Są momenty perfekcyjne w życiu.
Takie gdzie muzyka w duszy dokładnie zgadza się z tym co w sercu.
A umysł przestaje domagać się uwagi.
A w zasadzie on też zatraca się w trwającej chwili.
Momenty niezwykłe.
Kiedyś dostrzegałam je słabiej. Omijałam niewzruszona.
Kiedyś wyraźniej widziałam cel. I wyraźniej skupiałam się na nim.
Gubiąc drobnostki po drodze.
Momenty.
Dziś umiem na nie patrzeć. Z piania koguta uczynić scenę jak z filmu.
Kogut pieje, a ja mam swój moment.
Bo u babci też piał. U tej babci, u której spędzałam prawie każde wakacje.
U której wstawałam rano i pierwsze co słyszałam to… pianie koguta.
Wspomnienia z dzieciństwa, czas spędzony na wsi, pająki w stogach siana, tęsknota. Jedno uczucie pociąga drugie.
Podchodzę do zagrody z kogutami z kubkiem kawy w ręku.
Boże, jak tu pięknie. I staw, na którym kwitną lilie. I ogródek z warzywami. I kiełbasa swojska i jajka od kur.
I jajecznica rano ze szczypiorkiem, na dużej ilości masła. I rosół z ziemniakami.
I róże wszędzie, gdzie się nie ruszysz. Jak u babci.
A potem tata przynosi truskawki. Rozgniecione i posypane cukrem. Dla każdego w kubeczku.
Chodzi i namawia, bo pyszne.
Kolejny moment. Tylko babcia dodawała śmietanę. Ale i bez śmietany są idealne.
Tata nawet nie wie.
On nie zdaje sobie sprawy z tego, jak mocno żyje w nim ten dom na zapomnianej gdzieś wsi.
Jak żyje w nim cząstka tamtych, ukochanych dla mnie czasów.
Jak mocno odżywa w nim gest, ruch i spojrzenie mojej babci. W takich momentach jak przynosi te truskawki.
I tych jak wychodzi z wędzarni na wędliny, którą wybudował na dachu swojego biurowca.
I jak dziś w podarunku daje mi moment. Jeden za drugim. Myśląc, że zaprosił mnie tylko na zwykły weekend.
Bo zaprosił. Tylko ja dziś widzę zupełnie inne rzeczy. Na swojej codziennej drodze do celu.
A to tylko koguty pieją. Kury jaja niosą. Płatki róż opadają zaśmiecając równo przystrzyżone trawniki.
Tylko to. Ktoś by z boku pomyślał. I czy nie miałby racji?
Miałby rację. Bo skoro on tylko to widzi, to nikt mu nie wmówi, że w pianiu koguta jest jakaś melodia.
I kto by uwierzył, że te wszystkie zdjęcia zrobione są w samym sercu wschodniego wybrzeża USA.
I te koguty też w tym sercu pieją ;) burząc szyki aktówkom podrygującym przy dostojnie ubranych nogach aktywnych zawodowo biznesmenów.
A mała wieś, zapomniana, na wschodzie Polski, nadal istnieje. Istnienie i tam i tu.
I czy to wschód Polski czy Ameryki, koguty z rana pieją.
Ja tez - z postepujacym wiekiem (haha!)- coraz wiecej rozmyslam, coraz wiecej wspominam, coraz wieksze poczucie przemijania, zal za tym, co minelo... Wystarczy jeden zapach, zeby przywolac cala fale wspomnien, wydarzen, zapachow, smakow, dobrych chwil. I wtedy ten zal, ze nie ma juz tego, ze nie wroci juz, ze czas taki nieublagany jest i niesprawiedliwy...
OdpowiedzUsuńMi dokładnie też wystarczy mała kropla by wywołać lawinę wspomnień :)
Usuń:) Pieknie to ujelas:) uwielbiam takie momety:)
OdpowiedzUsuńi ja też uwielbiam! :)
Usuńi ja się uczę, celebrować momenty. zachwycać się światłem tańczącym na ścianie i śmiać częściej. różnie mi wychodzi, ale się uczę :)
OdpowiedzUsuńOlga powodzenia w takim razie!! :) ale czasem jest też tak, że myślimy że tak niewiele umiemy, wiemy.. a tak naprawdę nie doceniamy samych siebie ;)
UsuńUwielbiam watki wspomnieniowe... z wiekiem staję się coraz bardziej sentymentalna;-)... ale tez coraz bardziej wierzę, ze własnie takie momenty staja się tak naprawdę naszym skarbem, który pozwala w szarych dniach dostrzec jasna stronę słońca i wyglądac tęczy po burzy... i sama tak robię, żeby Patrycja różne chwile i nasze wspólne rodzinne tradycje i zwyczaje zapamietała, bo co świdczy o rodzinie jak nie jej własne wspomnienia?
