Dziś tylko parę słów.
Huragan Sandy przeszedł i poszedł.. Szybciej niż myśleliśmy, mocniej niż myśleliśmy też.
Straty, których doznali inni są niewyobrażalne. Utracili domy, szkoły, miejscowości całe.
Inni. Ci przy oceanie. Tereny gdzie leżeliśmy na plaży, gdzie przechadzaliśmy się uliczkami kupując muszelki... całe są pod wodą.
Moje małe miasteczko też dotknięte. Pod wodą na szczęście znalazło się tylko kilka domów. Więcej jest powalonych drzew i kilka domów zniszczonych doszczętnie.
My mieliśmy dużo szczęścia. Nasz dom nie ucierpiał. Dach mamy do wymiany i patio zawalone, kominek zewnętrzny odfrunął w połowie.. ale to jest całe nic.
My jesteśmy cali i zdrowi. Wróciła siła woli i wiara w jutro :-)
Dziś Halloween. Dzieci już zamieszanie tworzą, bo jedna makijaż chce taki... a drugiej przyszyć trzeba kapelusik bo się poluzował.
Dzieci bardzo szybko zapominają.
Ja nie zapomnę tej siły wiatru nigdy. Tego uczucia, że za chwilę okno, które z futryny zaczęło się wysuwać wypadnie i już będziemy mieć słynny huragan w środku domu.. Okno wytrzymało.. dom stoi.. my cali.
Piszę ten post bo dostałam bardzo wiele słów troski od was. Piszę, żeby każdy z was wiedział, że u nas zwyczajnie już :-)
A tutaj parę zdjęć tuż po huraganie.
Wszystkie sprzed mojego domu lub ścisłej okolicy.
szczątki naszego pięknego patio :-(
Sprzątanie trwa. Odzyskiwanie prądu trwa. Czekanie aż opadnie woda trwa. Spokój powoli nadchodzi :-)
Tym, którzy obchodzą Halloween - miłej zabawy życzę :-)
i.w.
Jeżeli masz problem z wstawieniem komentarzu - odśwież stronę!
Jeżeli wstawiony komentarz wyświetlił Ci się kilka razy - nie przejmuj się!
Jeżeli nie widzisz swojego komentarza lub mojej odpowiedzi na niego - kliknij "Load more" (czyli rozwiń listę) na dole pod komentarzami. W razie dalszych problemów odśwież stronę lub skontaktuj się ze mną - skarzynia@wp.pl
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.
Dobrze, że Ty i cała Twoja rodzina jest cała i zdrowa, resztę się odbuduje. Trzymaj się cieplutko :*:)))
OdpowiedzUsuńJa to nawet nie mam czego odbudowywać.. dach się posypał a nie że coś na niego spadło.. wszystko u nas w najlepszym porządku :-) Przecież pobitej doniczki czy patia nie będę opłakiwać jak tylu ludzi domów nie ma .. Dziękuję za komentarz :-)
Usuńoch, jak dobrze..i jak dobrze, że dla dzieci juz jest normalny dzień!
OdpowiedzUsuńnaprawdę dobrze :-)
Usuńdobrze że napisałaś, myślałam o Tobie od wczoraj...patia szkoda, ale to tylko patio, dziś w radio słyszałam wypowiedź człowiek, powiedział po prostu "straciliśmy wszystko, dorobek całego życia, ale żyjemy, wszyscy..."
OdpowiedzUsuńNo właśnie.. bo stracić wszystko dla mnie to stracić rodzinę.. puki wszyscy są cali i zdrowi to straciliśmy tylko drobną część.. bo nawet i cały dom pod wodą i wszystkie meble i pamiątki .. niczym są wobec utraty najcenniejszej w życiu rodziny.. a ja mam i tą moją rodzinę i ten mój dom i pamiątki nawet :-) Ktoś nad nami czuwał :-)
Usuńco tam patio i kominek ,masz się przy kim ogrzać to najważniejsze :)))))
OdpowiedzUsuńoczywiście :-)) zgadzam się :-)
UsuńNo to mieliście kilka dni pełnych wrażeń...cieszę się,ze u Was wszystko dobrze...tak mi jakoś przytulnie na twoim blogu,że w czasie wszystkich wiadomości na temat huraganu myślałam o Tobie i trzymałam kciuki...trzymajcie się dzielnie...oby do przodu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za trzymanie kciuków i za to że zostajesz na dłużej :-) Czasem ktoś wpada przelotem.. poczyta i znika.. ale Ci którzy postanawiają zostać, sprawiają mi niezmiernie wielką radość :-) Mam wtedy dla kogo pisać .. a to już coś nadzwyczajnego :-)
UsuńSmutne obrazy... Pokazuja, jak malutcy i delikatni jestesmy wobec zywiolu.
