Od zawsze. Od kiedy pamiętam. Od najmłodszych lat wiedziałam, że będę sama sobie budowniczym i konstruktorem.
Od zawsze też byłam szalenie niezależną osobą. Nauczyciele lubili mnie średnio, rodzicie wiecznie porównywali do bardziej "ułożonej", z olejem w głowie koleżanki (i tu pozdrawiam Martę B., której na szczęście nie znienawidziłam, i do dziś łączą nas zażyłe stosunki).
Jeden sąsiad straszył mamę, że będzie kiedyś bieda. Że z tymi zasadami to ja sobie męża nie znajdę.
Ale znalazłam. Pokochał mnie taką jaka byłam. Choć przyznam szczerze, że najprostsza to nie byłam. Ale może w tym tkwił mój urok.
Od zawsze też chciałam być inna. Musiałam sama decydować o sobie, swoim pokoju, swoich upodobaniach, butach, paznokciach i wyjazdach na wakacje. O tym, na czym skupiam się w życiu a na czym nie, mimo że się ode mnie tego wymagało.
Nie nadawałam się do pracy w korporacji, w której miałam cicho siedzieć i nie bawić się w uświadamianie klienta. Od tego są inni. Ale Ci inni, wprowadzali moich klientów w błąd. A ja tak nie mogłam.
I to właśnie wtedy zrozumiałam, że muszę mieć coś swojego. Że sama chcę decydować o moralności w biznesie. Że przecież zawsze tego chciałam.
Mieć coś swojego, coś co kocham i co dodatkowo wzbogaci mój portfel. To stało się moim marzeniem.
I marzenie zrealizowałam. Mieliśmy fajny sklep w Płocku (może jest tam ktoś z Płocka i pamięta sklep DIFFERENT na ul. Grodzkiej? ;) )
Potem wyjechaliśmy do USA i prawie od razu postanowiliśmy założyć firmę.
Po 6 miesiącach w USA piliśmy już szampana patrząc na dokument wydany przez City Hall. Mieliśmy własną firmę, choć jeszcze wtedy nawet nadziei nie mieliśmy, że tęsknota nas nie zabije tu w tej Ameryce.
Ale to nie do końca tak. To nie moja przedsiębiorczość, i nadludzkie siły pozwoliły mi kręcić się zawsze wokół tego, co lubię. To nie to. To w dużej mierze tata. Tata, który zapłacił za moje studia, który pomógł rozkręcić biznes sklepowy, który kupił nam nasze pierwsze mieszkanie w Płocku. Mieliśmy wsparcie finansowe więc było nam zdecydowanie łatwiej.
Firmę w USA założyliśmy też przy wsparciu. Tym razem mojej przyjaciółki i jej męża. Oni znali tu rynek, my mieliśmy środki inwestycyjne, chęci i pewność, że to się uda.
I się udało. Ogromną satysfakcję mieliśmy realizując się, decydując kiedy wyjeżdżamy na wakacje, kiedy mamy wolną sobotę, kiedy razem z dzieckiem możemy iść na 6 szczepionek i płakać razem jakie to straszne, że tak tyle w jedną rączkę.
Potem założyliśmy kolejną firmę (a raczej firemkę), która też się jakoś kręci.
Ale obie te firmy są bardziej mojego męża niż moje. Ja rodziłam kolejne dzieci z przewijającą się wiecznie myślą w głowie, że w końcu przyjdzie czas na mnie. Że kiedyś zrealizuję moje marzenia. Że kiedyś wykonam jakiś ruch by mieć firmę, w której wykonuję nie tylko księgowość, ale przede wszystkim pracę u podstaw. Od A do Z. Udało się znów. Niczego wam jeszcze nie zdradzę. Bo to na razie tajemnica, której zapeszyć mi nie wolno.
I dziś cały dzień odpisując na maile, wysyłając zapytania, przygotowując asortyment do mycia okien i myśląc co na obiad, moje myśli uciekały gdzieś w zawiłe zakątki.
Bo skąd ja mam w życiu tyle szczęścia? Skąd mam przyjaciółkę, z którą nie tylko nowy projekt dzielę, ale dzielę całe życie, której z zamkniętymi oczami powierzam moje dzieci, mój dom, mój numer konta.
Skąd mam takiego męża, którego nie będę tu chwalić, bo aż głupio!
Skąd ja mam taką teściową, o której marzą nie jedne synowe.
Skąd ten dom mój, życie moje, codzienność i te ciągle dziejące się rzeczy wokół mnie?
Skąd ja mam tyle komentarzy na blogu, tyle wejść.
I drewna nie brakuje do kominka. I na święta będzie 11 dań. I skąd ja to wszystko mam??
I dziś tak sobie myślę cały dzień i ja chyba wiem skąd.
Z tej młodości w glanach, na które mama ciężko patrzyła (ale patrzyła!).
Z kolczyka w nosie, na który mama pozwoliła, po moim liście napisanym do niej "o decydowaniu człowieka o swoim życiu, i braniu odpowiedzialności za samego siebie"
Z biwaków, na które jeździłam i miałam pozwolenie jako pierwsza w klasie.
Z cierpliwości babci, dzięki której mogłam przygotować się perfekcyjnie do matury, zdając ją na 5! (za drugim podejściem, bo pierwszej nie zdałam)
Z posiadania emocji i wrażliwości, zaszczepionych we mnie przez mamę. Z wierszy, które ona pisała i które być może spowodowały, że teraz piszę ja.
Z mieszkania na drugim piętrze na przeciwko tej właśnie jedynej przyjaciółki.
Ze zgody i to nie jednej, którą wyrażała mama, a na którą zdobyć się nie było jej z pewnością łatwo.
Z niezabijania we mnie mojej odrębności i moich dążeń do bycia po swojemu.
Stąd ja to wszystko dziś mam.
Bo męża i dom i przyjaciół i …… ja to wszystko mam, bo do tego wszystkiego dążyłam drogami, które początek mają w moim dzieciństwie.
Bo mogłam przejść moją młodość w glanach z kolczykiem w nosie.
Bo mogłam wystraszyć się bandytów na jednym z biwaków, którzy grozili nam nożem. Bo to mi dało nauczkę, bo to mnie nauczyło konsekwencji własnych wyborów, bo to zbudowało we mnie poczucie, że wszystko co dzieje się wokół mnie, to wynik czegoś. A nie przypadek znikąd.
Bo dzięki wsparciu mamy, uwierzyłam kiedyś, że taka jednostka jak ja. Z małego miasteczka. Z przeciętnym świadectwem. Z ogromem emocji w sobie. Z wierszami, które pisała nagminnie. Ma szansę w życiu. Ale pod warunkiem, że się o nią odrobinę postara.
