4 lutego 2013

tęcza nad dojrzałością




Zapomniałam jak to jest. Bez planu jak można żyć. Bez zapisanych stron kalendarza papierowego i tego w smartphonie. Bez namysłu i bez stresu.
Bez planowania głębszego i upychania w kalendarz. Bez wyznaczonej godziny, czasu wyeksponowywania, namaszczania błahego zdarzenia uwagą. Bez scenariusza.

Nie do wiary - jak tak pomyślę - że w dzieciństwie szło się pod blok i wymyślało w danym momencie gdzie iść, po kogo po drodze zajść i jaki ważny temat omówić. Jedynym ograniczeniem była dobranocka o godzinie 19:00. Nią odmierzało się czas. Przed dziewiętnastą było można wszystko, po dziewiętnastej wracało się do domów.


Mając rodzinę, dom, pracę, kredyt, samochód, ogródek, lekcje do odrobienia z klasy czwartej, zerówki i przedszkola, bale i wycieczki, dostawcę, księgowego...potrzebna jest organizacja totalna. 
A ta organizacja ujmuje spontaniczności niestety. Są szczęśliwcy, którym tylko ujmuje, ale chyba większość z nas po prostu spontaniczność swoją traci. 
No nie licząc tego przestawionego fotela, który niejako staje się szczytem szaleństwa bez przemyślenia. 

Próbowałam planować mniej. Nie układać tak skrupulatnie kolei losu. Nie dało się. 
Myślałam, że dawną spontaniczność da się odzyskać, że trzeba tylko nad tym popracować. Więc próbowałam bez planu czuć się swobodnie. Nie myśleć o nieugotowanej zupie, o tym że dziś miałam zrobić cotygodniowe pranie, że w czwartki zawsze wystawiam rachunki a poniedziałki odpoczywam i piszę. Próbowałam nie posiadać odrębnego dnia na obcinanie paznokci. Tak, tak ja mam dzień na obcinanie paznokci! Ale tych paznokci mam 80 do obrobienia ;-) to jak nie planować? 

Miotałam się i udowadniałam sobie, że plan zamyka wiele dróg. Za chwilę udowadniałam sobie, że planować trzeba. I tak w kółko.

Dziś jestem już spokojniejsza. Bo przecież nie wszystko jest czarne albo białe.
Spontaniczność też nie jest. 
Wiadomo, że już nie wyjadę w poniedziałek do Berlina, informując rodziców (dziś to już męża) w niedzielę wieczorem. I że nie będę spać tam w parku w śpiworze. To już niemożliwe.
Dziś wystarcza mi ten przestawiony fotel, ładniejszy kubek do kawy niż zwykle, ładniej podany obiad. 
Kwiaty na stole w wazonie od czasu do czasu. Raz róże, raz niebieskie tulipany barwione. Choć wolę naturalnie żółte.
Posiedzenie przed domem ot tak… by się pogapić. Choć z reguły tego nie robię. 
Zakupy bez makijażu. Choć przecież to nie po mojemu.
Nic szczególnego ani nadzwyczajnego nie musi to być. Jestem w takim momencie życia, że już nie musi. 

I w sumie to nie zgadzam się sama ze sobą ;-) że ludzie spontaniczność tracą. Ona się zmienia. 
Tak, jak zmienia się całe nasze życie wraz z upływem lat. 
Tak jak zmienia się odpowiedzialność i cierpliwość. Mądrość i gotowość. Wdzięczność i zdolność. Uroda.
Oprócz zmarszczek, których nam przybywa, przybywa nam też barw. Odcieni życia. Odcieni spraw. 
Odcieni spontaniczności i planowania. 

Koniec walki z wiatrakami. Przyjmuję moje zmarszczki i moją tęczę z pokorą, a nawet radością :-)



A poniżej zdjęcia z zaplanowanego na miesiąc wcześniej weekendu u mojego taty. Nawet tatę trzeba w kalendarzu zapisać, no cholera trzeba.













i.w.

Jeżeli nie widzicie własnych dodanych komentarzy lub moich odpowiedzi na nie (bo ja zawsze odpowiadam!) wciśnijcie "wczytaj więcej" na końcu strony (tuż pod komentarzami) lub odśwież stronę - więcej informacji w zakładce "pomoc" u góry strony. 

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy. Dziękuję.

92 komentarze:

  1. ja zawsze Cebie pamietam taka planujaca!!! Ty nawet na studiach wszystko mialas poplanowane, wlacznie z imprezami :P i to ze dzisiaj sie bedziesz uczyc do tego egzaminu a jutro do innego.. Oczywiscie tych spontanicznych rchwil tez bylo duzo, ale jednak Ty Iwonka jestes typem od planowania... a ja przeciwnie, i ja chceialm zcasmai na Twoj typ sie przerzucic i zaczc planowac itd, ale to mnie dusi wrecz, uwiera, nie jest moim zyciem. Czuje sie opetana i wole udawac, ze kazdego dnia cos innego , nieplanowanego robie... Bo to chyba zalezy od tego jakie jestesmy, Ty poukladana, z ladnym notesikiem i podkresleniami wazncyh rzeczy na kolorowo, a ja z powydzieranym z notesu katkami czy zoltymi karteczkami......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahahhahaha no i tak powyrywanymi bardzo nierówno ;-) A ja myślę Dona, że jak się rodzą dzieci to choć jesteś jak to określiłaś "typem" nieplanera to stajesz się po części planerem :-) choć ja wiem, że pomiędzy mną a Tobą jest przepaść w tej kwestii ;-) Ja planuję mocno i dużo i wtedy czuję się bezpiecznie .. czuję że mam pod kontrolą życie własne. Jak próbowałam bez planu trwać to wtedy czułam że stoję nad przepaścią! NO różne jesteśmy no :-) Dona jak ja tęsknię za Tobą! nawet nie wyobrażasz sobie :-) Buziaki

      Usuń
    2. A wiesz Dona, ze mnie zaskoczyłaś?!!! Jakoś jakbym miała obstawiać to powiedziałabym, ze planujesz wszystko dokładnie zawsze!!!