OdpowiedzUsuńNo i ja z wiekiem ;) Ja jestem przekonana że dzieci będą kiedyś wspominać .. moje np. ziemniaki w krążkach smażone na patelni ;) bo to jemy do znudzenia ;)
UsuńNo i mam ilustracje do pięknego komentarza u mnie:))
OdpowiedzUsuńTak sobie to wyobrażałam właśnie:)
Popatrz Iwonko, jaki to zbieg okoliczności, że nieomal w tym samym czasie, obie odbyłyśmy sentymentalną podróż w czasie...:)
Wiem o czym piszesz. I pięknie to ujęłaś:)
W prostocie cała siła:)
Ściskam Cię ciepło!
hahaha wiesz jak ja się śmiałam z tego że napisałam komentarz a za chwilę poszłam o tym pisać ;) a w ogóle nie planowałam!! ten komentarz mnie tak nastroił jakoś :) Dziś znowu przez chwilę będę słyszeć koguty bo odwożę moje dzieci na parę dni do dziadków ;) Uściski Ala :)
UsuńKura, symbol polskosci :) Jak jedziemy tylko na wakacje, ferie, po prostu do dziadkow to tez tak mamy. Ja jade do rodzicow i dziadkow, chlopai do dziadkow i pradziadkow. A tam odwieczna klotnia po co komu te kury, to dziadkowe hobby ta zbedna rzecz i to w "srodku" miasta". Tak, bo ogolnie to my w miescie mieszkamy, ale juz na jego skraju, gdzie i laka jest i gdzie w porywach krowe mozna zobaczyc, za to dzika, sarne, lisa i zajaca na biezaco ;) Tak w "srodku" miasta, gdzie nadal do przystanku kilometry, a do sklepu cala galaktyka. A dziadek hoduje kury, coby jajka byly swieze, od kury. Nas "doroslych" to denerwuje, a chlopaki wziely to na luzie, jest kura jest zabawa i juz ktorys sezon gospodaruja, to dadza cos do jedzenia, do picia, to nastrasza, pogonia, z chabina (jak sie to pisze???) beda latac i w ogole w tym sie babrac, bo tak trzeba, bo pradziadek pokazal (jakas lotke im zrobil z resztki po cytrynie i kurzych piorach, i szal jest, i moja przerazona mina). I wegiel do komorki z dziadkiem wrzuca i w ogole knedle z prababcia beda robic i mnie to przeraza, bo ja tego nie robilam, ja z dziadkiem co najwyzej na rowerze jezdzilam (teraz starszy jezdzi z tata, ufff), z babcia sie ciagle klocilam (teraz ja doceniam ponad miare, ale trzeba jej przyznac, ze gotowac umie jak nikt ;P). Tak, bo ja wspominam dziecinstwo super, ale te super rzeczy zostaly przykryte przez codziennosci, bo dziadkow to mialam na codzien, a chlopaki maja na wakacjach i jakos mi sie bardziej to pamieta co oni robia z nimi. A koguta tez mamy (tak wszystko wspolne mimo kilometorowych odleglosci) tylko, ze ten to nie chce rano piac, len jakis ;P I wszystko jest tak jak opisalas, ta kure to dlugo bede pamietac i truskawki, i bob, i fasole, i kalafiora, i knedle, i wszytsko to przez babcie wyhodowane i ugotowane (bo kury swego czasu tez od kurczaka hodowali, takie tycie, tycie), a kielbase to i do dzisiaj robia, a i truskawki tez maja, fasola tez sie znajdzie, bo babcia tez ma hobby jak dziadek tylko, ze inne. Moja babcia, moj dziadek. A jak jestesmy w PL to jest nas az cztery pokolenia pod jednym dachem, czy to nie piekne ???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta
Piękne Edyta piękne!! 4 pokolenia to coś niesamowitego! piszesz tak obrazowo że ja oczami swoimi widzę to gospodarstwo :)
Usuńa to coś "chabina" to ja nawet nie wiem co to jest! a co dopiero jak się pisze! ;)