OdpowiedzUsuńAle mozna odetchnac. Cudowne jest to, ze dzieci znowu moga sie usmiechac i miec swoje male wielkie zmartwienia typu poluzowany kapelusik ;)
Wiele mysli z tych ostatnich dni poplynelo do moich bliskich w USA. Gdzies tam w pracy, w rozmowie o terminach goniacych, bo cos przeciez trzeba bylo na wczoraj, bo to takie wazne - u mnie w glowie krotkie sygnaly: "a co u nich", "czy dzieci sie boja". Moj brat wyjezdza na akcje ratunkowe jako strazak, wiec strach kilka razy wdzieral mi sie w wyobraznie.
Dobrze, ze zycie wraca do stalego rytmu. Duzo usmiechu i samych spokojnych bezpiecznych dni dla Was!!!!!!
Dziękuję Monika!! Bardzo CI dziękuję :-) Twój brat mieszka tutaj?? czy coś źle zrozumiałam? Pozdrawiam Cię i ściskam :-)
UsuńBrat z rodzina mieszka na Long Island.
UsuńJa się u Julitki rozpisałam, ale każde słowo u niej i do Ciebie przecież...
OdpowiedzUsuńA w tym wszystkim żaden dorobek życia nie ma znaczenia, najmniejszego. Znaczenie ma tylko kruche i małe ludzkie życie, które przetrwało i to, co przeżyliście niech Was umacnia. Niech daje wiarę i niesie w serce słońce Iwonko ♥
Bardzo byłam z Wami w te dni i noc nie spałam, bo nie umiałam zasnąć wiedząc, że Wy też nie możecie...
Dziękuję Maryś bardzo :-) I jak mi teraz.. jakby to powiedzieć.. łyso .. haha bo ja spałam! ;-) Nie spałam jak waliło nam się na głowę dosłownie.. ale potem już tak około 1 w nocy jak już trochę ciszej się zrobiło to poszłam spać! Ten sen taki przerywany i ciągle sprawdzałam co się dzieje itd.. ale mąż czuwał na piętrze cały czas. A my w piwnicy wszyscy spaliśmy. Dziękuję, że byłaś myślami z nami :-)
UsuńRacja,nieważne patio ,nieważne potłuczone doniczki .Macie dach nad głową ,jesteście cali i zdrowi razem i tylko to się liczy.Zal ludzi ,tych którzy nie zyja ,zal tych ,którzy potracili wszystko...Natura coraz gwałtowniej daje znac,że igramy z nią bezceremonialnie...
OdpowiedzUsuńDobrze,ze najgorsze za Wami.Trzymam kciuki za spokojne ogarnięcie dookolnego bałaganu i czekam na nowe posty i wiadomości od Ciebie.pa
Dziękuję Iza za Twoją obecność :-) I za to, że czekasz na nowe posty .. aż jakoś ciężko mi to napisać ;-) bo aż nie wyobrażalne dla mnie jest to, że ktoś może czekać na moje posty ;-) No mam z tym jakiś problem .. z wiarą wiesz.. że ktoś lubi mnie czytać ;-) Pozdrowienia :-)
UsuńDobrze ,że napisałaś co u Was,
OdpowiedzUsuńbo cały czas myślałam , czy nic złego się nie stało...
Straty materialne się odrobi, ale żal ludzi co zginęli...
No żal.. żal.. ale władze kraju i stanu były niesamowicie przygotowane! Pięknie przeprowadzili całą ewakuację i informacje docierały do nas co kilka sekund dosłownie. Ostrzeżenia na telefon komórkowy przychodziły, na domowy.. wspaniała akcja władz uratowała tysiące istnień ja uważam. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :-)
UsuńTo bardzo dobrze, gratulacje dla władz ,że tak zadbały o ludzi...
