Nie wymażesz kiepskich wspomnień. No trudno wydarzyło się. Wyryło w pamięci.
Nie zamienisz chwil byle jakich na jakościowe.
Nie zaciśniesz powiek, nie odepchniesz i nie udasz, że czegoś nie było.
Z tragicznych chwil bajki nie uczynisz.
Z dramatu komedii.
Jest taki przepis….
Sensu kropel pięć i może osiem znaczenia. Wymieszać. Kilka łez. Wstrząśnięcie garnkiem, machnięcie łyżką. Minuta krzyku z odrobiną zawodzenia. Dziesięć pytań DLACZEGO. Nerwowo unieść pokrywkę. Wymieszać szybciej. Doprawić do smaku żalem i rozgoryczeniem, takim wypielęgnowanym, z najlepszych zbiorów. Zagotować.
Najesz się potem tak ugotowaną zupą. Nałykasz szybkimi chałstami.
Odejdziesz od stołu syta. Nieszczęśliwa. I zła.
I tak codziennie. Dni mijają a my pochłaniamy zupę naszej zagotowanej przeszłości.
A co się stało, nie odstanie się. Nie zmieni się pod naporem naszego zadręczania się.
I nie warto tracić czasu. Przeszłość nie stanie się bezpieczniejsza ani inna, choćby nie wiem ile łez z oczu naszych upłynęło. Teraźniejszość natomiast może.
Jutro można ugotować nową, całkiem inną zupę.
Choć przepis na starą wyryty w głowie nie zniknie, nie uleci w zapomnienie.
Pielęgnowanie żalu, smutku, pretensji, zamyka nas na nowe, zdrowe momenty.
Mówi się nawet, że żeby zaistnieć mogły dobre emocje, to trzeba zrobić im miejsce. Uwolnić przestrzeń w duszy i umyśle. Pozbyć się tych złych.
Pogodzenie się z tym co było, ujarzmienie własnych rozpamiętywań, choć lekki uśmiech w stronę jutra, pozwala odetchnąć.
Od tego co było.
I daje nadzieję. Na to co będzie.
Choć i popłakać trzeba. I wyżalić się. Poobwiniać. Najeść się tej zupy. Byle nie za długo. Byle nie przegapić...
Bo życie jest jak miseczka truskawek. Możesz zjadać z ogonkami a możesz odrywać.
Żeby to jeszcze było takie proste. Nie jest. Wiem to dobrze. Ale nieproste nie znaczy trudne. Siła naszych szans zawiera się w chęci i nastawieniu. Jak zwykle. Do znudzenia :)
Dla zainteresowanych, klapeczki kupione tu.
Dla zainteresowanych, klapeczki kupione tu.
i.w.
Przepis na zupę świetny, warto jednak sobie zadać pytanie czy aby na pewno powinnyśmy ją gotować... Czy ona nas nakarmi czy raczej powoli od środka będzie truć i niszczyć. Wiele w życiu przeszłam, nie było łatwo ale dzięki Bogu wszystko się wyprostowało i ułożyło:) Gdybym dziś żyła wspomnieniami z przeszłości, nie potrafiłabym docenić teraźniejszości. I nie mogę powiedzieć, że złych wspomnień nie ma, bo musiałbym je wyprzeć, a nie chcę. Są ale w zamkniętej już szufladce przeszłości, uczą mnie pokory i tego, że tylko dzień dzisiejszy jest istotny, tylko na dziś mam jakikolwiek wpływ i zdecydowanie lepiej się śmiać niż płakać :)
OdpowiedzUsuńAcha i jeszcze jedno :) Pięknie piszesz i pięknie żyjesz :) Dziękuję, że się tym dzielisz :) Pozdrawiam Aga :)
UsuńPrzeszłość nie zniknie. Ona zawsze będzie. MOżna się z nią pogodzić i uspokoić swoje emocje :) bo jak sama mówisz zdecydowanie lepiej się śmiać niż płakać. I lepiej nie tylko dla nas samych, lepiej dla otoczenia, rodziny, atmosfery w domu. :) Pozdrawiam Cię Agnieszko serdecznie :)
UsuńNo właśnie, trzeba znaleźć w sobie samym tą siłę do nie rozpamiętywania przeszłości i przykrych wspomnień, które niestety każdy z nas posiada. Faktem jest również i to, że kiedy posiadło się te nie chciane wspomnienia łatwiej docenić to, co dobrego nam się przytrafia :)))
OdpowiedzUsuńzdecydowanie łatwiej bo otwieramy się na czar życia obecnego :)
UsuńTo prawda i czym szybciej się tego nauczymy, tym prędzej będziemy szczęśliwi... Uściski Moja Ty:***
OdpowiedzUsuń:) uściski też :)
UsuńOj, za dobrze, za blisko znam przypadek takiej kucharki, która pichciła zupę z żalu i rozgoryczenia i karmiła nią wszystkich dookoła, z dziećmi włącznie. No, ale dzięki niej wiem, że tak nie można! Także jest i pozytyw :)
OdpowiedzUsuńSentencja o truskawkach świetna! Ostatnio też się raczyliśmy, jeszcze nie takimi słodkimi, naszymi, ale zawsze. Bez szypułek, oczywiście!