      Usuń
    3. haah no ja i planowane to dwie rozne rzeczy :P chociaz oczywiscie Iwona ma racje, ze po urodzeniu dzieci, oczywisice nie ma juz beztroski itd, ale i tak nie prowadze np dnia obcinanai paznokci , czy sprzatania domu. Jak sobie cos zaplanuej i potem widze ze mi sie nie uda zrobic to jestesm zla i zdenerwowana lekko mowiac. Ale planuje tez np. wakacje czy jakies wyjazdy, choc tez nia a dlugo wczesniej... A Julitke tez wyobrazam sobie wlasnie taka planujaca...

      Usuń
    4. Matko Julitta na prawdę tak myślałaś??? serio?? przecież od Donaty aż bije to nieplanowanie ;-))

      Usuń
    5. hahahhahah, dokladnie jak moglas pomyslec Julitka tak.. ja zawsze na ostatnio chwile wszystko robie

      Usuń
  2. Ja lubie moje planowanie:-) Czasami moge pozwolic sobie nawet na spontanicznosc (urlop:-)), a na codzien pozostaje planowanie:-) Pozdrawiam cieplutko,
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli dobrze Ci w planowaniu czy nieplanowaniu to chyba najważniejsze :-) Ja byłam za bardzo zaplanowana i próbowałam to zmienić.. nie dało się.. może trochę w sumie w kilku procentach udało się .. ale pogodziłam tę kwestię w sobie :-) Pozdrawiam Ola :-)

      Usuń
  3. ALE TE TWOJE DZIEWCZYNY MAJA OCZYSKA:)) PO MAMIE:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tu się zawsze rozpływam, dlatego wracam w mojej wieczornej blogowej wedrowce zawsze do Was:) A dziewczyny Twoje maja takie oczy, że dech zapiera:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Wczoraj do was zajrzałam spontanicznie a tam mój blog wymieniony :-) i miłe słowa :-) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i do usłyszenia :-)

      Usuń
  5. Naucz mnie tego planowania, proszę! Kilka zasad w pigułce... bo ja za cholerę się nie mogę się zorganizować! Trochę to przez mojego męża, bo kiedy planowałam, zawsze coś wymyślał i plany szlag trafiał... więc przestałam planować i dziś jestem w rozsypce. I nie wiem, jak się zebrać do kupy. Nie wiadomo, co gorsze. Zaległe rachunki, nieodpisane maile, odwleczone szczepienie czy "schemat" i "monotonia"? Może to śmieszne, ale cztery paznokcie mam krótsze niż resztę. Nie, to przesada i czas wziąć się w garść, dzięki za przypomnienie.

    Mówił Wam ktoś już, że córa jest podobna do Penelope Cruz? Hiszpańską urodę ma, piękna!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ja też chcę się z Wami szkolić :)

      Usuń
    2. O, to ja również :D Bo u mnie nawet jak coś zaplanowane to ciężko się zabrać, oj ciężko :))) Co gorsze, wszystko robię na ostatnią chwilę, twierdząc, że jeszcze mam dużo czasu, a potem nerwy...
      Pozdrawiam słonecznie

      Usuń
    3. oooo matko takie publiczne opisywanie swojego planu :-)) ok ok postaram się sprostać i napisać parę słów jak to u mnie było :-) NO WIĘC: ja cierpiałam kiedyś katusze.. ciągle miałam za dużo na głowie i ciągle za mało czasu. Płakałam nawet od czasu do czasu że zamiast żyć to ja umieram dzień po dniu i po trochu.. no i w końcu postanowiłam zaplanować tak błahe rzeczy jak te paznokcie! Czwartki mam na paznokcie i na sprawy naszej firmy, Piątki też firma i własne rachunki, środa to pranie i obowiązki domowe, wtorek zakupy niezbędne. Poniedziałek odpoczynek - dowolność i swoboda :-) Baaaaardzo mi to pomogło!! Bo przestało pranie zalegać w koszu, albo wychodzić do przedpokoju. Moje dzieci zawsze mają paznokcie należycie zadbane i tak dalej.. Potrzebowałam tego planu i potrzebuję bardzo nadal :-) CHoć w pewnym momencie poróbowałam zmienić co nieco ale jednak okazało się że ten plan trzyma mnie w ryzach! Nie ma lenistwa bo jak nie zrobię prawnia w środę to jest szansa, że nie zrobię wcale ;-) Bo w innych dniach co innego mam już w planie :-) tak to u mnie jest właśnie :-) Uspokoiłam się psychicznie bardzo! Spróbujcie dziewczyny! A nawet jak plan szlak trafia potem.. to trudno! Ale rzadko takich rzeczach błahych jak pranie plan się rozsypie. Ja właśnie te malutkie rzeczy planuje! Nie cierpię jak mi cos nie wypali, jak plan szlag trafi ale nauczyłam się też że czasem szlag go trafia i trzeba dalej żyć :-)) Pozdrawiam was bardzo serdecznie!! :-)

      Usuń
    4. Kurcze, gdyby to było takie proste... Ja mam w domu takiego dużego świra, co to obraca wniwecz wszystkie moje plany. Niby fajnie, na wariackich papierach, ale niedługo chyba będę musiała po żółte papiery wystąpić! ;)
      Buziaki!