Jakie gospodarstwo ??? Ja w miescie mieszkalam, a teraz na wies sie przenioslam(pod wzgledem ilosci mieszkancow to jest miasteczko, ale jak dla mnie wygwizdow i wiecej krow w okolicy niz moznaby pomyslec), ja lato u rodziny babci na wsi spedzalam, gdzie byly konie, krowy i czeresnie, a kury chodzly samopas. Hobby moich dziadkow jest ogrodzone i calkowicie zdyscyplinowane ;P A chabina to patyk do gonienia kur. To nie jest wyraz popularny w uzyciu ??? Ale co to trusia to wiesz ???? Czy to tez uzywa tylko moja babcia ;P Moznaby powiedziec, ze jak Twoj tata zdolal w Ameryce zainstalowac koguta i wedzarnie, to moja babcia potrafila ze wsi do miasta swoje hobby przeniesc, a ze maja warunki to pielegnuja :) Dla mnie wies to upelnie inaczej wyglada niz moj dom rodzinny, ale fakt wiele osob sie dziwi, ze my w akich nowoczesnych czasach jajka od kury wlasnej mamy :)
UsuńPozdrawiam Edyta
dużo więcej się widzi, gdy patrzy się sercem :)
OdpowiedzUsuńi mając szczęśliwe dzieciństwo, odtwarzamy tamte momenty po wielokroć ;)
ale do tego patrzenia sercem musimy dojrzeć.. ja musiałam ;)
UsuńTo prawda, dojrzewamy każdego dnia,,,
UsuńKażde z nas ma wspomnienia, które odżywają za pomocą smaku, gestu, zapachu .... i wtedy tęskno w przeszłość człowiek ucieka myślami, wracając do tego co ze sobą niosą ...:)
OdpowiedzUsuńPięknie tam :)
Uściski ślę gorące
I ja cię uściskuję Olga :))
UsuńI ja będę miała koguta kiedyś i może po to właśnie by ktoś kiedyś wspomniał.Może po to właśnie są koguty. A i truskawki może też po to? Bo ja dziś zrywając je z krzaczków wspomniałam jak to przed dwoma laty , mamie mojej tak bardzo one smakowały i jak sama mówiła nigdy w życiu tak jej nie smakowały, co tego czerwca właśnie. To było jej ostatnie lato a teraz zawsze gdy zrywam truskawkę mam ogromną świadomość ,że to już nie dla niej lecz dla wspomnienia.
OdpowiedzUsuńOj Maszka, jakoś smutno się zrobiło.. uściski przesyłam!
Usuńojjjjjjjj
OdpowiedzUsuńdokładnie. Nawet nie wiesz ile w tym moim dokładnie jest zrozumienia i zgody! Pełnej w dwustu procentach które nie istnieją :) Momenty.
Pozdrawiam Cię i ściskam!
haha dziękuję i też cię pozdrawiam Le PetitKo :))
UsuńI dlatego zasadziłam te malwy i łubin i dalie jak u babci... I miętę na takim wzgórku, bo na kurki (jeszcze) miejsca brak. I mi może nie o tego koguta chodzi, bo się go bałam, jak kiedyś gonił mnie bez głowy już prawie na rosół ;) A o to wybieranie ciepłych jaj, bo z nich ciasto smakowało zupełnie inaczej.
OdpowiedzUsuńMimowolnie zabieramy w podróż na zycie te wspomnienia, które nas zbudowały jak te szkiełka z kalejdoskopu i one ożywiają i kolorują kolejne dni. Niby w przyszłość idąć gdzieś się "cofamy", wracamy o tam odnajdujemy spokój.
I kubek czerwony w białe groszki - to też z moich wspomnień (tak mi się przypomniało, jak ten obrusik zobaczyłam!)
haahahah Maryś z twojego komentarza to na pierwszy plan wyłania się kogut bez głowy z ociekającą krwią goniący dziecko hahaha :):)
UsuńNo nie mogę no :)
A jaj mam teraz 60 sztuk świeżych w lodówce i będę piekła i przyrządzała :) a przynajmniej planuję ;)
Ale jak to ten kogut tak - pozwolisz że jeszcze wrócę - tak biegł za tobą czy na oślep? hahaahah wybacz Maryś ale podskakuję cała aż tu ze śmiechu i brzuch mi się trzęsie ;)
Biegł na oślep (no co Ty, nie gonił CIe nigdy taki???)