Bo mogłam płakać na głos i tupać. Mogłam mieć uczucia. Mogłam mieć swoje zdanie.
Bo kiedyś zobaczyłam czym jest rozwód. Czym jest czekanie na list od taty.
I co by nie mówić. Udało mi się w życiu.
Mam ogrom problemów, szczególnie ostatnio. Są rzeczy, na które nie mam wpływu, nad którymi płaczę wieczorami i wiem, że jedyne co mogę, to tylko pogodzić się i patrzeć dalej przed siebie. Ale kto z nas problemów nie ma?
I wiem, że warto. Warto było przepychać siebie w tych odległych czasach.
I bardzo mocno postaram się dać moim córkom poczucie bycia ważną jednostką w naszym domu, swobodę wyboru (oczywiście w granicach normy ;) ), swobodę posiadania uczuć, swobodę bycia złą na cały świat, swobodę kruszenia przy śniadaniu i bycia nieidealną,
by kiedyś mogły powiedzieć dumnie: "stąd ja to wszystko dziś mam".
I by zawsze wiedziały, że czy w prawo pójdą, czy w lewo, czy rozbiegną się na boki, ja zawsze będę tuż obok. Wystarczy, że nieznacznie podniosą wzrok w moją stronę.
I stąd ja to wszystko dziś mam.
i.w.
No i pięknie! Bardzo przyjemnie czyta się takie posty i takie szczęście, które aż wylewa się z Twoich słów. Brawo! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ogromnie :)
UsuńIwonko pewnie mało mnie pamiętasz ale to co piszesz jest piękne i szczere. Zostanie twój blog moim nowym nałogiem. pozdrawiam Edyta z tej małej miejscowości
UsuńIwonko ja czytam Twoje archiwa i wiedz że od Twojej mamy wydrę tę książkę pazurami jak przeczyta. Napewno te marzenie spełnisz i tego Ci życzę z nowym rokiem oczywiście. Ostatnio jak się widziałyśmy to miałam pewnie z 18 lat . Edyta
UsuńNO zagadkę mi dałaś Edyta ogromną bo nie wiem kim jesteś!!! :) Ale czuję że mama mi podpowie ;)
UsuńŚwietne tabliczki :)
OdpowiedzUsuńMi też strasznie się podobają :)
UsuńUwielbiam czytać Twoje posty...:) ja je przezywam całą sobą.....
OdpowiedzUsuńPrzemiło mi :))
UsuńZaczytałam się a w między czasie dochodzą mnie odgłosy z kuchni że moje dzieci buszują po kuchni i napewno coś przeskrobały ..poczułam zazdrość że można mieć tak dużo szczęścia na raz ;-)..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńskoro dzieci buszują po kuchni to i u ciebie szczęście szaleje :))
UsuńUWIELBIAM :) :) cudny... i te piękne fotki ...pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńdziękuję :) bardzo :)
Usuńdziękuję za wszystkie cudowne słowa skierowane do mnie, ale to Ty byłaś tą zawsze rozsądna, mądrą dziewczynką i jesteś teraz mądrą żona i Matką i chyba nie muszę się podpisywać, całujemy Was
OdpowiedzUsuńByłam rozsądna to prawda. Czy mądra? Nie pamiętam. Wiem, że wiele w życiu mogłam i to gdzieś mnie doprowadziło :) buziaki od nas też!
UsuńTrzymam kciuki za Twoja samodzielną firmę:)) kibicuje całym sercem, bo pozytywna energia tutaj aż rozsadza:)
OdpowiedzUsuńhaha dziękuję!! :)
UsuńIwonko, absolutnie zazdroszczę Ci tej pewności siebie, konsekwencji, ale i tego niezwykłego luzu, na jaki jesteś w stanie sobie pozwolić. I tej lekkości, i tego wszystkiego, co udało Ci się osiągnąć, również (a może przede wszystkim) cudownej rodziny i wspaniałego domu. Wspaniale jest móc "uczestniczyć" w tych Waszych, mniejszych i większych, dokonaniach, czytać o tym co Was boli, i co cieszy. Bo u Ciebie zawsze tak szczerze, tak naprawdę, tak prosto z serca... Trzymam kciuki za Ciebie, Twoją Rodzinę, Wasze pomysły, za Was! Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńokiem-ani.blogspot.co.uk
Aniu jak czytam ten komentarz to zastanawiam się: czy ona na pewno o mnie pisze? pewność siebie, konsekwencja, luz, lekkość ... no i gdzie tu ja?? :)) Ale bardzo Ci dziękuję! Za to że zawsze tu słówko zostawiasz. Że jesteś :)
UsuńJa własnie tak Cię odbieram Kochana i tez chciałabym choć w minimalnym stopniu taką się stać:)) mam nadzieję, że wszystko ułoży się po Twojej myśli. Powodzenia! Ściskam mocno.
UsuńCieszę się Twoim szczęściem :) pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Klaudia!
UsuńKilkanaście lat temu dostałam się do szkoły. Technikum. Hotelarskie. Nie bardzo po moich marzeniach. Ale ktoś inny tak chciał. Zła byłam. Zła byłam kiedy jak ogłosili wyniki ona. Moja mama się nie cieszyła razem ze mną. Powiedziała wtedy 'choć idziemy wyjaśnić tą pomyłkę.'. Wyjaśniać nie poszła. Pierwszego września byłam na rozpoczęciu. Pomyłki nie było. Ale te słowa za każdym razem w głowie brzmią. 'Ciebie nie stać na tak wiele'.
OdpowiedzUsuńTeraz. Mam 27 lat. I wiem czego chcę. Chce tego co tylko ja chcę. Nie pracy w korporacji gdzie nic nikomu nie wolno. Przerabiałam już i to. Wmawianie klientom niejasnych rzeczy i podtykanie stosu papierów do podpisania. Byle szybko. Nie wyjaśniając drobnego druczku. Przerabiałam to i wiem. Nie dorobiłam się niczego. Nie dorobię się i w przyszłości. Bo nie umiem. Nie chcę. To wbrew mnie być zwykłym naciągaczem. Nawet jeżeli pod szyldem molochu TP s.a. Nawet jeżeli to niby prestiż. Dziękuje. Kicham na to.
Teraz mam 27 lat. Mam u boku mężczyznę. Marudnego jak diabli. Ale takiego, który mówi - pomogę. I nawet jeżeli ta pomoc to tylko finansowa. Że tylko zerka na ostatnią cyfrę na podliczeniu tabelki i nawet nie marudzi zbytnio. 'Skoro trzeba to trzeba'.
Teraz mam 27 lat. Mam u boku tatę. Człowieka, który siada ze mną przy kawie i mówi. 'Podoba mi się to. Podoba jak cholera. Nie szukaj już stolarza. Ja w to wchodzę. Podpisuję się rękoma i nogami.' Zrobimy to razem.