BTW... zawsze, kiedy tak piszesz, Iwonko, zastanawiam się, czy to na własnym przykładzie, czy z obserwacji, a jeśli tak, to jakich... ;)
Paulinko czasem piszę o sobie, czasem bo dostałam jakiegoś maila który mnie poruszył, czasem piszę bo widzę coś, bo słyszę, bo mam dość, bo mam chęć :) większość o mnie jednak tu jest :) A co do przeszłości to oczywiście że każdy z nas jakąś ma i pewnie każdy znajdzie w niej coś do roztrząsania. Akurat tutaj nie o mnie. ale mogłabym i o sobie podobnie napisać :) Uściski :)
UsuńIwonko, najlepiej tę zupę od razu wylać do śmieci. Nie smakować i nie rozsmakowywać się w niej... wieloletnią niestrawnością to grozi.
OdpowiedzUsuńKtoś mi bliski kiedyś powiedział: przeszłość niech zostanie przeszłością, to zamknięty rozdział. Jak album ze zdjęciami. Można zajrzeć od czasu do czasu, ale liczy się tu i teraz, bo teraz tworzymy i przeszłość i przyszłość.
a tak w ogóle to odgrzewane obiady nigdy nie są tak dobre jak te, ze świeżych produktów przygotowane ;)
:):) no jasne że ze świeżych :)
Usuńa ja (dzień dobry) dodam jeszcze pocichutku jedną przyprawę. szczyptę, albo garść - trzeba wybaczyć. wybacz i sobie i "im" jeśli jacyś bohaterowie naszych zup się pałętają w ich historiach :)
OdpowiedzUsuńp.s. tak się zapatrzyłam na tę kukardkę, i myślę "ki diabieł, po co jej te klapeczki (obok truskawek)" i dopiero na drugim zdjęciu zauważyłam hahahaha
wiesz teraz myślę że zapomniałam dodać tam słowa "wybaczam" zapomniałam! a to bardzo bardzo ważne.. to wybaczenie. niesamowcie oczyszcza i uwalnia przestrzeń na to co dobre właśnie :)
Usuńdlatego Ci doprawiłam tę potrawę, a raczej po przemyśleniu: deser
Usuńbo to powinno być takie odrębne danie, nie przystawka, raczej po...
wybaczyć - to bardzo ważne, oczyszcza i uwalnia przestrzeń - dokładnie :)
Ja też sądzę, że bez względu na wszytko trzeba wybaczyć...nie zapominać...ale wybaczać :)
UsuńLubię zupę ale Tą staram się nie gotować:)
OdpowiedzUsuńPięknie oprawiłaś to w słowa!!!!
dziękuję :)
UsuńBywa trudno, ale też się staram nie pielęgnować w sobie smutku i żalu. Byłoby jednak łatwiej jakby i druga strona też się starała i powiedziała to jedno słowo "przepraszam" bo co z tego jak ja wybaczę, jak z drugiej strony ciągle zacięcie, ehhh. :(
OdpowiedzUsuńwiesz ale sęk w tym żeby nie oglądać się na innych.. wybaczyć pomimo, pogodzić się pomimo, uspokoić serce pomimo.. to nieziemsko trudne ale można! oglądając się ciągle na tą drugą stronę, ciągle wijemy się w przeszłości i niefajnych emocjach...bo ja wybaczyłam o ona?? a on? zacięty taki! i co z tego? niech żyje w zacięciu i nieszczęściu.. ja będę żyć inaczej! bo nie chcę by on (ona) układał mi życie.. sama je sobie ułożę :) Uściski :)
UsuńWystarczy odrobina chęci i wiara,że jutro też jest dzień który będzie lepszy od poprzedniego!!!choć dobrze wiemy,że nie mozemy się zadręczać to i tak czasem nas to dopada...czasu niestety nie cofniemy ale możemy sprawić,że nie będzie już takiego drugiego!