UsuńCałe szczęście, że nic Wam się nie stało... Smutne te widoki wszystkie, te drzewa przewalone i patio Twoje ukochane ale najważniejsze, że jesteście bezpieczni, razem, że macie szansę odzyskiwać spokój, że choć wspomnienia na zawsze zostaną to już tylko wspomnieniami są... Przytulam Cię całym serduchem :*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo bardzo :-) Czułam cały czas Twoją obecność w moim domu ;-) W ogóle wsparcie wszystkich blogowych znajomych bardzo jakoś mi pomagało! Było mi chyba potrzebne .. choć bym nie spodziewała się tego po sobie.. że ja będę pisać w takich momentach... relacje zdawać.. to do mnie takie niepodobne! Uściski dla waszej trójeczki :-)
UsuńCieszymy się, że Ty i Twoja rodzina jesteście cali i zdrowi, doniesienia w mediach były przerażające. Dużo przeszliście. Bardzo smutne obrazy. Współczujemy z powodu strat i życzymy, aby wszystko wróciło jak najszybciej do normy. Pozdrawiamy bardzo serdecznie Joanna i Jola.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-) U nas wszystko w porządku a straty prawie żadne :-) Pozdrawiam was serdecznie :-)
UsuńCudowne to wieści .... sen spokojny przynoszą i wiarę, że dobre myśli, modlitwa jednak takie małe - duże cuda działają ...:)))
OdpowiedzUsuńUściski przesyłam gorące :***
Dziękuję :-)) Wieści takie cudowne dużo fajniej jest głosić niż te pełne strachu jak w poprzednim poście ;-) Pozdrawiam i dziękuję za obecność :-)
UsuńDziwne, napisałam pod poprzednim postem rano komentarz (u mnie rano). U Julitki napisałam i u Ciebie też chciałam ale go nie ma, nie wdzę... A tak mi się dobrze zrobiło że u Was już zwyczajnie zaczyna być, choć tyle rzeczy do zrobienia. I jak patrzę na te zdjęcia to myślę że mieliście wiele szczęścia. WIele osób straciło wszystko...
OdpowiedzUsuńA ja na prawdę nigdy nie przeżywałam tak czegoś co nie dotyczy bezpośrednio moich bliskich. Choć teraz to już Wy bliscy jesteście bardzo...
Cieszę się że dzieci bezpieczne i że ciasteczka piec możesz.
Dzieci niech się bawią.
Pozdrawiam serdecznie i ciepło!
Iza ty napisałaś u mnie rano ale na FB! I może zapomniałaś, że to tam a nie tu ;-))
UsuńJa też się cieszę, że u nas już dobrze :-) Dziękuję, że byłaś myślami z nami :-) I też pozdrawiam was ciepło :-)
Nie Iwonko, na fb to ja zdanie jedno napisałam. A pod postem napisałam więcej. Ale nie ważne już. Może nie zapisałam tego?? Taka byłam podekscytowana:))
Usuńcale szczescie-MARTWILAM SIE!to co widzialam w tv mnie przerazilo...
OdpowiedzUsuńtule mocno:*
Dziękuję :-) Na szczęście jest już po!! :-) Pozdrawiam :-)
UsuńIwonko, dobrze Cię dziś czytać. Trzymajcie się Zyczę Ci dużo siły. Utul córeczki, od wszystkich cioć z Polski. Byłyśmy z WAMI
OdpowiedzUsuńOch dziękuję bardzo! Naprawdę jak miło tyle dobrych dusz za sobą mieć :-) Wszystko skończyło się dobrze na szczęście :-)
UsuńHuragan to jest niesamowita siła, szkoda tylko, że tak destrukcyjna...
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że i Ty i Twoja rodzina jesteście cali i zdrowi - to najważniejsze :)
Na naprawy i porządki siła się znajdzie.
Pozdrawiam
Zgadzam się :-) Dziękuję za słowa pociechy i wsparcia. Pozdrawiam :-)
UsuńO rany aż mnie ciarki przeszły! Jak to dobrze, że jesteście cali i zdrowi! Cały czas myślałam o Was!! Przesyłam cały worek buziaków ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-) Cały worek to chyba ponad nasze siły ;-)) Pozdrawiamy też i ściskamy was :-)
Usuńi ja już jakaś taka spokojniejsza...i tego telefonu już tak wszędzie ze sobą nie noszę!