Teraz mam 27 lat. Mam dziecko. I pozwalam mu na emocje, których mi posiadać nie było wolno. Pozwalam mu na krzyk i większe złości. Pozwalam bo wiem, że są potrzebne. Że uczą człowieka radzić sobie w sytuacjach kiedy kipi uszami. Wiem, że uczą samego siebie. Jestem zły i mam do tego prawo. Jestem szczęśliwy i mam do tego prawo. Mam dziecko i otaczam go pięknymi rzeczami. Nawet jeżeli kosztują więcej niż plastik. Wolę kupić mniej. Ale porządniej.
Więc teraz jestem tam. I wszystko to co mam. Mam od siebie. I od taty, który zawsze wierzył. Mężczyznę mam. Bo taką mnie chciał. I choć zmieniać mu się marzy pewne moje cechy. To kocha je mimo wszystko. Mimo, że czasem przeklnę pod nosem. Popłaczę się z braku sił i wścieknę się o nie ten kolor łóżka.
I dziś wiem, że to nie marudne kręcenie nosem co zawsze mi wmawiano. To perfekcjonizm, który tu i teraz do sukcesu mnie prowadzi krok po kroku. Bo wiem. Mam pewność, że cokolwiek wypuszczę na rynek pod moim nazwiskiem. Wstydzić się tego nie będę. Bo każdy szew, każda zakładka i każdy haft ręczny. Wszystko będzie perfekcyjne..
P.S. Co Ty kombinujesz.. już doczekać się nie mogę. <3
Paulina wiesz co? Ja nie wiem co powiedzieć. Jestem zatkana od pierwszego przeczytanego wersu... i nie napiszę nic. Pięknie zawsze życie ujmujesz... dziękuję Ci za ten komentarz.
UsuńA co ja kombinuję, to się okaże wraz z początkiem 2014 ;)
I coś jeszcze Paulina, a co ty właściwie wypuszczasz na rynek?? koniecznie mi powiedz! :)
UsuńTeż okaże się na początku 2014. =)
UsuńBrawo! Niech wszystko uklada sie jak najlepiej :-) Powodzenia zycze i pozdrawiam cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńIwonka, szczęście tchnie kędy chce... Bo to szczęście spotkać właściwych ludzi we właściwych miejscach....:)
OdpowiedzUsuńEwelinko, przepiękne to słowa "szczęście tchnie kędy chce"... Uściski! :)
UsuńIwonko czytałam z rozdziawioną buzią i pierwszy raz mowę i pisanie mi odjęło. "Ona ma siłę" jesteś wielka. Nawet nie wiesz ile możesz dać ludziom inspiracji, siły, wiary i nadziei na dzisiaj tyle bo nadal buzia moja rozdziawiona :))
OdpowiedzUsuńAle przepraszam do kogo te słowa? bo zbaraniałam tu ;)) ale dziękuję, dziękuję :))
UsuńTo ja K.N :)) zapomniałam się podpisać :)
Usuńno że też się nie domyśliłam ;))
UsuńIwonko przeczytałam post nie raz , nie dwa......itd i teraz mogę napisać łzy wycisnęłaś, do rozmyśleń nad minionym życiem zmobilizowałaś i żałuję jak diabli, że nie spotkałam Cię parę lat wcześniej. Długo by pisał dlaczego. Teraz również mogę Ci odpowiedzieć na Twoje pytanie zadane na Fb "A swoją drogą, to lubicie jak piszę częściej a skromniej, czy rzadziej ale z "grubszą" treścią?"Po tym poście już wiem. Każdą z form pisania przez Ciebie na blogu lubię - mało powiedziane, jak napiszę uwielbiam to też nie to co odczuwam podczas czytania, po prostu różnią się sposobem odbierania ich. Każdy sposób się różni, jedne są takie z pazurem pokazujące jaka drzemie w Tobie siła, moc wiary w to co robisz do czego dążysz, drugi to wszystko inne ciepło, delikatność, troska, współczucie, miłość, zamartwianie się, zmaganie z codziennościami. I tak sobie myślę, że te posty to jesteś cała Ty. Ciepła, delikatna, kochająca, romantyczna, zabiegana, martwiąca się a zarazem twardo stąpająca po ziemi istota, która po upadku podniesie się otrząśnie i powie "Iwona dasz radę". Tak Cię odbieram , może się mylę, ale taką sobie Ciebie wyobrażam. Dlatego też już wiem jakie pisanie Twoje lubię. Lubię obie Iwony i lubię każdej z nich pisanie. I będę czytała z takim samym zainteresowaniem i ciekawością. Pozdrawiam serdecznie i uśmiech posyłam dla rodzinki. K.N.
UsuńKasia, wiesz ja to się czasem boję tych Twoich komentarzy wręcz (nie śmiej się teraz) bo Ty tak zawsze w superlatywach piszesz i tyle zawsze tu słów wielkich jak meteoryty wkładasz. I ja bardzo bardzo bardzo Ci dziękuję. Ale nie chcę żebyś Ty myślała, że jestem jakaś idealna czy coś w tym stylu ;) bo nie jestem!!! Tak rozgryzłaś mnie, jestem kochająca ogromnie, zabiegana ogromnie (tak że czasem dym za mną leci ;) a córka kiedyś w przedszkolu narysowała mnie ze skrzydłami a całą rodzinę bez hahaha), martwiąca się bardzo jestem, ale czy ja twardo stąpam po ziemi?? a bo ja wiem Kasia... może stąpam ale jakoś nie śmiem tego napisać, bo myślę, że jeszcze wiele mi brakuje w tej kwestii. Dodam natomiast od siebie, że jestem jeszcze skłonna do zaklęcia sobie czasem. dużo się śmieję, tak na głos, ale też dużo płaczę ;) nadwrażliwa i przewrażliwiona też jestem :) i mam w sobie masę miejsca na masę uczuć i ogromnie kocham obserwować ludzi i się im przyglądać :))
UsuńI to tyle :) I wiesz co Katarzyno, jak ja tej książki nie napiszę dla samej siebie, to ja ją dla Ciebie napiszę hahaha skoro po parę razy jeden post zawsze czytasz ;)) nikt już pewnie tego komentarza nie przeczyta i moja tajemnica będzie zachowana hhaha ;))
dodam jeszcze, że to nie jest ta tajemnica z posta ;) i jeszcze że czasem na męża krzyczę, i włosy rwę z głowy że mi się nic nie uda hahaha Ot siła :)
UsuńTak i tak uśmiech na mej twarzy się pojawił, ale i lęk czyżbym znowu coś narozrabiała. Nie cel mojego pisania jest by Cię Iwonko wystraszyć, ale wiem jedno, że za coś dobrego trzeba chwalić , a za złe ganić. To też teraz czynię, a jak narozrabiasz to i pokrzyczę czemu nie:) Iwonko zdradzę Ci teraz ja swoją tajemnicę , aż się boję przyznać po prostu czytając Ciebie widzę siebie z przed lat. Wypisz wymaluj z pełną gamą towarzyszących emocji od jednej skrajności do drugiej ( i płacz- nie zawsze z powodu smutku i śmiech, grubszy akapit jak trzeba i ludzie wokół mnie, chęć pomagania wszystkim i uszczęśliwianie całego świata itp, itd) i tęsknię za tą sobą. Zaczęłam ukrywać siebie za zasłoną gdyż ludzie którzy mnie otaczają i Ci bliżsi i dalsi zamknęli mnie w sobie, przestałam mówić co czuję i myślę bo nikt prawdy , a zwłaszcza całej prawdy nie chce słuchać tak do końca. Moja spontaniczność, chęć działania gdzieś się zgubiła i nie mogę jej znaleźć- mam nadzieję, że sama wróci.kiedyś. Na mnie dzieci i mąż jeszcze nie tak dawno mówili C sena - wojowniczka. Teraz ona też gdzieś zwiała. Iwonko ja wiem jak trudno i ze skrępowaniem słucha się pochwał, ale przyjmuj je i nie odrzucaj one wzmacniają i nadają sens temu co się robi. A teraz uważaj będę chwalić i już czy chcesz tego czy nie bo jest dziewczyno za co , a dowodem tego jest ilość osób , które tu zaglądają i również ja ja zostawiają swoje odczucia i myśli. Zobacz jakie emocje potrafisz wycisnąć z nas Twoich " lubisz".