      Usuń
    5. A wiesz, że chyba spróbuję... u mnie obok kosza rośnie właśnie kupka z praniem :D

      Usuń
  6. Oj, ja też mam dzień obcinania paznokci. Bez tego bym nie dała rady ich obciąć, ni w ząb. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też pozdrawiam Cię Edith :-) bez tego dnia do paznokci też byłoby u nas krucho ;-)

      Usuń
  7. Jakie Ty masz śliczne dziewczynki!
    Planowanie niestety czasem wydaje się jedynym sposobem, by przeżyć dobę, tydzień, miesiąc. Bez niego nagle panuje chaos, sama nie wiem, jak ludzie radzą sobie bez terminarzy, organizerów, notatek. Może mają lepszą pamięć niż ja, bo u mnie to nie zdało by egzaminu. Ot i tyle ze spontaniczności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niby pamięć mam dobrą, ale jednak niewystarczającą ;-) ALe znam takiego jednego chłopaka, który pamięta swoje sprawy doskonale i te domowe, i te firmowe, i numery telefonów i nie potrzebuje notesików i kalendarzy. Mało tego, on pamięta często moje sprawy lepiej niż ja! I to z dokładnością liczbową :-) Ok w sumie to mogę powiedzieć, kto to jest .. jest to mąż Julitty, którą widziałam, że też czasem odwiedzasz :-) Czasem mu zazdroszczę.. ale w sumie fajnie mieć kolorowe planery :-)) Pozdrawiam Cię serdecznie :-)

      Usuń
    2. hahha:):):) No mój mąż ma pamięć doskonałą:):):)

      Usuń
    3. no ma :-) a ja dziś mu o tym przypomniałam :-)

      Usuń
    4. O proszę, to są wśród nas takie talenty? :D Podziwiam :)

      Usuń
  8. a ja planuję tak krótkoterminowo;)co jutro na obiad, o ktorej zupe nastawic , kiedy pralkę ....i mi z tym dobrze;) ale wiele zależy chyba też od trybu życia, od ilości obowiązków...a poza tym kazdy plan jest dobry, jesli można go zmienić na potrzebę chwili i to tak, żeby życie nie leglo w gruzach z tego powodu....a spontaniczność? tak do Berlina? ;)no zapomnij kochana...może na emeryturze;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahahahahahha z tej emerytury śmieję się ;-)) No właśnie Ala, jak zrozumie się, że jak plan nie wypali to świat się nie zawali, to łatwiej planować, bo nie ma tego niepotrzebnego obciążenia psychicznego :-) Tylko jak się tego nauczyć? ;-) Mi na razie " nie idzie" ale czekam czekam.. może się doczekam :-) Uściski Ala

      Usuń
  9. Staram się nie robić dalekosiężnych planów, ale takie z dnia na dzień no nie ma siły, po prostu trzeba. Nie wyobrażam sobie wstać rano i nie wiedzieć od czego zacząć. Tak tracę swój cenny czas. Niekiedy moje plany spontanicznie się zmieniają i zwykle nie mam nic przeciwko temu :))
    domeknapolanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też myślę że trzeba takie plany mieć codzienne! Że nie da się bez nich żyć.. ale ludzie są różni.. umieją inaczej! Pozdrawiam Cię Beti :-)

      Usuń
  10. Też wszystko muszę mieć zaplanowane.. Stąd tak mało w moim życiu spontaniczności... A zarazem tak mało radości życia. Analizuje wszystko po tysiąc razy... A przecież jakie życie mogło by być inne bez tych analiz.. .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wszystko analizuję! ciągle i ciągle :) Pozdrawiam Cię i witam u mnie :-)

      Usuń
  11. Kilka dni temu Cie odnalazłam i cieszę się jak nie wiem co :)
    Przeczytam od początku, aby poznać Ciebie i Twoich bliskich.
    Zdjęcia przecudne.
    Planowanie pomaga żyć. Bez niego można się pogubić. Wiem o czym mówię. Tracimy kontrolę na wszystkim co wokół, a w szczególności nad wydatkami. Ja tak właśnie mam. Bez ołówka i mojego kalendarzyka mnie nie ma :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Monika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj u mnie Monika :-) Ja do Ciebie zajrzę też na pewno jak w końcu znajdę chwilę .. albo może w kalendarzu zapiszę sobie ;-)) Ja też życia sobie nie wyobrażam bez planu! No po prostu umieram wtedy z niepokoju! Przesyłam pozdrowienia :-)

      Usuń
  12. Planowanie nie jest znowu takie zle. Czlowiek ma wiecej czasu i moze i bywa nudno, ale z wlasnych doswiadczen napisze tak, lepiej sobie zaplanowac i wiedziec ze ma sie wszystko pod kontrola niz miec pozniej wyrzuty sumienia ze sie zaniedbalo, niedopilnowalo, zapomnialo. pozdrawiam// k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem tego zdania Karolinko :-) Pozdrawiam Cię i witam u mnie :-)

      Usuń
  13. Matką 3 dzieci nie jestem a z tą spontanicznością też ciężko.
    Dziewczynki takie ładne i takie różne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No różne są, różne :-) Pozdrowienia Iga :-)

      Usuń
  14. Bo to musi być trochę tego i tego, tak na zmianę, bo sytuacja tego wymaga lub nie, jedno nie wyklucza drugiego, bo to jest tak, jak powiedział Zig Ziglar "Spisywanie celów przenosi człowieka od niejasnego ogółu do znaczącego konkretu" :)) po to jest to zapisywanie, żeby w natłoku arcy ciekawego życia a co za tym idzie deko zabieganego życia i jego wymagań nie tracić z oczu tego co ważne, co zrobić trzeba to zrobić i co pozwoli nie rozpaść się codzienności na nieistotne kawałki, spontaniczność tak czy inaczej jest, w drobiazgach, w słowach, gestach, to gra razem jak muzyka, trzeba tylko umieć to dostrzec ;)), zmieniają się realia, ludzie, dzieci, sposoby, pogoda, reszta pędzi wyznaczonymi torami, dostosowując prędkość do sytuacji - taki inny rodzaj spontaniczności ;))
    buziaki!!
    KOCHANA, A TERAZ PROSZĘ, ŻĄDAJ, CO MAM CI UDZIERGAĆ USZYĆ, WYHAFTOWAĆ TAK JAK SIĘ UMÓWIŁYŚMY, TYLKO PROSZĘ BEZ ŻADNYCH CEREGIELI, MOŻE BYĆ NA MAILA ;))
    to najprzyjemniejszy przegrany zakład jaki mi się trafił!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ty tu przepięknie zawsze napiszesz! W każdy komentarz serce wkładasz zawsze :-) Ula daj spokój z tym dzierganiem.. dla mnie sam fakt, że tak mocno we mnie wierzyłaś jest nagrodą totalną :-) Buziaki przesyłam i pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  15. właśnie. sztuka jest uporządkować ten nieład- ład. :) sztuką!
    a kalendarze sa śliczne i potrzebne :) szczególnie te papierowe!