OdpowiedzUsuńmartwiłam się o Ciebie i Julitkę bardzo...jak z Tobą rozmawiałam twarda byłam,ale jak się tylko rozłaczałam nerwy mi puszczały i najchętniej cały czas bym na lini była!
Ogromnie się cieszę że nic Wam się nie stało!choć straty jakieś tam są,ale czym one są w porównaniu do tych co w tym huraganie bliskich stracili...boli mnie to bardzo,i smuci...:(
Ściskam cię mocno Kochana!!!
Paulina, ty to naprawdę jesteś nie z tej ziemi ;-) Dziękuję za wsparcie i bycie obok :-) Buziaki :-)
Usuńjakie to dziwne relacje sie tworzą w tej blogosferze...dziś rano obudziłam się...patrze sobie w moje wielkie połaciowe okno nade mną...piękne słonko ale wieje....zimno..i co?? myślę sobie...ciekawe jak tam u Iwonki...jej córeczek...coś nie pisze...czy cali,czy mają prąd...czyli moge spokojnie pic kawkę...to dobrze...to dobrze...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Qrko, dziękuję.. kawkę pije się już wyśmienicie :-) Z dachu na razie woda na głowę nie leci bo nie jest tak bardzo uszkodzony, więc naprawdę kawa Jacobs Gold z Polski smakuje wyśmienicie na tej amerykańskiej ziemi :-)
UsuńIwonko mogę się tylko domyślać przez co przeszliście i co czuliście , współczuję i cieszę się że to już jest przeszłość i że Wy cali i zdrowi :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się cytat: " Przyszłość jest prezentem , jaki robi nam przeszłość " ...
Życzę szybkiego powrotu do zwyczajnej radosnej codzienności ...
Ściskam mocno !
Dziękuję Kasiu :-) Choć w sumie nie wiem nawet czy tak właśnie masz na imię.. ale domyślam się, że tak ;-) Piękny cytat :-) Codzienność już nadeszła.. już dziś myślę gdzie mam jechać i co załatwiać i już mi pranie wychodzące z kosza w oczy kole.. i okruchy na podłodze.. a jeszcze przed chwila jedyne co się liczyło to, to żebyśmy byli cali.. szybko się człowiek regeneruje .. ja szybko się regeneruję znaczy :-) Dziękuję raz jeszcze :-) za to że zaglądasz i wspierasz :-)
UsuńDobrze ze wszystko w miarę dobrze się skończyło.Z przerażeniem śledziłam wiadomości w tv.Zniszczenia straszne ale dobrze że jesteście cali i zdrowi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję Iga :-) Największe znaczenie ma właśnie to, że nic nam nie jest :-)
Usuńo rety! jak dobrze,że nic wam się nie stało.
OdpowiedzUsuńDObrze dobrze :-) Dziękuję za troskę i pozdrawiam moją nową obserwatorkę :-)
UsuńUfffff.....
OdpowiedzUsuńno uffff... i to jeszcze jakie ufff!! :-) Dziękuję za bycie obok :-)
UsuńIwonko kochana ja te kilka dni spędziłam pomiędzy chłopcami, lekarzem, a to z syropkiem, z termometrem, z chusteczką. Aktywnie i w biegu. I jedna myśl wciąż o Tobie i Julittce. Nieustannie. Czy nic Wam nie będzie, jakie to uczucie być w epicentrum tak potężnego huraganu. Takie żywioły mnie przerażają. To gra o coś najistotniejszego. O życie. Dreszcze i cisnące się łzy. Wzruszenie po Twoich wpisach na Fb, na które nie zawsze zdążyłam odpisać. Iwonko ogromnie, ogromnie się cieszę, że już po!!!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że dzieci tak szybko nie zapominają. One mają to w sobie, i będą miały do końca w życia, takie rzeczy się pamięta. One mają tylko zdolność do szybkiego przechodzenia do rzeczywistości:)
No na pewno dzieci nie zapomną o tym co się działo nigdy. Chodziło mi właśnie o to zapomnienie takie zwyczajne, że już szykują się w myślach na Halloween jak ja jeszcze ciarki mam na całym ciele ze strachu..