UsuńDomyślam się , że tajemnica z posta zwali nas z nóg i to nie jest książka:) Ale połechtałaś mnie ogromnie, że książkę napiszesz specjalnie dla mnie i skromnie proszę o własnoręczny autograf z dedykacją "Dla upierdliwej Kaśki" Twoja zagorzała fanka NR1 K.N. Myśl sobie co chcesz:))
Ach ta mała obrazowość jak się pisze, krateczka za mała :) Zapomniałam jeszcze o czymś napisać Iwonko chwalę ponieważ wielką stratą byłoby ażeby w Tobie te coś ta TY się ulotniła. Bądź zawsze sobą właśnie taką Iwoną nie daj się ludziom i światu zmienić. Wiem, że nie jesteś idealna ale to właśnie jest w Tobie najfajniejsze bo ideały szybko się nudzą i tak naprawdę ja w nie nie wieżę ( bo sama nim nie jestem). No dobra może nie stąpasz twardo po ziemi , ale wiesz gdzie nogę postawić i jak trzeba to i przytupniesz. Dowodem tego jest Twoje zdjęcie na Fb :)) Ściskam :) K.N
Usuńja to może lepiej jak nie będę siebie pytała skąd ja to mam.
OdpowiedzUsuńDo przody dwa, ok już wiem to nie dla mnie
Do tyłu trzy a może to było dla mnie
Nowe zawsze lepsze, wiatr w plecy dmucha, do przodu działaj i już nawet się dziwić niektórzy przestali '' bo ona taka jest, no szuka wciąż''
wszystko chce, nie chcę nic
i już, i tak sobie myślę, puki nie krzywdzę innych to niech tak to jest
a dzieci to hmmm kocham równie szalenie jak to życie szalenie i z pazernością biorę i boję się go
Oj kobito co ty kombinujesz?
Marlena i tak trzymać :) A co ja kombinuję to już niedługo się okaże, za jakieś 3 miesiące ;)
UsuńUdało Ci sie i będzie Ci sie udawac nadal ( trzymam kciuki za realizację planów) bo, pomijając to wszystko co juz napisałas, a z czego najwazniejsze wydaje mi sie to, że nikt nie zabił, nie zagłuszył Twojego "JA", bo pojając to wszystko jesteś dobrym człowiekiem... a szczęście lubi dobrych, pozytywnie patrzących w przyszłosc ludzi:-)
OdpowiedzUsuńEdyta, dziękuję Ci :))
UsuńIwonko,
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak bardzo potrzebowałam dziś przeczytać Twojego posta. Sama jestem teraz na etapie podejmowania tysiąca ważnych decyzji i to co napisałaś umocniło mnie tylko w przekonaniu, ze dobrze myślę.
Pozdrawiam
www.shebis.wordpress.com
No ja nie wiem co powiedzieć. Boję się zawsze takich stwierdzeń. Czuję jakbym raptem stawała się za coś odpowiedzialna ;) bo skoro ktoś się w czymś umocnił, coś zmienił, do czegoś się przekonał poprzez mój blog, to jest to jakaś odpowiedzialność... a z drugiej strony, ogromnie mi miło takich słów słuchać. Dziękuję więc najmocniej i pozdrawiam serdecznie :))
UsuńZobaczylam na na FB, ze wpis bedzie dlugi wiec usiadlam wygodnie i czytam z uwaga, a ten post taki krotki mi sie wydaje i czytam raz jeszcze i jeszcze...bo cudnie piszesz z taka lekkoscia i pewnoscia siebie, ze taki ten wpis niby dlugi a dla mnie i tak krotki i tak za malo. I ja wiem, ze na to wszystko co masz, to sama soba zapracowalas, moze i z pomca taty, przyjaciolki i meza ale jednak sama soba, bo gdybys nie byla tym kim jestes pewnie nie bylo by tych rak do pomocy. Ja tez moge podziekowac losowi, ze moje bledy popelnilam i ze sama do wszystkiego doszlam, moze i z pomoca ale sama. Bo mama tez pozwalala na samodzielnie decyzje i ufala, ze skoro podejmuje takie a nie inne to tylko ja wiem dlaczego i po co. I moze tez tatuaz na plecach pomyslem najlepszym nie bym w mojej 17 letniej glowie to teraz i on mnie czegos uczy i o czyms przypomina a ile smiechu jest przy wspomnieniach. A jak ten pierwszy raz cos 'zlego' przskrobalam to mama wykladu do konca nie mogla dac bo na smiech jej sie zbieralo wiec wyslala mnie do pokoju dajac tydzien szlabanu, ale zla nie byla bo wiedziala, ze drugi raz tego bledu nie popelnie, a na czym sie uczyc jak nie na swoich pomylkach :) oj koncze bo slowotok mi sie wlaczyl. tesknila za wpisami i czekam na nowy projekt z niecierpliwoscia. Caluje cmok
OdpowiedzUsuńEmilka, bardzo dziękuję :) i powiem ci w tajemnicy, że może za jakiś czas, jak już ogarnę te wszystkie projekty i zamieszanie z tym związane to może zabiorę się za coś, co w połowie "rozbabrane" czeka niecierpliwie, a co spowoduje, że czytając mnie nie będzie tak krótko ;) tak zakamuflowaną wiadomość przekazuję na Twoje ręce ;) i pozdrawiam :)