    80 pazurów! mateczko :)
    jestes wspaniale zorganizowana a Twoje dzieci mają przepiękne oczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję LittleKa :-) Pozdrawiam i rację przyznaję oczywiście że sztuką jest uporządkować ten nieład- ład :-)

      Usuń
  16. Masz śliczne córki - te oczy urzekną wiele serc ;)
    Co do planowania, to nie jesteś w tym odosobniona. Czasami nie chcę planować ale cóż - ułatwia mi ono życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ułatwia ułątwia :-) i dlatego wciąż planuję choć nie lubię tego faktu jakoś ;-)) CIężko to zrozumieć wiem ;-) Pozdrawiam Kasiu :-)

      Usuń
  17. Tak jak pisze Dona, to zależy od tego jakie jesteśmy. Podziwiam planowanie. Ja go nie stosuję, bo nie lubię, kiedy "coś nie wypali" - kiedy się nastawię, a z planowaniem (w moim przypadku tak właśnie BYWA). Wtedy za uszami słyszę głos W.Allena: "chcesz rozbawić Boga - zdradź mu swoje plany" :)
    Nie planuję, nawet na wakacje do dziś wyjeżdżam spontanicznie. Chcę, robię tak by móc i wyjeżdżam :) Może dlatego nie lubię planować, że nie lubię czekać (?) hmmm
    A może dlatego, że w mojej głowie furczą pomysły z prędkością światła i mogą nagle odmienić, i plany, i chcenia i zamierzenia ;))))
    Jestem spontaniczna tak bardzo, że z wiekiem te granice się rozciągają niczym gumka w majtkach!

    p.s. Tak bardzo chciałam wczoraj skomentować, ale zaparł sie był ten blog jak osioł! Ja się zaparłam, ale On wygrał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maryś serio??? Ty nie planujesz??? A ja myślałam, że planujesz bardzo :-)) No widzisz jak bardzo mylne są wrażenia :-) I na wakacje spontanicznie wyjeżdżasz?? matkooo :-)
      hahahaha z tej gumki w majtkach to się uśmiałam ;-)) Cieszę się że w końcu pokonałaś mój skomplikowany szablon bloggera :-) Buziaki niezaplanowana Marysiu :-))

      Usuń
    2. A to pewnie dlatego, że szukamy podobieństw. Podobieństwa tworzą poczucie bezpieczeństwa :)

      Usuń
  18. Z tym planowaniem-my swoje- a Pan Bóg i tak ma plan dla każdego życia.A co do spontanicznosci-z upływem lat,wszystko ulega wyciszeniu jak mozna by to nazwac i dostrzegamy rzeczy ważniejsze jak planowanie,ukłądanie itd.
    pewnie to znasz-...cyt"śpieszcie sie kochac ludzi,tak szybko odchodzą"-i z tym sie w 100% zgadzam.
    Pozdrawiam Cie ciepło,dziękuje za Twoje posty.
    Usciski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ci Aniu dziękuję za odwiedziny i za pozostawiony komentarz :-) Piękny cytat i oczywiście go znam i się z nim zgadzam :-) Pozdrawiam Aniu :-)

      Usuń
  19. Matką nie jestem, więc powinnam chyba mieć więcej czasu na to i owo, a jednak też plany robię i zapisuję w kalendarzu i czasami tylko coś spontanicznego się zrobi, taką zupełnie drobnostkę jak nie planowany zakup czerwonego lakieru i pomalowanie nim paznokci. I tak jest też dobrze, życie wymusza zmiany, ale powiem Ci szczerze, że jak narazie to lubię te zmiany tylko czasami mam kiepski dzień to sobie pod nosem popsioczę a póżniej puknę się w łepetynę i wracam do mojej małej, domowej stabilizacji.
    Zdjęcia cudne! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaah no ja też podobnie mam :-)) z tą łepetyną :-) kocham stabilizację ze drobnym sznytem zmian, o :-)) Pozdrawiam Duri :-)

      Usuń
  20. Fajne umiec planowac, ja planuje tylko nasze wyjazdy do PL,a to tylko dlatego, ze im wczesniej kupisz bilet tym taniej, tudiez znowu swieta musimy jakims cudem dostac sie do samolotu ;P Cala reszta jest spontaniczna. No moze zajecia starszego syna, ale jak jakies wypadna to i tak nic nie bedzie. Nasze wypady to totalna spontanicznosc - o 10 jeszcze w powijakach, a juz za 15 minut wyjezdzamy, bo przeciez taka ladna pogoda. Planowanie jest w porzadku, chyba, ze przesadzasz, np. w kierunku moje dzieci musza teraz dostac ospy to je przeciagne tam gdzie jest(tutaj ostatnio taka moda panuj, w tym roku najlepeij pasuje mi, zeby dzieci mialy ospe od 15 stycznia do 30 inaczej nie biore). Takie zdrowe plany sa w porzadku i niczemu nie przeszkadzaja, ja tez planuje jutro obetne chlopakom paznokcie, a tu juz tydzien minal od tego jutra ;) Kazdy jest jaki jest i dobrze tak. Moj maz w sobote na zaplanowanyh zakupach wyciagnal z kieszeni paste do zebow i chcial nia placic. Plany mielismy - niestety musielismy je lekko skorygowac ;)
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edytko ja Cię podziwiam!! że przy dzieciach tyle tej spontaniczności masz! i że te bilety to tylko dlatego zaplanowane, że im wcześniej tym taniej ;-)) Z pasty do zębów uśmiałam się hahaha i ty o tym tak pięknie i tak lekko opowiadasz ;-) a ja bym przy tej kasie to z siebie wyszła! :-)) Pozdrawiam Cię Edyta i ściskam mocno :-)

      Usuń
    2. Pewnie, zebys wyszla, ale ze sklepu, moj maz do tej pasty jeszcze zaczal kasjerce nawijac, ze on jej nie chce ukrasc, ze ma ja z domu, nawet otwarta jest, chlopcy rano myli zeby i on ja tam po prostu wsadzil, a Ty Edyta to masz w o ogole portfel, a karte masz, a z reszta nie musisz i wyciaga z drugiej kieszeni niemozebna liczbe pieniedzy (!?!) i dalej nawija, ze on wczoraj z bankomatu wyplacil, bo on wiedzial, ze nam sie dzisiaj przydadza i dalej w tym tonie. Ja najpierw myslalam, ze on Pania kasjerke zna i jej cos opowiada, a jak sie wsluchalam to zaczelam watpic czy w ogol nas ze sklepu wypuszcza. On nalezy do osob nad wyraz uczciwych i sie biedak zestresowal, ta pasta, ze go posadza o kradziez.