UsuńDziękuję Ci Ada za wsparcie i bycie obok :-) Pozdrawiam i do usłyszenia :-)
Iwonko, jednak Ten na Gorze czasami słucha (no jak mu się ktoś prawie drze do ucha to ciężko nie usłyszeć ;) )
OdpowiedzUsuńWszystko można odbudować, naprawić, rodzina jest tylko jedna i w takich chwilach tylko ona się liczy.
Jacy my malutcy jesteśmy wobec sił natury. Wydawałoby się, że człowiek zdominował już wszystko i wszystko ma pod kontrolą... to nadal jednak natura pokazuje kto tu rządzi.
Ciesze się, że dziewczynki tak szybko wróciły do normalności, dzieci są niesamowite.
Ściskam was mocno :)
I my was ściskamy :-) Dziękuję Iza za te słowa Twoje wszystkie :-) Cieszymy się, że już po i wracamy do normalności dzień za dniem :-) I choć dzieci jeszcze nie mają szkoły bo prądu nadal nie ma w części miasta, to już zwyczajność marsza w naszym życiu gra :-) Dziś moim zmartwieniem było, że do bułki tartej (do kalafiora) dałam masło słone a nie zwykłe i teraz nie gra mi to w całości ;-)) Jak widzisz nie tylko dzieci szybko zapominają ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo sie cieszę, że Jesteście zdrowi i nieucierpieliście fizycznie, to najważniejsze, jak to będzie to z resztą sobie poradzicie, przeciez Jesteście zgraną drużyną :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki i wiary , że będzie dobrze!
Dziękuję Iwona! To chyba prawda, że niezła z nas drużyna :-) Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńJestem;););)
OdpowiedzUsuńPrzejmujace sa te zdjecia a jeszcze bardziej przejmujaca jest swiadomosc ze to obok nas. Bliziutko.
Pamietam, jak wiele lat temu tlumaczylam swojej Zuzi, ktora sie bala huraganow, ze huragany owszem sa u nas ale najczesciej na Florydzie...
A ze u nas naprawde rzadko...A tu dla nas drugi prawie na przestrzeni jednego roku...
Biedne dzieci sa w tym wszystkim... I ciagle mysle, ze te z wybrzeza mialy swoje lale i ksiazeczki. Plakaty na scianach. Miejsce ulubione do budowania domkow z klockow. A teraz nie maja. Nie maja nawet gdzie spac. Serce mi peka.
Dla nas, na szczescie, ten huragan okazal sie tylko lekcja, z ktorej mozemy wyciagnac kolejne wnioski.
Ja też Nadce tłumaczyłam ale nie że są rzadko u nas.. tylko, że nie ma ich wcale! że nas nie dotykają, że na FLorydzie są właśnie.. a tu proszę ;-/ Ja też o tych dzieciach myślę z wybrzeża.. bo rodzice to rozumieją, że trzeba odbudować itd.. a dzieci pytają pewnie kiedy będę mieć klocki swoje? a kiedy kupisz mi tyle laleczek co miałam? a kiedy pokój mój będzie już dobry.. oo matko ciężko ciężko.. dobrze, że już jest po wszystkim.. z resztą musimy sobie wszyscy radzić. Buziaki Julka :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie myślałam o Was... Jak dobrze, że już po wszystkim. Mnie to nawet ciężko sobie wyobrazić takie zagrożenie... ja zawsze myślę, że mnie nic z takich rzeczy nigdy nie spotka, tak na zasadzie wyparcia chyba... że to tylko w tv widać... A przecież w obliczu sił natury wszyscy jesteśmy bezsilni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja też do niedawna myślałam, że tylko w TV takie rzeczy widać! A jednak niespodziewanie... Pozdrawiam Cię sówko :-) I dziękuję Ci za to że myślałaś o nas :-)
UsuńNo właśnie :-) rzeczy to tylko rzeczy.. stracić cały dom to tragedia życiowa.. ale stracić jakieś patio czy kominem.. to już grzech by było narzekać! Pozdrawiam i dizękuję za bycie obok :-))
OdpowiedzUsuńhey !!! my tez ucierpielismy troche , ale nie tyle co Wy !!! my mamy tylko drzewa w dole ..... ogladalas pogode na srode i czwartek zapowiadaja mozliwy storm system !!! tez mam wpis na blogu o zniszczeniach :( choc zdjecia tylko z naszej dzialki ... My juz mamy prad i tu w condo i na budowie , linia plaz jeszcze uszkodzona :( domy rowniez poplynely wiadomo nie wszystkie , ale no niestety :((( Moja Mama to w szoku , wogole wszyscy jestesmy w szoku , ale z punktu widzenia tylko mojego , znaczy naszej dzialki , my mocniej dostalismy od zeszlorocznej Irene !!! , bo mielismy zdecydowanie wieksza strefe wojny ..... a i w condo nas podmywalo , teraz mielismy WIELKIE SZCZESCIE !!!