UsuńNa pewno wiele wynosimy z dziecinstwa i lat mlodzienczych. Na pewno. Na pewno rodzice maja wielka odpowiedzialnosc. I ja wiem, ze nie bede taka nawet w maciupkiej mierze, ja nie umiem sobie wyobrazic, ze puszczam chlopakow na jedne wakacj samych, na drugie w takim wieku w jakim mnie puscili rodzice. Powiem szczerze, ze jak patrze na to z dzisiejszej perspektywy to moge stwierdzic, ze byli nieodpowiedzialni !!!! ;P Igrali sobie moim zyciem i losem, powinni zamknac w pokoju i zabronic ;P Ja tak zrobie jak przyjdzie co do czego ;P A tak serio to chyba mialam latwiej w podstawowce wzorowa uczennica (kazdy mysli, ze skoro cicha to wzorowa, a ja po prostu leniwa bylam, oddzywac mi sie nie chcialo), w licem juz nie wzorowa, ale nadal cicha(skoro taka cicha to powinna sie lepiej uczyc, ale mi sie nie chcialo), bo wszytsko latwo przychodzilo i jak sie okazalo, ze niekoniecznie pietka przyniesiona i nie ma afery no to moze trzeba skorzystac ;P Wiecej ksazek przeczytalam niz to mozliwe, pani od polskiego mowilam, ze ja od Agaty Christie ucze sie chemii ;P I tak mnie lubila (chyba). Cztery lata w glanach i rozciagnietym sweterku (dziecko nie wlozylabys czegos innego), a jak jakis tam pierwszy starajacy sie pojawil to mama zalamala rece i stwierdzila, ze on to slepy jest, drugi juz nie byl slepy, bo ja juz glanow nie nosilam. I nie to, ze we mnie nie wierzyla. Oj wierzyla, chciala jak najlepiej. Tata po nocy z imprez obieral (do dzis odbiera jakjest taka mozliwosc, nawet mojego meza), na wakacje ratowac jechal kiedy sie okazalo, ze jednak za nieletnie jestesmy. I za granice wyslali bez mrugniecia okiem. - sama z kolezanka. I tutaj przesadzili, bo z tej jednej zagranicy to ja pamiatke przywiozlam i mam u swojego boku ;P A mamie tlumaczylam, ze przepraszam, ale nawet jakbym sie w Polaku zakochala to mogloby i tak byc, ze on znad morza i co, i tak bym daleko mieszkala. Tak o naiwnosci, ze to wszystko takie proste, tak mi sie wydawalo. No proste, po paru latach nauczylam sie zyc, smiac z obcymi i nawet cos w ich gronie wypije, bez wiekszego skrepowania. Zadomowilam sie. I to wszystko, bo mi rodzice na wiele pozwalali, ufali i dali wolna reke. Tak ja swoim zabronie, bo mi jeszcze gdzies wyemigruja ;P Chociaz watpie, bo wiez z tata maja tak silna, ze nawet im w glowie nie bedzie glupot miec ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta
Tak tak tak. Posłuchają mamusi. Będą cicho i w skupieniu przyjmować nakaz siedzenia w pokoju. A potem znajdą sobie piękne, młode i dorodne żony tuż za rogiem :) :) I ja ci tego Edytko życzę :))
UsuńByle nie zona za rogiem !!! Ja sobie z Ameryki Twoja core sprowadze, a dla drugiego nadal szukam :P
UsuńBoze ciezkie zycie przede mna i maz nie chce pomoc, bo ma zupelnie inne plany i pewnie jeszcze w moich glanach beda pomykac, a ja oczami swiecila na wywiadowka, ze oni co na wagarach niby sa :P
wiele dróg prowadzi
OdpowiedzUsuńwiele dróg zwodzi
wiele dróg daje pewność
życie nam soli i słodzi
tak idź przed siebie
nie będzie jak w niebie
wiatr włosy rozwieje
nadzieja dnieje
witam ponownie :) i dziękuję za piękne słowa :)
UsuńIwonko, ty dostawałaś tę pomoc od najbliższych a ja wiarę, bo wielu moich bliskich nadal wierzy we mnie mocniej niż ja sama. Piękna jest ta twoja siła i determinacja by iść do przodu, by zdobywać coraz to nowe szczyty. Jestem z ciebie bardzo dumna, czego się nie dotkniesz to zamieniasz to w złoto.
OdpowiedzUsuńa ja.. ja nie działam spektakularnie, choć wielu mówi, że osiągnęłam niemożliwe z Zuzą. Mimo, że pracujemy ciężko, to chyba tego czegoś nie mamy i wizja własnego domu nadal odległa... ale to nic, bo za to tworzymy dom piękny i silny w innym znaczeniu. Wierze mocno, że moje dzieci w przyszłości będą znały swoją wartość, bo budujemy ją w nich codziennie.
a ja.. jak już to najmniejsze, bezpiecznie do mety doniosę... to pomyślę mocniej o moim ja ;)
Ściskam bardzo mocno i jeszcze mocniej trzymam kciuki za ten nowy pomysł (choć wiem, że i tak w złoto go przemienicie)
P.S. zima idzie i zapasy świeczkowe poczyniłaś widzę... a wiesz, że ta świeczka od ciebie tyle co na dnie a gdy obok niej przechodzę to nadal pięknie i intensywnie pachnie :))
Iza to co na zdjęciu widać to tak z 1/3 tych moich zapasów! Ja jestem chora na punkcie tych świec!! No tak to trzeba nazwać ;)
UsuńIza a co do domu i tych wszystkich materialnych spraw... to są dodatki. Dla mnie ważne dodatki bo ja kocham ten dom nad życie! ale mimo wszystko to są dodatki... bo najważniejsze jest to co niewidoczne. Nasza więź. Nasza gotowość do małych i wielkich czynów, gdy chodzi o któregoś z nas. To jest najważniejsze Iza :) A ja byłam przebojowa zawsze.. ciągle coś ulepszam, ciągle gdzieś się rozglądam, ciągle coś kombinuję. Na wszystkie pytania chcę mieć odpowiedź na już. I tej odpowiedzi szukam. To taka ja :) a co do Twojej świecy, to wiem o tym doskonale, że potrafi pachnieć bez odpalania ;))
Iza i coś jeszcze! Zagadka :) Gdzieś na zdjęciu ukrywa się zeszyt od Ciebie :) Czas start!! ;))
Usuńza bocianami, od razu go zobaczyłam ;)
UsuńKochana! Nie mam jeszcze tyle, co Ty. Jeszcze... ale nie w ilości liczmy nasze życie, a w jakość. Każde jest inne. Więc ja również wiele osiągnęłam. I wciąż marzę i te marzenia mam czelność realizować. Powoli, z dużym poświęceniem, ale i ogromna wiarą. I wierzę w siebie i w swoje pomysły. Wierzę, że prawda się obroni. I uczciwość, szczerość. W to wierze naprawdę. I zasypiam obok męża i syna. Spokojnie. To też sobie wymarzyłam. I jeszcze to, żeby wokół byli ludzi, od których mogę czerpać, czuć ich dobra energię. I mam. I Ciebie mam. Wierzę, że kiedyś się spotkamy!