OdpowiedzUsuńczasem na wszystko można sobie pozwolić. ale czasem. my zapominamy się jednak często .. tkwiąc zbyt długo w nieszczęściu..
UsuńIwonko :) walnę elaborat, mogę...? wiesz, dlaczego narodziła się filozofia...? to prosta sprawa, głównie dlatego, że szukamy szczęścia... każdy z nas szuka po swojemu, często błądząc po czyimś szczęściu... tych chwil, drapiących w gardło często trudno pominąć... mam takie i ja... te złe (choć minione!!) momenty codziennie potrafią zaorać żalem sporą część mojej duszy... a w blogowym świecie... trudno powiedzieć wszystko do końca... pomijając fakt, że jednokrotna "spowiedź" na niewiele się zda... trzeba by powtórzyć kolejne pranie... czasem z namaczaniem i wspomóc chemią na plamy... ale my tu w blogosferze wolimy pokazać ładniejszy profil... i taki też oglądać u innych... bo dół... ciągnie w dół... ;) niestety taka jest prawda, czy się to komuś podoba, czy nie...
OdpowiedzUsuńbojem siem, że mnie inni odwiedzający nakrzyczą... ale wiesz, wypiszę te słowa z języka prosto bez cenzora... bo sama jak wyżej wspomniałam, tej "zupy" za często smakuję... heh! bez cenzora powiem, ale nie wszystko... bo któż z nas odważy się powiedzieć... że wtedy... że ten chłopak... że za późno... że przeze mnie... że gdyby nie...
nie! tego lepiej nie mówić! ale wiem, gdy dusi... wiem! rozumiem! kiedyś na blogu swoim (który się już zmienił odrobinkę ;)... opowiedziałam kilka historii do końca (no prawie, ale naprawdę DUŻO!)i wcale lepiej nie było... i wiesz... skończę tę przemowę, bo mi się ciasto w piekarniku spali ;)
na finał powiem... szukajmy szczęścia w drobiazgach, w tych klapkach z truskawkami!!
buziaki Ślicznoto :))
no rzeczywiście elaborat :) Wiesz a ja w blogosferze pokazuję profil taki jak czuję :) ogólnie jestem radosna i piszę radośnie chyba ale czasem energia mi spada i wtedy smutniejsze posty pewnie powstają. Staram się być szczera.. bo jednak czytelnik to czuje :) i ja sama to czuję :)
UsuńCiekawe jak ciasto smakuje.. oj jaka mnie chęć naszła na ciasto mojej przyjaciółki.. ale bym zjadła :)
a ja pokazuję nawet tył głowy czasami ;))))))))))) Iwonko, poczęstuj się wirtualnie serniczkiem, był... pychota!!
UsuńNie gotuj tej zupy Iwonko, wylej czym prędzej, żeby naczyń nie brudzić, już lepiej mieć puste, gotowe na naprawdę smakowite dania:) Ja Ci proponuję zamiast tej zupy ożywczy koktajl:) litr źródlanej, dziecięcej ciekawości życia, kilka łyżek ekscytacji z tego, co przyniesie dzień, dojrzewające w słońcu plany, kilka ziaren nadziei, szczypta radości, poczucia własnej wartości - do smaku:)
OdpowiedzUsuńTylko ostrzegam, ten koktajl może zaostrzyć apetyt na życie:)
Ściskam Cię ciepło!
Ależ piękny przepis na koktajl :):)
Usuń"... żeby zaistnieć mogły dobre emocje, to trzeba zrobić im miejsce. Uwolnić przestrzeń w duszy i umyśle. Pozbyć się tych złych." Święte słowa... Nigdy błędów przeszłości nie naprawimy, nigdy też nie zapomnimy choćby nie wiem jak by się starać. Rękę im podać, pogodzić się, zaakceptować, miejsce na truskawki zrobić.