      Usuń
  21. Wiesz, że właśnie o planowaniu myślę od kilku dni? Że nie jestem zorganizowana, że nie umiem zaplanować, bo wiecznie coś jest nie zrobione... Ale jak to trzeba umieć! Zazdroszczę Ci tego, bardzo, bo mnie tej umiejętności straszliwie brakuje....
    Dziewczyny masz prześliczne :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Kasiu :-) I nie ma czego zazdrościć.. kalendarz wystarczy kupić i ładny długopis :-))) Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  22. Ja pamiętam jak się zawsze denerwowałam, że moja mama musi wszystko wiedzieć wcześniej, że nie lubiła jak mówiłam jej rano, ze wieczorem chce iść na imprezę ! Ona zawsze chciała to wiedzieć dzień wcześniej a najlepiej trzy:):) I ja mówiłam to przecież spontaniczna impreza, dopiero rano decyzja zapadła itd... haha no ale do czego zmierzam...że ja teraz jestem taka sama hahah też chce wiedzieć wcześniej ..pewnie takie same kłótnie będę mieć kiedyś ze swoimi dziećmi:):):) Ale póki co dobrze mi z tym ! Jak nie planuje to wpadam w paniki i tracę kontrolę i staje się nerwowa, ze zapominam o ważnych rzeczach wiec nie wyobrażam sobie życia bez zapisywania wszystkiego w kalendarzu:)
    Piękne zdjęcia! Te Twoje z mostem boskie!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dokładnie tak samo JUlita! Dokładnie tak właśnie że mamie zawsze się dziwiłam! A teraz?? no jak?? no jak rano zdecydować, że idziemy do kina (bo na imprezę to za stare już hahahaha - żartuję żartuję ;-) ) No jak?? a z dziećmi kto zostanie? A Adzie pieluchy trzeba kupić, a Nadię na Scauty zawieźć a Zuzia akurat ma piłkę.. nic z kina nieplanowanego ;-) Ja też bez planu panikuję i nerwowa jestem a nie chcę taka być i dlatego mam ten plan :-) Buziaki i mam nadzieję DO JUTRA - jutro w końcu nasz dzień na spotkania przy kawie hahaha środa nasza :-))

      Usuń
  23. Można w ogóle być spontanicznym mając dzieci?? Kiedyś to chyba byłam za bardzo spontaniczna a teraz nasza spontaniczność kończy się na zakupionym xboxie w którego nikt nie gra...
    Rozbawiłaś mnie tym obcinaniem paznokci... :)) U nas obcinanie Nikoli paznokci u nóg to koszmar! Jedna osoba nie da rady... a co by było jak bym miała takie 3 ;)

    Ale te Twoje córy są piękne!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja pamiętam chwile gdy obcinałam dzieciom paznokcie w nocy!! bo nie dało się po prostu za dnia :-) Ale teraz jest już pełna współpraca a Nadia obcina w sumie już sama :-) No ale doszło mi malowanie.. a że i swoje maluję.. Karolina wyobraź sobie pomalowanie 80 sztuk paznokci!!!!! No ręka boli jak od pisania w szkole ;-) Buziaki dla was :-)) Musicie do nas kiedyś przylecieć .. moje dzieci przeszkolą Nikolę z tymi paznokciami ;-) Bosko by było was tu u siebie ugościć :-) WIesz ile miejsc fajnych do sesji bym wam znalazła.. hoho :-)) Buziaki :-)

      Usuń
  24. a ja się bronię przed planowaniem! nie lubię planować i nie chcę; mąż bez karteczki nie wychodzi z domu. podobno przeciwieństw się przyciągają...

    .wspaniałe zdjęcia i teksty, będę zaglądać częściej :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Mój mąż za to nie planuje nigdy! więc chyba masz rację z tymi przeciwieństwami ;-) Pozdrawiam Cię serdecznie i witam u mnie :-)

      Usuń
  25. A ja myślę, że można być przy planowanym praniu spontanicznym. Włączyć pralkę, przytulić dziecko, zaczepić męża :) Wszystko zalezy od naszej chęci życia, od nastroju. Są czasem dni, że takie zwykłe pranie nas przerasta, bo zła wiadomość, bo w pracy nie tak, bo ktoś nas zdenerwował, bo jutro klasówka a dziecko dopiero mówi, że nic nie rozumie. A wtedy i tak i tak życie układa dla nas plan. Najważniejsze to zrobić to co można nie padając "na twarz". A pranie?... No coż, pewnie jutro bo i tak nikt za nas tego nie zrobi, więc ... no stress Pozdrawiam Iwonko. Hania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Haniu :-)) Jak ja się zawsze cieszę jak ty do mnie napiszesz coś :-) Ile to razy planowałam i starałam się w właśnie życie plan swój miało :-) Ale grunt to nie panikować z tego powodu! Spokojnie przyjąć do wiadomości.. trudne bardzo trudne.. ale możliwe :-) Pozdrawiamy was całą rodziną :-) i przesyłamy buziaki :-)