OdpowiedzUsuńTak!! Tak tak! O tym, co jest najważniejsze, o tej jakości i ilości odpisałam już Izabeli powyżej. I to samo kieruję do Ciebie :) I ja też wierzę w prawdę, wierzę w uczciwość, szczerość. A to że mnie tam dodałaś, na swojej liście .... no łza się zakręciła, nie ukrywam. Uściski ogromne! i do zobaczenia w takim razie :)))
UsuńZacznę od tylu , czyli pokoju do załatwiania potrzeb;) powalił mnie na łopatki:)
OdpowiedzUsuńDużo masz Iwonko:)ale niektórzy maja więcej i tego nie widza;)albo tylko mają a nie są ...a jeszcze inni bardzo malutko maja ale dużo potrafią w tym odnaleźć ...
I dobrze , ze wiesz skąd to wszystko... Nic nie dzieje sie bez przyczyny ....tylko tak ważne by to widzieć, odnaleźć ... To co dobre odnaleźć:) bo wiesz ilu ja ludzi znam, którzy zawsze znajda wytlumaczenie dla siebie w druga strone....brak mi wiary w siebie bo Mama, asertywnosci bo Tata , a zaradnosci bo brat... Przeciez tez bys tak mogla, prawda?zawsze cos sie znajdzie... Tylko po co?
Och madrze u Ciebie jak zawsze i million mysli w mojej glowie;) pozdrawiam!
Alicja przepiękne słowa, o te: "jeszcze inni bardzo malutko mają ale dużo potrafią w tym odnaleźć" Przepięknie napisane!
UsuńAla i żebyś wiedziała że ja mam podstaw do nieszczęścia całą masę!! I każdy ma takie podstawy. I w jedną i drugą stronę. I od nas zależy, w którą pójdziemy...Dziękuję Alicja ogromnie :) i pozdrawiam :)
Mam swoje małe przypuszczenia, jeśli chodzi o własny biznes - zobaczymy czy się sprawdzą, jak już uchylisz rąbka tajemnicy :)
OdpowiedzUsuńJa jestem na dobrej drodze, staram się dążyć do wielkich i życiowych celów, bo te małe po drodze to non się zmieniają - los, przeznaczenie, praca, pieniądze, zdrowie - różne kłody pod nogi rzucane. Więc staram się mieć w głowie zarys jak bym chciała, żeby to moje życie wyglądało i brać na klatę małe potknięcia losu :)
A skąd Ty to masz? bo widzisz takie rzeczy, których inni nie widzą, albo nie doceniają. Nic więcej, nic mniej.
Oj coś czuję, że nie przypuszczasz odpowiednio ;)) Dziękuję Joasiu za komentarz! :)
UsuńPrzeczytałam na wstrzymanym oddechu i dopiero na końcu to sobie uświadomiłam.. cieszę się, że nie zajrzałam tutaj wcześniej, że mogłam pierwszy raz w ciszy uśpionego domu, a nie we wrzasku codzienności, cieszę się, bo mogłam sobie na spokojnie uronić łezkę ze wzruszenia…
OdpowiedzUsuńWiesz Iwonka, ja uwielbiam jak Ty piszesz tak jak dzisiaj. Właśnie tak.
i dziękuję :)
Wiesz co Julita i ja dziś sobie zdałam sprawę, że też tak uwielbiam. Dziś o tym myślałam cały dzień. Lubię pisać i tak i lubię pisać tak inaczej. Ale tak jak dzisiaj uwielbiam jednak i czuję jednak najbardziej. Dziękuję i ja Julitko moja wspólniczko :))
UsuńKochana, miałam to napisać już wczoraj ale nie było mi dane... Nie dziw sie, że tak się wszystko dobrze układa, bo do dobrych ludzi - dobro zawsze wraca ze zdwojoną siłą :D :D :D Trzymam kciuki na kolejny projekt!!! P.s. te kaski dla dziewczynek mnie powalają .. :D Buziaki :* :* :*
OdpowiedzUsuńAneta jak chcesz to podam Ci stronę i mogę ci kupić kask i wysłać dla Karinki :)) A ty przelejesz pieniądze na konto polskie mojej znajomej :) chcesz? :)
UsuńLubię takie posty :)
OdpowiedzUsuńDzięki nim uświadamiam sobie ile ja mam w życiu, a czego nie potrafię docenić na co dzień.
Lubię takich ludzi jak Ty - którzy chcą przeżyć coś naprawdę, a nie tylko wegetować, takich, którzy zastanawiają się nad życiem, potrafią przystanąć na chwilę i cieszyć się z drobnostek.
Pisz częściej Iwonko!
Pozdrawiam
Marysia
Dziękuję Marysiu bardzo :) Piszę jak tylko mogę sobie na to pozwolić :)
UsuńWielkie to szczęście się znaleźć we właściwych miejscach w czasie. Ale największym nauczyć je doceniać. Najciekawsze jest to, że człowiek jest tak bardzo szczęśliwy jak chce być szczęśliwy. Nie zależnie od stanu posiadania, stanu zdrowia, stanów wszelakich. Bo to szczęście mieszka w nas. Odszukanie do niego prostej drogi nie jest takie skomplikowane, co utwierdzanie się w przekonaniu, że to jest proste. Bo jest. Gratuluję. No i niezmiennie mysla otulam te trudniejsze aspekty... Te wiesz ♡
OdpowiedzUsuńKocham tą zakamuflowaną Maruś :)) i serduszko przeźroczyste też piękne! chyba już o nie pytałam kiedyś ;)
UsuńOdpisałam już komuś powyżej, że każdy z nas ma w sobie tyle samo powodów do szczęścia jak i nieszczęścia. Tylko, że jedni wybierają iść w jedną stronę, a drudzy w inną. Wierzę w to, że jak ktoś ma chęć być szczęśliwy, to będzie. Niezależnie od niczego :) Buziaki Marusiu :))
Iwonko tak trzymać do przodu , ta chęć do działania sprawia że działamy , ze chcemy coś zrobić . I chociaż nie miałam glanów (wielka szkoda ) to i tak postanowiłam że będzie inaczej , że nie ma co wszystkiemu przytakiwać , trzeba szukać , dążyć do własnych marzeń . To że płaczemy w poduchę ,że mamy emocje , że nic nie przychodzi łatwo - tym bardziej mamy radość z tego co nam się uda .Szkoda tylko że czasami Ci co niewiele robią i niewiele się starają - mają zazdrości tyle w sobie i próbują nam powiedzieć - Tobie to łatwo , Tobie to się udało . Czasami się udało , czasami pracy tyle włożyłam że niejedna osoba by poległa . I tym wszystkim zazdrośnicom mówię - nie !