UsuńBiegł na oslep, ale ponieważ to był ten, co mnie zawsze ganiał, to ja byłam święcie przekonana, że biegnie na mnie - taki bez głowy właśnie :) :) :)
Chyba w życiu każdego z nas przychodzi taki moment, w którym bardziej zaczynamy doceniać nasze wspomnienia. Ja oprócz tego, że z uśmiechem na twarzy często wracam do chwil i zapachów dzieciństwa, równie często zastanawiam się patrząc na swoje dzieci, czy one wrócą kiedyś do danej chwili?
OdpowiedzUsuńwrócą, wrócą :)) jestem pewna!! :)
UsuńZazdroszczę tych momentów...
OdpowiedzUsuńKasia nie wiem co napisać :(
UsuńJak mi napisałaś smsa, wtedy, rano, pozazdrościłam tego piania koguta haha :):)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie historie :) Chwile do kolekcji:) Wszystkie momenty, takie wydarzenia, być może zrozumiałe tylko dla mnie, i tez takie właśnie momenty, kiedy nagle jesteśmy w dwóch światach jednocześnie... Bez zapowiedzi. Na chwile tylko. Smak truskawki w ustach i nagle jestem na drodze do Poznania. Piosenka i jestem 20 lat młodsza:):)
Cudnie Tam :)
to 20 lat młodsza to można by było na dłużej ;)) ja też kocham! od razu napisałam Ci o tym kogucie bo ciarki mi przeszły jak go usłyszałam ;) i wiedziałam że 100 osób tego może nie zrozumieć ale ty zrozumiesz na pewno :):)
UsuńKoguty pieja i u mnie, na Sri Lance..i tez przywoluja wspomnienia, zupelnie jak u Ciebie. Cudowne obejscie, ptactwo domowe- kocham takie klimaty.
OdpowiedzUsuńMatko ależ tam musi być pięknie na tej Twojej Sri Lance!! :) zajrzałam na blog ale jeszcze nie miałam chwili by się wczytać.. ale nadrobię bo kocham takie miejsca podglądać :)
Usuńjak tam pikenie Iwonka, za kazdym razem gdy wstawiasz zdjecia mam ochote leciec... ale ale dma mnie pianie kogutow i kury w Twoich opowiesciach zawsze beda mi przypominac pewien list, ktory napisalas mi jak bylysmy na studiach a Ty bylas u swojego tatu.... nie moge zacytowac tutaj bo to slowa byly niecenzuralne hahhah ale mysle, ze pamietasz (tylko fragment...... dzi...... j..... e w liczbie 6(
OdpowiedzUsuńhahahaha Dona ja na 100% byłam pewna że o liście mi przypomnisz!!! wiedziałam!! :):)
UsuńJakby to powiedzieć...hmm... do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć ;))
ale przyznasz że już wtedy wykazywałam się zdolnościami pisarskimi ;))
Usuńhaha widzisz jak dobrze mnie znasz!!! nie raz sie smieje wspominajac ten list!!!! talent pisarski owszem juz objawialas wtedy, tylo, ze byl on nieco hmmm powiedzialabym bardziej komediowy hihihihi
UsuńIwonko, napisałaś tak pięknie, tak prawdziwie, swojsko, przytulnie....Marzę o takim miejscu...o malwach w ogrodzie i bzie. Posiałam maciejkę na balkonie...wieczorami pięknie zaczyna pachnieć...Takie zwyczajne miejsce pokazałaś na swoich zdjęciach a zarazem takie magiczne.Moje serce jest ukojone.Pozdrawiam cieplutko.Ewela
OdpowiedzUsuńJa też posiałam maciejkę w doniczce przed domem. Uściski Ewelinka :))
UsuńTak tak, są momenty perfekcyjne w życiu...I aż się chce wtedy żeby czas się zatrzymał. Zahamować wskazówki zegarka i chłonąć jak gąbka obrazy, smaki, zapachy i to ciepło w sercu. Mnie w takich chwilach od samej szyi po żołądek gorąco się robi i rozlewa się to uczucie po całym ciele przyjemnie. Kury, koguty, studnia, połamana ławeczka,stół z ceratą, takie niby zwyczajne, a jednak wspaniałe się kiedyś staje. Nie wiem...może dorosnąć trzeba żeby doceniać wieś, naturę i tęsknić za nimi. A rosół z ziemniakami i truskawki rozgniecione widelcem...mhhmmm...Choć teraz rosół najczęściej z makaronem, a truskawki blenderem zmiksowane:) W ramach wspomnień dziś je znów widelcem potraktuję, posypię cukrem i śmietaną zabielę:)
OdpowiedzUsuńAch są momenty, masz rację...Dziś ja również Iwonko umiem na nie patrzeć:)
Pozdrawiam
3kropka...