      Usuń
  26. Ty nawet o takich prostych rzeczach potrafisz pięknie pisać :)
    Kiedy miałam "naście" lat założenie rodziny i prowadzenie ustatkowanego życia, bylo czystą abstrakcją. Zadawałm sobie pytanie, jak tak można? Być ograniczanym przez innych, przecież w życiu jest tyle rzeczy do zrobienia, do spróbowania... A planowanie?! Co to w ogóle znaczy... Aż spotkałam na swojej drodze Jego, potem pojawiły się One :) i stałam się instytucją Matki Polki (bardzo lubię to określenie) Wszystko musi być zaplanowane, tak jak piszesz, jest nawet dzień obcinania paznokci :) ale w tym też jest pewnie urok. Wiadomo, że obiad zawsze jemy razem, bo jest tak zaplanowany, żeby każdy był w domu, planujemy jaką rozrywkę zapewnić dzieciakowi i sprawić mu radość, planujemy zakupy i nawet wyjazd do rodziców męża, choć to wcale nie jest daleko... Ale obok tego życia z zegarkiem w ręku jest i spontaniczność... Malutka, dla niektórych nawet niezauważalna, ale jest i taka wystarczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo bardzo Aneczko :-) Pięknie to wszystko napisałaś. Ja też za młody krzyczałam : no rules! a teraz.. absolutnie odwrotnie :-) Pozdrawiam Cię serdecznie :-)

      Usuń
  27. U nas plany zmieniają się jak w kalejdoskopie, ja już się przyzwyczaiłam, ale moje dziewczynki nie i nie cierpią kiedy zmieniamy je w ostatniej chwili, ale myślę że to dlatego bo już się nastawiły, ukierunkowały na coś, poczyniły pewnie swoje hihihi plany, a tu klops i zmiana ;)))
    Takiego paznokietkowego dnia mi brakuje, pewnie dlatego mam czasem takie sfatygowane ;)
    Pozdrawiam ciepło całą śliczną Rodzinkę :)
    Ps. ach te oczęta ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja was też pozdrawiam :-) Wyobrażam sobie rozczarowanie dziewczyn! wiesz co innego jak sami plan własny zmieniamy a jak ktoś nam go zmienia.. to różnica niesamowita! Ściskam was mocno :-)

      Usuń
  28. Ja nie umiem żyć bez planu. Planuję wszystko, robię listy zakupów, listy brakujących części garderoby u dziewczynek. Planuję wycieczki i dni kiedy malujemy farbami.
    Moje życie z boku nie wygląda jednak na takie poukładane ;)
    Sprzątam w poniedziałki, bo dom po wolnym wygląda jak po wybuchu bomby (swoja drogą on dość często tak wygląda, dziewczynkom wystarczy wolna godzina, by zrobić demolkę, ale ta dwudniowa nie mieści się w granicach żadnych).
    Muszę trzymać się planu. Dziewczynki 8.45 zaczynają lekcje, a ja tuż po 9 siadam do mojej pracy, mam czas do 15, z zamówień trzeba się wywiązywać a praca z nimi dwiema nad głową, to nie jest to co tygryski lubią najbardziej.
    Jak dziewczyny już wcześniej pisały, planowanie daje mi poczucie bezpieczeństwa, daje tę nić nadziei, że ja decyduję.
    Życie z Zuzą nauczyło nas pewnej rutyny, której złamać nie można choćby się waliło i paliło. Nie ważne, że utknęliśmy na lotnisku.. trzeba umyć zęby, przeczytać bajkę i iść spać o konkretnej godzinie ;).
    Z drugiej strony jest takie powiedzenie: chcesz rozśmieszyć Boga? opowiedz mu o swoich planach.
    Życie już nie raz pokazało mi gdzie ma moje plany i wizje te długoterminowe.

    Iwonko, ściskam Cie mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza ja też robię listy nie tylko zakupów ale też i brakujących części garderoby! No bo jak spamiętać troje dzieci.. czego która nie ma? której to spodenek brakuje a której bluzeczek? I moje życie takie niby poukładane a właśnie jak Twoje- na poukładane nie wygląda z boku! Znaczy Julitta moja na pewno powie, że wygląda bo jej dzień przy moim to niebo a ziemia ;-) No ale ja nie czuję że ono jest tak poukładane bardzo! Choć niby bardzo się staram ;-) Ja też was ściskam mocno mocno Iza :-)

      Usuń
  29. plan ... i spontaniczność ... ogień i woda a jednak żywioły jakoś współistnieją to i taka niebanalna fuzja ma szansę :) ...
    ja bez planu sie zaparłam mieć ostatnie święta ... może czytałaś ;):) ... dobry humor i luzik nie opuszczał mnie do końca ... no prawie do końca ... no bo wielkie mi coś ... przecież dziesiąt razy się ten kabaret przechodziło i wszyściutko mam poukładane bez planu ... wiadomo piernik 4 tygodnie wcześniej ... pościel ... ściany ... bigos ... prasowanie obrusów (ceremonia nadrzędna :)))) ) ... no a luzik taki miałam, że dzień przed teatr był zaplanowany i spontanicznie dwa dni przed Wigilią drzwi bieliłam w duchy shabby żeby nastrój był :) ... co tu ma się nie udać ??? ... musi się udać ...

    no i udało się ... w dniu zero latałam po domu jak "duracelkróliczek" ... do stołu dobiłam w szpilkach ale w stresie, a kapustę z grochem jedliśmy dopiero po świętach bo nie krzyczała z tarasu ... i wszyscy o niej zapomnieli ... święta były ... bo one będą zawsze nawet na pustyni :) ... ja w ostatniej chwili wrzuciłam pod choinkę kalendarz ... zdecydowałam ... symbioza z planem i nie połamię szpilek :) ...