OdpowiedzUsuńW tej chwili również próbuję coś własnego innego zrobić , a że trudno jest - no to trudno :-) . Dam radę jak nie teraz to innym razem , ale dam :-)
Tobie również życzę wytrwałości i powodzenia w planach , oraz dalszego dostrzegania drobnych rzeczy i spraw .
Buziaki
Iw.
Dziękuję!! bardzo Ci dziękuję i też życzę powodzenia w tym czymś własnym :))
Usuńpięknie!
OdpowiedzUsuńnic więcej mi nie przychodzi do głowy!!
Aż bym miała ochotę iść na to II piętro i pogratulować Twojej Mamie. Fajna z Ciebie kobitka Iwono - aż mi miło, że mieszkam teraz w miasteczku, gdzie TAKA się "wyhodowała" ;).
OdpowiedzUsuńMoja średnia bratowa jest z Płocka :).
Zdjęcia śliczne a Twoje panny - już Ci pisałam - obstawiają wybory miss - bardzo mi się podobają.
Życzę Wam powodzenia !!!
Amisha dziękuję Ci!!! :) A mama teraz mieszka na parterze ;) a na kawę - zawsze! :) dam znać jak będę w G :)
UsuńPonad godzinę czytałam, bo pod koniec to już co drugie słowo wyłam. Wyłam, bo... i nie wiem co napisać, bo myśli mam teraz milion. I trochę czuję się teraz jakby ktoś mnie zabił i ożywił jednocześnie, bo... To,bo...to Iwona tak wiele, emocji chyba tyle, że szok. Napiszę, że piękne to, że dziękuję, że Ci gratuluję, że powodzenia życzę, a resztę przemilczę,bo...A te milczenie to myśli tyle, że...Ach
OdpowiedzUsuńLucy, jak Ty zawsze mnie powalasz na łopatki. Dziękuję Ci bardzo! Za to że jesteś, za to że czytasz i za te Twoje łzy też! :) Swoją drogą nie bardzo wiem, w którym miejscu można płakać tu!! serio!! :) Ale cieszę się ogromnie. Bo nic nie dodaje sił, jak to, kiedy czytasz, że kogoś wzruszać. A nie jest łatwo wywołać wzruszenie! Skoro mi się udaje, to tylko mogę czerpać z tego radość i siłę! dziękuję Ci! :)
UsuńZ przyjemnoscia przeczytalam, pieknie to napisalas..mam nadzieje ze kiedys i ksiazka sie pojawi :-) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMoże i się pojawi ;)) tylko ciiiiiii :)))
UsuńPowodzenia życzę!! zajrzę w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje słowa już drugą godzinę... ciągle od nowa... ryczę przy tym jak bóbr...
OdpowiedzUsuńnapisałam esej o tym jak to moje dzieciństwo i nastoletnie lata ukształtowały mnie i moje szczęście takie jakim teraz jest. i skasowałam wszystko choć już tego żałuję, bo mam ogromną potrzebę powiedzenia komuś w końcu tego co czuję, ale moimi wcale nie pięknymi wspomnieniami z dzieciństwa bloga zaśmiecać Ci nie będę. chciałam Ci tylko ogromnie podziękować, za każde słowo, za każdy przecinek, za poruszenie każdej ze strun mojej duszy.
pozdrawiam
KasiaS
Kasiu to ja Ci dziękuję ogromnie! Za wszystkie cudowne słowa i Twoją obecność tutaj :)
UsuńPrzeszłość, doświadczenia, dzieciństwo, ten wiatr w oczy... Zgodzę się i kolejny raz napiszę że czytałam jak gdybyś napisała o mnie, no dobra matura może nie na piątkę ale za pierwszym razem (chociaż dużo nie brakowało hehe), kolczyki powbijane w nos, brew, pępek, ucho lewe sztuk 6, prawe biednie - tylko jeden. Rozwód - znam to! Dzikie imprezy, nieprzemyślane decyzje, konsekwencje. Życie. I wiesz co, dobrze że kilka razy dostałam surową, gorzką lekcje bo to mnie właśnie wzmocniło. Ciebie też, każdego.
OdpowiedzUsuńCieszę się że nie miałam okazji taplać się w dobrobycie i absolutnie nie wychodzić przed szereg. Po ksywie znało mnie całe osiedle i dodatkowo pół miasta. Wstyd dla matki. A dziś? Nie oceniam ale wiem że niektórym skacze gul, zazdrośnik taki, bo jako to ona? Ta...
I tu im pokazuję słynny gest Kozakiewicza, o takiego wała :)))
Pozdrawiam Cię, silna Kobieto! I niech się kręci, dasz radę, to pewne:)
A wiesz Karolina, że ja znam jedną taką ogromnie fajną dziewczynę, która w dobrobycie się wychowała. Jest cudownym człowiekiem. W dużej mierze nasze życie i szczęście zależy od nas. Bo przecież nie zawsze widzimy cuda które się wokół nas dzieją. ALe żeby je zobaczyć, trzeba chcieć :)) Buziaki Karolina! :)
UsuńIwona, ja Cię po prostu uwielbiam! Twoją autentyczność, samoświadomość, radość życia i emocjonalność.
OdpowiedzUsuńWczoraj na imprezie koleżanka spytała mnie, Ty sie nie wstydzisz tych szaleństwa z wczesnej młodości?, bo ja tak.
A ja nie, absolutnie nie, choć tez specjalnie grzeczna nie byłam ;-) bo myślę, że jesli człowiek ma zdrowe fundamenty i mądrych rodziców, to takie szalone doświadczenia nie są piętnem tylko drogą do czegoś fajnego, one nas kształtują w nasz radosnym, wyrozumiałym i otwartym stosunku do życia i innych. Dokładnie tak jak piszesz.