OdpowiedzUsuńPozdr.
Amen - by się chciało powiedzieć :)
UsuńAmen.
Usuń:)
Nie da się cofnąć czasu, nie można też bez końca rozpamiętywać...sama pewnie nie raz taką zupę gotuję i nie wiem zupełnie po co, niestrawności psychicznej można się nabawić... wolę zdecydowanie ten koktajl od "Alcydło Kr.", i właśnie niech zaostrza apetyt...i zagryzać truskawkami i cieszyć się tym co tu i teraz...ściskam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńno właśnie czasu nie da się cofnąć. więc po co ciągle za sobą ciągnąć przeszłość, wlec ją uwiązaną u nogi.. po co? by trudniej nam się szło? jak dużo łatwiej pogodzić się... i zaraz potem pożegnać z przeszłością.. zostawić ją tam gdzie jej miejsce. NIe wciągając w życie obecne. Będzie nam łatwiej, milej, przyjemniej a i otoczenie dostanie od nas pozytywną energię :)
UsuńZgadzam się w zupełności. Znam osoby, które tę zupę tak mieszają i mieszają i im smakuje i na drugie dzień też będzie i na trzeci też. I czasami nawet do stołu zapraszają i ciebie. Chodź spróbuj ! Smakuje ci ? Nie wiadomo co powiedzieć wtedy.
OdpowiedzUsuńAle nie jest łatwo. Nie jest to łatwa sztuka powiedzieć nie ! Dzisiaj ugotuję coś nowego!! A czasami ta zupa się nigdy nie znudzi.
Pięknie napisałaś Ty Iwonko moja kochana i mądra;)
dziękuję Julitko kochana i mądra :)
UsuńTak zupa, mysmy kiedys sprobowali z dyni i powiem, ze siedzielismy przy niej z dosc dziwnymi minami, taka cisza sie sie zrobila przy stole, nikt nie wiedzial co powiedziec, czy to dobre, czy jednak nie smakuje :) Ale ryzykujemy ciagle nowych dan i zmieniamy upodobania (to tak jak z ksiazkami, nie nalezy sie ograniczac jednym gatunkiem - mozna zyc ciagle kryminalem, ale od czasu do czasu komedia tez sie przyda). Klapeczki przesliczne, ale chyba u nas nie przejda :) Chociaz odkrywan ostatnio, ze i dla chlopcow pare fajnych rzeczy mozna znalezc :)
OdpowiedzUsuńNo lubie Cie Edyta :)
ja zupę z dyni uwielbiam :) I lubię kosztować nowych dań :) jeżeli nie są to owoce morza haha no to u mnie nie przejdzie ;)) choć wiem że takie zdrowe... a jednak nie dam rady jakoś :) Uściski Edytko :)
UsuńOwoce morza, no coz u nas chyba raczej to tez nie nalezy do dan glownych, a ostryga - jakos nie przemawia do mnie oslizgla galareta, ale powiem, ze robaczka juz kosztowalam, podobno ma duzo protein. Tak mi sie skojarzylo, jak bylam na nocy muzeow i zaliczylismy muzeum naturalne gdzie serwowali w czekoladzie i z historyjka, ze "moj 3 letni syn zajada jak mu mowie, ze calkiem smaczne sa" - to byla pani doktor od robaczkow, ktora przetestowala, ze dziecko wszystko zje jak sie go dobrze zmotywuje, a ile protein w nich jest - to chyba z 50 razy powtorzyla, w sumie dobrze wiedziec, jak nadejdzie kryzys bedziemy pajaki lapali i mrowki z ogrodka wyjadali ;P W ogole jakos ostatnio rano obudzilam sie z dziwnym posmakiem w ustach i mysle, ze tez zalapalam sie na jakas pajeczna porcje protein, wyluzowalam jak sobie tylko o tym przypomnialam ;)
UsuńIwka, czy to nie jest bo moim ostatnim e-mailu? ale post świetny, taki prosto z serca i życia a zupy gotuje mój mąż, całujemy
OdpowiedzUsuńNie, to nie ma nic wspólnego z Tobą :) Mąż gotuje pyszny kapuśniak z tego co pamiętam :) kwaśny i konkretny :) Buziaki :)
UsuńNo cóż... kochana, od czasu do czasu moja teściowa gotuje taka zupę, urządza nam piekło na ziemi i znika na kilka lat, potem pojawia się jak bumerang, kilka lat spokoju i od nowa i tak 25 lat...