    żeby było łatwiej ... żeby czuć, że ogarniam podstawy egzystencji i obowiązków plan akceptuję ...

    ale w deszczowe popołudnie chcę napić się kakało z Jolką spod "13" i dojdę te dwa domy dalej bez makijażu (wyjdę jak będzie ciemno to nie zaaresztują :))) ) ... i z wypchanymi kolanami w ulubionych dresach ... a ona zostawi co tam robi i zagotuje mleko ... bez planu podarujemy sobie godzinkę ... źle bo robimy to coraz rzadziej ...
    bez planu wsiądę w sobotę w "pekaesa" i pojadę 300 km dalej żeby u Ani ten tysiąc krokusów zobaczyć i wrócę następnego dnia by do pracy zdążyć ... nawet jeżeli więcej poczytam w drodze niż napatrzę się na te krokusy :)... to nowa ja ... jeszcze pół roku temu nie zrobiłabym tego :) ... teraz tak ...

    i to zgadza się z tym co napisałaś o ewoluowaniu naszej spontaniczności :) ... moja fala jeszcze przed Tobą (moja córka ma 17 lat i sama obcina albo raczej nie obcina paznokci :) ) ... na wszystko w życiu jest odpowiedni czas ...

    Iwona musisz mi ograniczyć liczbę pisanych znaków albo w odpowiedzi będę robiła post ...

    zażenowana własną rozwlekłością Iza

    ps. a i tak napisała tylko ciut ... może dlatego tak nieskładnie :))) ... wybacz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, niesamowity komentarz :-)) Matko jakie piękne zdanie! o to: " święta były ... bo one będą zawsze nawet na pustyni :)" czy ja mogę je kiedyś zacytować?? Przepiękne :-)) I cały komentarz taki boski! :-) Nie zamierzam żadnych ograniczeń ci narzucać bo kocham takie komentarze :-) Muszę sobie wyznaczyć dzień chyba na czytanie blogów.. ja do Ciebie wpadłam na chwilę a tak bardzo chciałabym na dłużej! i na inne blogi bardzo chcę zajrzeć, tylu nowych ludzi mnie odwiedza i do każdego na sekundę chciałabym zajrzeć.. a czasu brak! Może uda mi się jutro wyeksponować z godzinkę :-) Dziękuję CI bardzo za ten czas poświęcony mi i za odwiedziny i za piękne słowa :-) Pozdrawiam :-)

      Usuń
  30. Iwonka,i znowu trafiasz w samo sedno, ja nie wiem czy my jesteśmy tak podobne, czy większość kobitek po 30-tce :-) nie, nie ,nie przed 40-tką , tak ma. Ja bez planowania i zapisywania bym chyba juz teraz zginęła, ważne żebym tylko jeszcze nie zapominała gdzie mam kartkę z zapiskami. I jakby mi ktoś 20 lat temu powiedział, że juz nie będę mmiała ochoty wciągu godziny spakowac się i wyjechać nocnym do Ełku, z 10 przesiadkami, albo tańczyc do rana, a w sobotę idziemy na "doroczny bal policjanta" i nie wiem po co , bo mi sie z każdym dniem odechciewa, chociaż w planach był. Moja spontaniczność ostatnio ogranicza sie do tego " a zjem sobie lody, co tam , że jest 1.30 i zaraz wstaję do pracy, wstaje choć jeszcze się nie połozyłam" Ale poza tym kocham swoje życie w którym zmienia się tylko to zewnętrzne, w środku dalej jade nocnym do Ełku :-)
    Buziaki!
    p.s. skąd Wy macie takie piękne oczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona jaki piękny i mądry komentarz! Powinnaś go opublikować i miałabyś gotowy post :-)) Iwona jak to do Ełku????? Jak??? ja pochodzę z Grajewa (a to jest 20km od Ełku!!) Mam tam całą rodzinę, najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa mam! Skąd ty jesteś?? Ale mnie zaskoczyłaś Iwonko :-)) Pozdrawiam i ściskam Cię mocno. :-)

      Usuń
    2. Ooo, jak mi miło, aż urosłam :-)
      Ja jestem z lubelskiego, ale Mazury to moje coroczne wakacje z rodzicami, przez kilkanaście lat i mnóstwo niesamowitych wspomnień, i kiedy czasem w myślach szukam siebie z dawnych lat to właśnie tam się odnajduję. A do Ełku jechałam z miłości :-) która okazała się wakacyjna tylko, ale jak tam jechałam to mocno wierzyłam, że to coś wyjątkowego.
      Buziaki wielkie!!!

      Usuń
  31. http://www.onelittlehappiness.pl/wtorek, lutego 05, 2013

    wylałam właśnie mięte na siebie:) dobrze że ostygła,bo wstać chciałam jak sobie przypomniałam,że miałam wrócić do Ciebie jak laptopa naprawię.
    A więc uwaga bo się rozkręcam,Donata Cię wydała:)Ty zawsze byłaś idealna,oh ile ja raz karteczki pisałam,planowałam,a pózniej nic z tych planów nie wychodziło,tysiące!
    a tu czytam i znów się chłostam w myślach,że leń ze mnie i mało się przykładam.
    Spontaniczność też we mnie jakoś uśpiona,ale wciąż do wybudzenia myśle,niech no tylko lato przyjdzie:)
    aaaaai najważniejsze piękne te Twoje córy,i te oczy:* oglądam,oglądam i podziwiam!piękna mama piękne córki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina ahahahahah no padłam ze śmiechu z tego: "a tu czytam i znów się chłostam w myślach,że leń ze mnie i mało się przykładam." no Ty to jesteś niesamowita jednak :-)))) Czego Ty się siebie czepiasz dziewczyno?? :-) Buziaki dla was ogromne! Jutro do was wpadnę :-) ściskam mocno! Marcelina boskie ma ostatnie fotki, widziałam na FB :-)

      Usuń
  32. Planowanie i spontaniczność. Oj, to temat, który zaprząta moją głowę nieustannie. Nie jestem typem spontanicznym. Uwielbiam planować. Ale czasem tego swojego planowania sam mam serdecznie dość i próbuję zrobić coś spontanicznego. Nie wychodzi. Źle się czuję, robiąc coś bez planu, ot tak, po prostu. To też na pewno kwestia wychowania. W domu zawsze musiałem o swoich planach informować ze stosownym wyprzedzeniem, a gdy już wpadł mi do głowy jakiś szalony pomysł, natychmiastowo był torpedowany. I tak mi już zostało, że nie wyobrażam sobie życia bez planu. Choć z drugiej strony nie mam żadnego konkretnego planu na bardziej odległą przyszłość. Wiem, co będę robił jutro, po jutrze, za tydzień, ale nie planuję swojego życia w perspektywie kilkuletniej. Jasne, mam swoje marzenia, ale trudno nazwać je planami. Bo plan dla mnie to algorytm postępowania krok po kroku. Na koniec pozwolę sobie przytoczyć dialog, który swojego czasu zainspirował mnie do głębszych przemyśleń o planowaniu:

    - Jakie są Twoje plany na naj­bliższą przy­szłość? — za­pytał mnie w smsie przy­ja­ciel.
    – Jak bardzo naj­bliższą? — od­po­wie­działem, dając sobie w istocie czas do na­mysłu.
    – Do wa­kacji.
    – Uhuhu. Nie mam jakiś szcze­gól­nych planów. Poddać się temu, co się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO dialog pierwsza klasa :-) Planuję nie planować :-) NO ja też nie wyobrażam sobie życia bez planu .. i w sumie to ma sens z tym dzieciństwem.. Ja swoje dzieci uczę przecież dokładnie tego samego! I pewnie wyrosną mi małe planerki ;-) MOje plany podobnie jak u Ciebie na jutro, pojutrze i za tydzień.. no i na wakacje ewentualnie ;-) Pozdrawiam :-)

      Usuń
  33. Witam, po raz pierwszy:)Na wstępie napiszę, że bardzo trafiają do mnie Twoje teksty i z chęcią dołączyłam Cię do mojej listy blogów. Sama dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem. To było bardzo spontaniczne przedsięwzięcie, bo miałam co do tego duże wątpliwości. Pewne decyzje trzeba jednak podejmować spontanicznie, gdyż to nadaje życiu smak. Nie jesteśmy bowiem zaprogramowanymi cyborgami i od czasu do czasu musimy dla zdrowia psychicznego poczuć, jak życie przecieka nam przez palce. Oczywiście mówię tu o zachowaniu zdrowych proporcji, planowanie i pielęgnowanie pewnych rytuałów są również istotne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj pestko :-) bardzo dziękuję za miłe słowa :-) Pozdrawiam i witam u mnie :-)

      Usuń
  34. Ależ te Twoje córy są piękne!! Te oczyska ich, te uśmiechy i każda zarazem tak podobna do siebie i tak inna...
    Ja też wiecznie żyję z planem i aż mi dziwnie z tym trochę bo ja nigdy ale to nigdy planować nie umiałam, a nieraz i chciałam, i tak zazdrościłam tym uporządkowanym takim, poukładanych. U mnie to jeden chaos wielki był wiecznie. Aż ten największy chaos w postaci Mai do mojego życia wkroczył i nagle okazuje się, że co jak co ale ja to jestem po prostu mistrzem planowania:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha no u mnie dokładnie tak samo Ola :-) znaczy może nie dokładnie bo ja jednak planowałam zawsze.. ale też byłam bardzo spontaniczna, plan był czasem tylko. A teraz .. o matko uczyć się można ode mnie ;-) Buziaki dla was :-)

      Usuń
  35. Ja bez planów ani rusz, choć czasem szlak ja trafi, by na drugi dzień znowu coś zaplanować;)
    Twoje dziewczyny mają piękne oczy!
    Po mamusi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ola :-)) Jak plany szlak trafi to ja tym bardziej się zapieram i nowy plan szybko szybko by nie odczuć utraty starego ;-) No tak już mam :-) Pozdrawiam Ola :-)

      Usuń
  36. Mam ostatnio bardzo podobne przemyslenia na temat spontanicznosci ;) Gratuluje slicznych coreczek i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  37. ja planuję, bez planu leżę i czuję, jak czas ucieka a ja stoję :D straszne to trochę, a trochę nie :) równocześnie w ścisłym planie zostawiam punkt na wydarzenie losowe, przyjemność, odstępstwo od planu... i tak jest - w moim przypadku - najlepiej. i tak, nawet Rodziców, odwiedziny, wyjazdy, muszę w kalendarz wpisać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to podobnie jak ja :-) bardzo podobnie :-) Pozdrawiam was :-)

      Usuń
  38. Iwonko, KAŻDY Twój post, to dla mnie taka przypowieść typu "zastanów się nad sobą". Zawsze w punkt! Jak Ty to robisz? Jak Ty to zawsze widzisz? Podziwiam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak ja to robię? hmm.. wiesz ja całe życie się zamyślam.. analizuję.. reflektuję.. wyciągam stale wnioski.. taka jestem niby mocno stąpająca po ziemi a jednocześnie zamyślona do potęgi :-) I zdarza mi się przywalić głową w futrynę, albo ręką ;-)) no wiesz z tego zamyślenia ;-) Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  39. Iwonko, czytam Twoje zapiski i widzę,że zupełnie różna od Ciebie jestem.
    Moje życie gdzieś w przestrzeni kosmicznej zapisane jest.
    Karty życiorysu zapisują się same.Naprawdę.
    Nic nie planuję, nigdy tego nie robiłam.
    Nawet nie wiem, czy tak bym umiała.
    Może kiedyś byłam bardziej wrażliwa na to,że coś powinnam, coś muszę, wypadałoby...
    Dziś wiem,że staranne planowanie w moim przypadku nie ma racji bytu.
    Jestem tu i teraz.Tak bez planu. Po prostu.
    Żyję na bieżąco.
    Staram się nie mieć zaległości i to chyba wystarczy.
    Cieszę się każdą chwilą i nie zakrzątam głowy myśleniem,że coś jutro muszę...

    I wiesz co, jestem szczęśliwa, nawet baaardzo.
    Wiem,że Ty też, choć , tak, jak na wstępie wspomniałam, różne z nas istoty.
    Pozdrawiam.
    Marzena P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i bardzo cieszę się Marzenko :-) O ile szczęśliwa jesteś i o ile ja jestem to chyba wszystko gra :-) Każdy inną drogą dochodzi do podobnych rzeczy przecież :-) Pozdrawiam Cię :-)

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)