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
http://www.colonial.mojabudowa.pl/
To gdzie ty dokładnie mieszkasz?? Wiem, mówiłaś mi już kiedyś, że całkiem blisko, ale jak wam podmywało condo to musisz chyba gdzieś bliżej wody mieszkać tak? NO my po Irene sprzed roku nie ucierpieliśmy nic! Nasi przyjaciele za to bardzo ucierpieli a teraz nic.. także każdy żywioł jest inny i każdy idzie swoją drogą.. zawsze ktoś ucierpi.. za każdym razem może ktoś inny.. i chyba na całe szczęście! Cieszę się, że was jakoś ominęło najgorsze! Pozdrawiam! Byłam już na Twoim blogu i zdjęcia widziałam! Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńJa jestem z Connecticut .... Jak byla Irene w zeszlym roku to glowa szla tylko jakies 20-25 mil od naszego miasta .... przyniosla ze sobe duuuuzo deszcze , choc fala nie byla taka wielka , ale mielismy problem w condo , bo tu mamy mechaniczy drain system i bylismy nieprzygotowani na brak pradu .... Teraz sie przygotowalismy i bylo ok .... Irene wylamala u nas na budowie okolo 20 drzew , nie przyszlo mi do glowy , ze na nastepny rok przyjdzie Sandy , bo ta Irene to byl taki event ..... chociaz biorac pod uwage historie zdarzaly sie huragany wczesniej :( Sandy wylamala dla nas tylko 2 duze drzewa i jakies poboczne oczywiscie i polamala reszte , ale to nie tyle co Irene !!! w condo nie mielismy klopotu mimo braku pradu , bo nie Sandy wszak przyniosla ogromna fale , ale u nas prawie wogole nie padalo .... Najwiekszy wiatr zanotowano u nas w miescie 82 mile !!! Irene szla z 90 mil dla naszego miasta akurat .....
Usuńto ja wlasnie zalorzylam konto google
Usuńhttp://www.colonial.mojabudowa.pl/
Mój tata też mieszka w Connecticut!! Ale Irene nic a nic nie zniszczyła u nich.. U nas przy Sandy odnotowano ( w moim miejście) 81 mil na godzin.. jak była Irene nas nie było w USA, byliśmy akurat na wakacjach w Polsce! ALe po powrocie zastaliśmy cały dom i wszystkie drzewa na miejscu .. a teraz wszędzie na około drzewa połamane.. domy uszkodzone.. och dobrze, że już po! Mój tata mieszka w Greenwich, CT :-) Ciekawe czy blisko ;-)
Usuńnie tak blisko , bo Greenwich to lezy na obrzezach CT , czesc nalezy do NY , 4 exits bodajze do CT nie jestem pewna , ode mnie to jakies 30 min jazdy :)))) poza tym to masz bogatego Tate :D , bo w Greenwich mieszkaja tylko Ci , co pelne portfele maja , no ja nie naleze do Takich .... my to skromnie w Shelton sobie zyc bedziemy juz niedlugo :))))
UsuńP.S. Greenwich mocno oberwalo tym razem :((( Co u Twojego Taty ??? Wszystko ok ?