OdpowiedzUsuńktoś ja skrzywdził... kiedyś coś się w głowie wydarzyło nie tak i gotuje te zupy latami, dręcząc najbliższych, lekarze mówią, ze to schizofrenia, że nic nie da się zrobić jak ona sama się nie zechce leczyć, a ona nie chce bo uważa ze cały świat jest zły a ona dobra i poszkodowana. Ale od czasu do czasu jak jest remisja, to trzeba przyznać, że gotuje wspaniale ;)). Od 2008 roku jej nie widzieliśmy... słowa piękne, prawdziwe i to się dzieje u każdego w jakimś stopniu, a życie pędzi i nie czeka, jak autobus ma swoje godziny i odjeżdża, nasze chwile te ważne nieraz odjeżdżają niezauważone, bo my tę zupę pichcimy zapamiętale i bez sensu... oby tonie stało się nawykiem
ukochiwania !
a co do szczerości w blogosferze... :)) to taki papierek lakmusowy, nieraz napiszę lub wspomnę o czymś...hmmm no może niepopularnym, może kontrowersyjnym, może o czymś, o czym nie wypada powiedzieć bo trąci uczuciami, i wtedy widzę po komentarzach komu co w duszy gra, zwłaszcza po tych, których nie ma... ale ! mój blog czyli jak to mówią mój cyrk i moje małpy, ja piszę z serca i tyle ;)) dlatego tak lubię Twoje posty ;)) bo z serca płyną
UsuńDziękuję Ula :) "mój cyrk i moje małpy" - baaaardzo oryginalne określenie :):) i trafne! :) A historia smutna. Nie podejmuję się komentowania tak osobistej historii. Pozdrawiam Ula serdecznie :)
UsuńO rany przegapiłam jeden post! Znaczy nie przegapiłam bo oczywiście go przeczytałam i napisałam komentarz w głowie ale czemu nie u Ciebie? :) Wybaczysz prawda?:)
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy... jaki ten post piękny... jak Ty to życie potrafisz pięknie ubrać w słowa... ja bym tak mogła Cię czytać do końca życia i mam nadzieję, że tak będzie!
Mi Adrian cały czas powtarza, że nie warto tracić czasu na tą właśnie Twoją przysłowiową zupę ;)
Buziaki Iwonko :*
Karolinko kochana :) nie musisz przecież każdego posta komentować! Ja wiem, że jesteś tam gdzieś obok, czuję to :) NO ale czy ja do końca życia dam radę pisać... nie wiem .. no nie wiem :):) Buziaki :)
UsuńNo pewnie, że nie muszę ale chcę! Ja zawsze z Tobą będę ;)
UsuńOj tak jednak czasem zupełnie nie zwracamy uwagi na wartość tego co jemy...a czasem mała zmiana diety na tą dobrą i od razu ciało i duch mają się lepiej!!
OdpowiedzUsuńabsolutnie tak.. a ja nawet postanowiłam zająć się jedzeniem (takim już realnym) na poważnie! Uważać na to co jemy jako rodzina. Bardziej uważać niż dotychczas :)
UsuńTo dobrze, szczególnie , że teraz banan bananowi nierówny, niestety - ale to chyba problem moralny naszych czasów, że niektórzy sprzedają strasznie złe rzeczy, a my tego sprawdzić nie szczególnie mamy jak :(
UsuńTak jakoś jesteśmy skonstruowani, ze człowiek wraca cały czas do przeszłości. Ale faktycznie, czasem trzeba wziąć się w garść i nastawić garnek na nową zupę:-)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńkażdego dnia, kiedy wydaje mi się, że dalej nie mogę, nie podołam, nie zdążę, padnę ze zmęczenia i już nie wstanę
OdpowiedzUsuńzaglądam tutaj w ciszy nocy, gdy wszyscy już śpią, w tajemnicy żeby nikt nie widział, podglądał...po to jedno, dwa, trzy zdania , nadzieję, siłę na następny dzień żeby wstać i brnąć do przodu....
bardzo Ci dziękuję...
ostatnio pomalowałam sobie paznokcie o pierwszej w nocy i miałam taką frajdę i kolorowe sny...
dziękuję Ci...
cudnych dni Ci życzę...