U mojej babci też była studnia i cerata też :) a ławki nie było chyba ;) tak.. z pewnością musimy dorosnąć. Ja truskawki tylko widelcem!! :) blender niech blenduje banany ;)
UsuńWspaniałe... Jakbym widziała siebie... we własnych wspomnieniach...
OdpowiedzUsuń:))
UsuńNiby nic ale to właśnie o widzenie takiego niby nic chyba chodzi:) Właściwe spojrzenie na właściwy moment przez właściwego człowieka...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i próbuję oderwać się myślami od wspomnianej jajecznicy i skupić na pracy :)
xoxo
hahaha to miłej pracy życzę :)
UsuńUwielbiam u Ciebie tą chwilę zatrzymania... To, że każde słowo przykuwa uwagę, powoduje tysiące myśli, refleksji... Uściski wielkie Wróżko:**
OdpowiedzUsuńOla, jak mi miło to słyszeć :) nawet nie wyobrażasz sobie jak miło! :) dla mnie takie słowa "każde słowo przykuwa uwagę" są o wiele cenniejsze niż : ale pięknie ;) choć i ale pięknie mi się podoba nie powiem ;) dziękuję Ola, że jesteś :)
UsuńProstota i codziennosc pieknie ubrane w slowa :) Ojjj to dziecinstwo na wsi... Wracasz do niego myslami i czasem chcialabyc tez cialem... Byc tam znow, w tej wiejskiej chatce i zobaczyc babcie siedzaca zawsze na tym samym krzesle, z glowa oparta na jednej z kul... bo chora byla bardzo, cialo zniszczone, powykrzywiane przez reumatyzm, z ranami... Ale twarz usmiechnieta, pogodna, cieszaca sie widokiem wnukow. Ile rzeczy bys teraz zrobila, powiedziala, albo... nie powiedziala. Bo glupia bylas i mloda, i nie umialas docenic tych momentow. A teraz one wlasnie wracaja, wraz z pianiem koguta...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pięknie to ujęłaś Anita! ja też powiedziałam czasem za dużo.. albo nie powiedziałam.. ale człowiek ma prawo do każdego wieku i każdej emocji.. przecież to właśnie takie rzeczy uczą nas. bez nich nie byłoby nas takich jakimi teraz jesteśmy.. Pozdrowienia serdeczne!
UsuńJuż wczoraj tu byłam...już czytałam, już się poryczałam...bo te truskawki rozgniecione w kubeczku, z cukrem...mój Tata też tak robił :( fajne są takie wspomnienia...ale trudne... i te momenty ważne, które teraz faktycznie inaczej się widzi...ależ ten czas szybko ucieka...przecież to niedawno tak było...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam...
To niedawno.. całkiem wczoraj.. pierwszy ząb mi wychodził, a potem pierwszy stały, a potem stały też ale tym razem związek i stałe małżeństwo .. a potem pierwszy ząb mojego dziecka i kolejnego i kolejnego.. jeszcze parę dni i wnuki będą swoimi ząbkami świecić.. nieuchronne ale zarazem piękne te sploty ludzki i pęd czasu.. pozdrowienia ogromne dziewczyno w niebo patrząca :) uwielbiam ta ikonkę twoją :)
UsuńJa też teraz coraz częściej zauważam takie drobiazgi, chwile, które oczami duszy ubieram w kadry. To takie momenty tylko dla mnie:-)
OdpowiedzUsuńa mnie te momenty dopadają.. znienacka nadchodzą, zupełnie nie wyczekiwane.. rozpraszają uwagę i dzień.. ale uwielbiam je do bólu :)
UsuńPiękne momenty, piękne zdjęcia i Twoje córeczki ślicznotki małe:-)) Uściski!!!
OdpowiedzUsuńdziękuję ;)
Usuńuwielbiam "Cię" czytać - tyle refleksji...tak odpowiednio wszystko ubrane w słowa....mogę się zatrzymać na kilka chwil - odetchnąć głębiej...i przypomnieć sobie ,że życie jest niesamowite...trzeba się nim cieszyć i celebrować każdy moment...