http://www.colonial.mojabudowa.pl/
wiesz co .... to bedzie dalej niz 30 min .... !!! hm ..... moze 40-50 min nie jestem pewna , nie jezdze tam ..... tylko czasem ;) na lafayette :) napewno znasz :)
Usuńhttp://www.colonial.mojabudowa.pl/
U taty ok :-) Jedne małe drzewko połamane.. wiśnia czy coś takiego ;-) no i prądu nie było.. ale tata ma generator taki na cały dom więc i tego nie odczuł. Pozdrawiam Cię serdecznie i do usłyszenia :-)
Usuńzapominalam dodac do wody wcale nie tak blisko mamy bo ok 10 km , moze mniej jakies nie wiem 10-12 swiatel ..... hm .... chyba Ci tymi komentarzami zasmiecam troszke , przepraszam , zapominalska jestem xD
Usuńhttp://www.colonial.mojabudowa.pl/
Iwonko, już dawno przeczytałam, że ten paskudny huragan sobie poszedł i że u Ciebie wszystko dobrze. Musze się przełączac na tą lepszą przeglądarkę, żeby do Ciebie zaglądać, a wolę pracować na starej;)) To przyzwyczajenia;))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteście cali i zdrowi:)
NO ja też się cieszę :-) Ola ja nie mam tej nowej przeglądarki i mi wszystko działa!! nie wiem może to o coś innego chodzi?? Mimo trudów zawsze tu słówko napiszesz i za to dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńCudownie, że u Was dobrze!!!
OdpowiedzUsuńtak tak cudownie :-)) Pozdrowienia i fajnie, że wpadłaś :-)
OdpowiedzUsuńWydaje się nam jacy to wielcy jesteśmy, jacy ważni i nieposkromieni. I raz na czas dostajemy klapsa takiego, żeby się nam nie wydawało to co nam wydawać się nie powinno. Wielki Gazda zarządza swoimi włościami w niepojęty sposób. Trzymajcie się tam za wielka wodą. Pozdrowienia od górali spod samych Tater:)
OdpowiedzUsuńJa również pozdrawiam górali spod Tatr :-) a swoje pozdrowienia ślę spod Philadelphi ;-)
OdpowiedzUsuńJakbym na nowo wróciła do tego dnia! Strach ogromny, bo nie wiadomo co się wydarzy, co się stanie, jak silne będzie, co zniszczy. Rok wcześniej na skutek Irene straciliśmy samochód i możliwość wyjazdu za pracą, która dosłownie dnia kolejnego na męża czekała. Po trzech dniach w schronisku dla powodzian ja wróciłam do Polski, a mąż kątem pomieszkiwał u kolegi. Jedno z tragiczniejszych wydarzeń w moim życiu, pogrzebane marzenia o naszym wspólnym kąciku, nasze wspólne mieszkanie odłożone na rok z powodu tych strat. Po roku, już bez samochodu, ale za to razem, w pierwszym wynajętym mieszkanku drżeliśmy co to będzie. Byliśmy razem, wyposażeni w suchy prowiant i świeczki czekając co się wydarzy. Wielu szkód w naszych okolicach nie było, drzewa połamane, linie trakcyjne zerwane - na całe szczęście Sandy nas oszczędziła. Ale i tak na słowo huragan mam ciarki na całym ciele, bo straty w naszym życiu, połamane życia i połamanych ludzi jakich wtedy spotkałam nie zapomnę do końca życia.
OdpowiedzUsuńMi ciarki przechodzą po plecach na samą myśl.. my w czasie Irene byliśmy w Polsce akurat na wakacjach... oszczędziło nam to nerwów.. dom nie ucierpiał. Ale dom przyjaciół ucierpiał bardzo.. szkoda słów ;/ Chciałam Ci Asiu powiedzieć, że sprowokowałaś mnie swoim ostatnim komentarzem pod postem "amerykańskim" no i napisałam nowy post ;) odpowiadając ci szerzej można powiedzieć ;) teraz tylko muszę zrobić całe mnóstwo zdjęć i w przyszłym tygodniu post opublikuję ;) dziękuję Ci za to :)
UsuńBardzo mi miło Iwonko! Aż mi się buzia sama się śmieje do ekranu :) Ja tu cały czas sukcesywnie nadrabiam Twoje wszystkie wpisy na blogu. wciągnęłam się na całego! :)
OdpowiedzUsuń