to ja bardzo Ci dziękuję. za piękno splotu Twoich słów. za oczy moje zeszklone teraz. za życzenia cudnych dni. I ja tobie życzę najcudniejszych :) siły dużo życzę każdego dnia nowego, tygodnia, miesiąca.. a potem to już samo pójdzie :):)
UsuńWitaj :) Czytam Twoje posty wszystkie i komentarze pod nimi ;) Sama bardzo rzadko komentuje ..moze dlatego ,ze nie chce urazic ,bo nie ze wszystkim sie zgadzam...No...ale jestem zodiaklna panna ,a wiec - glowna wada -nadmierny krytycyzm ;) z ktorym wlasnie walcze ,bo niestety przyjaciol on nie przysporzy ;) Bardzo ,bardzo zyciowy i madry ten Twoj post kulinarno -zyciowy ...a i komentarz Julitty tez krotki acz tresciwy i tak wiele mowiacy ...Sama jestem swiadkiem tak odgrzewanej w kolko zupy ,ze az mdli...:(Oboje juz w wieku emerytalnym ,bogaci ,dzieci "ustawione " pozakladaly rodziny ....Kiedy byl czas dorabiania sie ,intensywnej pracy ,wychowywania dzieci ....byli wspanialym malzenstwem ...Zazdroscilam ,ze w gosciach on podtykal jej talerzyki ,zagladal w oczy ,na wietrze otulal co by nie zmarzla i byl taki opiekunczy ....moj nie byl ! Kochalismy sie ,ale i walczylismy o byle co ...i tak minelo dziesci lat ...Dzisiaj kiedy dzieci poszly z domu ona gotuje codziennie taka "zupe " o ktorej piszesz ,a on tej "zupy "nie chce jesc ...Przez cale zycie cichy ,ugodowy ,powiedzial :" dosc"...Ona mowi ,ze on "potwor "....i chce zebym ja powiedziala ,ze gotowanie tej "zupy " ma ses ....a ja juz wiem ,ze NIE ! Pisze "juz " ,bo szkoda mi zycia na takie kulinarne eksperymenty :(Zaczelam" gotowac na slodko " ...i ...dziala ! ale do tej madrosci potrzebowalam ponad 30stu lat "gotowania "i dzisiaj zaluje tych zmarnowanych lat ...Pozdrawiam i zachwycam sie Twoimi fotkami szczerze:)
OdpowiedzUsuńMagdaleno :) zodiakalne panny to cudowne dziewczyny! :):) Jedna z nich jest moją życiową przyjaciółką, najcudowniejszą osobą jaką miałam szczęście poznać :) A Ty oczywiście możesz nie zgadzać się z tym o czym pisze..czy z częścią tego o czym pisze. Przecież ja nie liczę i nigdy nie liczyłam na to, że wszyscy się ze mną zgodzą. To o czym pisze jest bardzo subiektywne, moje, i właściwe dla mnie :)
UsuńWiesz a te 30 lat, o których piszesz, że zmarnowałaś to ja się z tym nie zgadzam! ;) Bo te lata może właśnie były Ci potrzebne by dojść do tego, do czego doszłaś swoimi myślami! Ja uważam, że każdy człowiek ma swoją drogą do przejścia.. czasem ta droga jest krótsza a czasem trwa 30 lat a nawet więcej.. Wszystkie doświadczenia i emocje nagromadzone podczas tej wędrówki są niezwykle cenne... niestety nawet te negatywne.
Bardzo dziękuję CI za ten długi komentarz :) i pozdrawiam serdecznie :)
Oj niektórzy z nas uwielbiają takie zupy jeść, pochłaniać i nie mogą jej tak po prostu wylać, ja raczej staram się zapominać, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że też czasami zamiast zapomnieć o czymś, przejść do dnia następnego z tzw tabula rasa myślę, rozmyślam, dzielę włos na 4, z fochem krążę i po co mi to, szkoda życia, czasu i urody żeby się złościć. Ale tak to pięknie ujełaś że od dziś zmieniam jadłospis, w lodówce czeka kilo truskawek, litr lodów i winko różowe to coś zdecydowanie lepszego niż jakaś zupa odgrzewana. Piękne zdjęcia klapeczek..i truskawek, uściski!!