A poza tym, to ja uwielbiam słuchać szczęśliwych ludzi, takich, którzy mają siłę być szczęśliwi :-) bo być nieszczęśliwym to trochę łatwizna.
Jednego Ci zazdroszczę ... teściowej, bo nigdy jej nie poznałam, choć we wczesnej młodości o tym marzyłam żeby ją mieć...
Moi teściowie, jak opowiada mój mąż, bardzo się kochali, byli bardzo razem i zmarli w jednym tygodniu ... teściowa z rozpaczy za mężem, jej serce nie wytrzymało.
Ale nie tak chciałam zakończyć ...
trzymam kciuki za Twoje materializujące się marzenie :-)
Buziaki Iwonka!
Iwona dziękuję!! Ja też uważam, że nieszczęście jest dużo prostsze niż szczęście. Ale szczęście nie jest aż takie trudne. Pierwszy krok - to spróbować zechcieć :)) od naszego chcenia zacząć się może wszystko.
UsuńPrzykro mi z powodu teściów :(( Buziaki ogromne Iwonka!
Iwonko ♥
OdpowiedzUsuńnajpierw łzy w oczach o potem uśmiech :-))) radość z Twojej radości i ściskanie kciuków by się udało :-))))
jakże inną miałam młodości i dzieciństwo...
dziękuje za Twoje słowa i super zdjęcia, te detale uchwycone w kadrze to takie zapisane szczęściem chwile ;*
całusy
Dziękuję Dorota!! :))
UsuńTo wielkie szczescie-WIELKIE-miec kochających rodziców!!!-miałam kochających rodziców-To wielkie szczescie umiec akceptowac i kochac siebie(nie mylic z postawą narcyzmu),pomimo wszelkich opinii-bo smiało mozna powiedziec-co człowiek to opinia :),.Pozdrawiam ciepło-piękny post-dziekuję
OdpowiedzUsuńto prawda - co człowiek to opinia :) i chyba dobrze!! :) Pozdrowienia!
Usuńa ja.......Byłam...... Jestem.......Byłam razowym chlebem, byłam powszednim dniem, malwą w wiejskim ogrodzie, cieniem w słoneczny dzień. Nie miałam wielkich pragnień, chciałam zwyczajnie żyć, ciche, codzienne szczęście - to było celem mym. Los jednak był przekorny, nie zgodził się z planem mym, uprzykrzył mi codzienność, każąc się zmierzyć z Nim. To było ciężkie starcie, spadłam na samo dno, po drugiej stronie.... siebie, poczułam Jego dłoń. Z tej dłoni płynie siła, w spokój zamienia gniew, jest jak ożywcza woda, studząca wzburzoną krew. Dziś mam tę siłę w sobie, to Jego dla mnie dar - równam wzburzone fale, wiatr pieści moją twarz........ Wiesława.
OdpowiedzUsuńCzy to Twoje słowa? piękne...
UsuńMoje. Tak czuję. I cieszę się, ż Tobie się podobają.
Usuńczytam ...własnie dzisiaj...jest 20:07...nawet nie masz pojęcia jak ja takiego posta dzisiaj własnie potrzebowałam...dziękuję...
OdpowiedzUsuńMagda, nie wiem co powiedzieć :)
UsuńPiękne i bardzo potrzebne matce nastolatek.Żebym tylko pamiętała o tych słowach, kiedy moje dziewczyny kolejny raz trzasną drzwiami i zapragną "żyć po swojemu". Żebym pamiętała... kiedy przyjdą z kolejną dziurką i setnym pytaniem o tatuaż...żeby te kolczyki i glany i tatuaże nie przysłoniły mi tego, że te moje dziewczyny to i pochylą się nad chorym psem i weterynarza wezwą, i zapalą znicz nad grobem małej dziewczynki, i sprawdzą puls nieprzytomnemu chłopakowi na ulicy, i popędzą sklejać serce przyjaciółce... żebym pamiętała.... Dziękuję.
OdpowiedzUsuńWiesz, bo my rodzice często zapominamy o tym jak mamy cudowne dzieci. SKupiamy się na obowiązkach i na tym, jak dzieci POWINNY coś robić, co MUSZĄ robić... a zapominamy o tych cechach, które napawać powinny nas dumą. I ja też życzę sobie bardziej o tym pamiętać. Bo też zapominam czasem niestety. I ja też dziękuję Tobie, bo czytając taki komentarz otrzymuję potwierdzenie, że warto :)
UsuńBardzo bardzo się cieszę, że to wszystko masz, dzięki takim słowom innym dodajesz powera i energii do działania, że trzeba dążyć do realizacji marzeń. I tabliczki Twoje uwielbiam. I fajny masz dystans do życia, do dzieci, do wszystkiego, muszę się tego nauczyć od Ciebie :-)) Ściskam!!!
OdpowiedzUsuńAsia a ja od Ciebie chciałabym nauczyć się szycia takich cudnych spódniczek!!! tylko że ja nie umiem nawlec igły ;)) a guziki w domu przyszywa mąż ;)
UsuńA ja mysle ze niedoceniasz meza swego. Ona ma sile dzieki niemu glownie...
OdpowiedzUsuńoho! i teraz siedzę i myślę, kimże jesteś Anonimie, że tak dobrze mojego męża znasz! :) Mam najlepszego męża na świecie :) i wiem, że ogrom mojej siły też czerpię stąd. Ale nie zgadzam się, że to dzięki niemu mam siłę. Bo mam ją głównie dzięki sobie :)
UsuńIwonka, mam nadzieję, że wszystkie twoje plany doczekają spełnienia! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńTrzymam kciuki i życzę powodzenia :)
OdpowiedzUsuńwww.daariaaa.com
dziękuję :)
UsuńHm, hm, hm.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kilka Twoich postów i bardzo mnie poruszają. Widzę w nich wiele swoich pragnień.. które boję się realizować ze względu na brak wiary w siebie. Ale mniejsza, chciałam napisać, że jesteś jakaś taka "moja" tzn. to jak piszesz, to co piszesz jest mi w pewien sposób bliskie. A tu dziś czytam, że mieszkałaś w Płocku. Zatem dzisiejszego wieczoru Płock, przez moje ręce, bardzo serdecznie Cię pozdrawia! Nie pozdrawia Cię orlenowskim dymem, pustą Tumską - ulicą banków, niepotrzebnymi galeriami- - wręcz przeciwnie - pozdrawia urokliwymi Tumami, zadumanymi ludźmi, kamienicami ze starego rynku oraz ulicami po których kroczyłaś. Ja też pozdrawiam. Dzięki Tobie wiem, że marzenia to coś, do czego powinniśmy dążyć, a nie coś czego się tylko pragnie.
Nawet nie wiesz jak chciałabym znaleźć się na tych Tumach teraz ….
Usuń