OdpowiedzUsuńdziękuję :) tak, życie jest niesamowite i trzeba o tym pamiętać... mając nawet ciężki moment, ciężki dzień, ciężki rok, trzeba pamiętać, że życie jest niesamowite :) i mocno wierzyć :)
UsuńI ja też jakiś czas temu nauczyłam się doceniać te momenty :) Im podlejsze staje się życie, tym bardziej te momenty stają się bezcenne... i tym bardziej pragniemy je zapamiętać na zawsze :))) U mnie np najpiękniejszy czas przywołują zapachy... Nie umiem tego wyjaśnić ale tylko u nas wieczorem powietrze pachnie... bezpieczeństwem, błogością, ciszą, poczuciem spełnienia :)))
OdpowiedzUsuńJasne, że jest melodia w pianiu koguta i nawet pewna doskonałość w opadaniu płatków róż :)
Wiesz, przedstawiasz Amerykę, jakiej nie znam i coraz bardziej zaczynam ją lubić :)
Wywołałaś uśmiech na mojej twarzy :)) Dziękuję Ci za ten komentarz :) i pozdrawiam :)
UsuńWzruszyłam się ... do tego czytając Ciebie słuchałam Wawele "zostań z nami melodio" i tym bardziej się wzruszyłam. ja jestem przekonana, że takie małe rzeczy, dźwięki, scenki, zapach, rytuały dają nam poczucie bezpieczeństwa. To wszystko na co kiedyś nie zwracaliśmy uwagi, co było tłem tylko do przeżywania dzieciństwa dziś staje się kotwicą, wartością która w sobie pielęgnujemy.
OdpowiedzUsuńKocham pianie kogutów.
Jak fajnie, że Jesteś :-) gdzieś na krańcu świata a ja mam poczucie , że mentalnie bardzo blisko mnie :-)
Jak kiedyś będziesz na moim lubelskim wschodzie wpadaj do mnie na jajecznicę!
Uściski! i szacun dla Taty :-)
Iwona jak Ty zawsze umiesz ująć pięknie myśli!! Przepadam za tymi Twoimi komentarzami :) A jak już wiesz będę całkiem blisko Ciebie za trochę ponad miesiąc :)) Nie mogę się doczekać!! :)
UsuńKażdy z nas z wiekiem ma te momenty, chwile, głębsze myślenie dotyczące tych
OdpowiedzUsuńpięknych czasów dzieciństwa.Cudowny stan....Wzruszający....
Pozdrawiam.
To prawda. Z wiekiem.. tak dokładnie z wiekiem. A ja przed chwilą jeszcze myślałam, że zwykła młoda dziewczyna ze mnie a tu już z wiekiem ;) Pozdrowienia :)
UsuńAż bym tam przysiadła na tym Twoim tarasie, przy stole z biało-czerwonym obrusem, bardzo pięknie umiesz pokazywać swoje otoczenie. Dzieci rozmarzone też pięknie sfotografowane. I lilie, i inne liście i kwiaty... i mostek z kamieni.
OdpowiedzUsuńKoguty oczywiście też urocze.
I tylko mnie mój zmysł praktyczny prześladuje, bo z tego dachu z piękną dachówką to zaraz bym z rynien gałązki i liście powybierała :)
Te moje liście nazywają się kanny. :)
pozdrowienia!
p.s. u nas też pieje kogut. :)
UsuńUrok momentów dostrzega się dopiero w pewnym wieku, jako młoda dziewczyna i kobieta też tylko pędziłam przed siebie...
Iwona to nie jest mój dom :))) to dom mojego taty!! ja nie mam kogutów ;) i chyba bym nie chciała ;) byliśmy u mojego taty w weekend i tak było sielsko i sentymentalnie że aż o tym napisałam :) Uściski :)
Usuńpieknie napisane ! Ja rowniez mam wspomnienia z kogutami, niestety nieliczne z moim dziadkiem. Jak bylam mala dziewczyna zawsze za nimi latalam ! :) A w USA jeszcze nigdy kogutow nie widzialam :P
OdpowiedzUsuńA ja zawsze przed nimi uciekałam w popłochu ;))
Usuńniech mi ktoś powie, dlaczego ja tu tak późno...
OdpowiedzUsuń:)) super że jesteś :)
Usuń