale obawiam się zawsze takich ksiązek

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)