OdpowiedzUsuńI tak trzymać Joanno :):):)
UsuńTaka tylko drobna uwaga nie lubię jak się do mnie mówi Joanno, Joasiu..po prostu Asia, Aśka, dla bliższych Asiunia, Asiulek:-))
Usuńwiesz nie takie mniam te truskawki ;) wodniste były ;) ale ładnie wyglądają przynajmniej :)
OdpowiedzUsuńSwiete slowa:-) Przeszlosci zmienic sie nie da:) Swietny tekst! Dzieki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
O.
ps. Widok z okna w kuchni piekny, uwielbiam zlewozmywaki przy oknie:-)
OdpowiedzUsuńwidok z okna niestety nie mój ;) aczkolwiek ja też mam okno przy zlewie :) tylko dość wysoko jak na moje 156cm ;)) no i z tego okna mi tyle że widzę niebo i korony drzew w oddali ;))
OdpowiedzUsuńNiebo I korony drzew to rowniez piekny widok:)
UsuńNa moje wielkie szczescie udało mi się odciac od złej przeszłosci, nie rozpamietywac, nie myslec za duzo... wyciagłam wnioski z błedów innych, niestety najblizszych mi osób i wiem, ze ich nie powielę... co do moich własnych zaprzeszłosciowych smutasów - z biegiem czasu straciły na znaczeniu, to co kiedys serce rozrywało dzisiaj jest ledwo sentymentem, jeszcze z usmiechem na ustach wspominanym, bo gdyby nie błedy, nie łzy i nie zawsze dobre wybory nie bylibysmy coraz dojrzalsi, madrzejsi i lepsi... nie widzielibysmy roznicy i nie umielibysmy smakowac dobrych chwil, chociazby tego ze słonce swieci, ze dziecko zdrowe a lody czekoladowe, pierwsze tego roku smakowały wybornie - małe rzeczy, ale takie kocham celebrować...
OdpowiedzUsuńTwoje słowa "co do moich własnych zaprzeszłosciowych smutasów - z biegiem czasu straciły na znaczeniu, to co kiedys serce rozrywało dzisiaj jest ledwo sentymentem, jeszcze z usmiechem na ustach wspominanym" a wiesz, że to nie jest takie tam sobie nic?? to wielka sztuka.. i wielu z nas tego nie umie..
UsuńA co do błędów zgadzam się absolutnie :)
Iwonko staram się właśnie choć lekko uśmiechnąć w stronę jutra... wtedy lepiej.
OdpowiedzUsuńA taką zupę czasem gotuje się długo i w tym warzeniu jest cały ból, i trwa, i trwa... I jak wtedy pomóc? Optymistom jest lepiej, prościej jakoś wtedy... a ja nijak nie potrafię pomóc mojej mamie...
bo ja wolę nadzieję, wolę uśmiech... choćby przez łzy to wolę.
Ściskam mocno!
Iza ale ja nie mówię o takiej przeszłości, o takim bólu... ja mówię o rozpamiętywaniu dalekiej przeszłości, sprzed lat, i pielęgnowaniu tego ból latami. Absolutnie nie ma to nic wspólnego z sytuacją Twoją czy Twojej mamy.. Na nadzieję i uśmiech i optymizm przychodzi czas.. w swoim czasie.
UsuńUściski Iza :)
Tak, ja zrozumiałam. Tylko czasem sobie myślę że jak ktoś jest rozgoryczony wewnątrz to będzie każdy ból rozpamiętywał i bebłał się w tej zupie.
UsuńPrzypomniało mi się jak zawsze ja w trudnych, krępujących sytuacjach reagowałam śmiechem, po prostu. "Śmieszka" mówili nauczyciele, ksiądz, pani w kiosku... Bo śmiech to takie lekarstwo było na wszystko. I najgorsze co można zrobić w życiu to chyba przeżyć je bez uśmiechu, z fochem na buzi i zmarszczonym czołem...
jak to sie stalo, ze nie widzialam powiadomienia o Twoim nowym wpisie? jakos przeoczylam.. no ale weszlam tu i widze, ze jest i od razu taki mocny wpis. Wiem, ze nie, ale poczulam sie jakbys to do mnie mowila.. juz nie teraz, ale jeszcze pare miesiecy temu... I Wlasnie niektore "menu" uzaleznia i tak smakje, ze nie chce sie sprobowac nowego.. ale jak sie potem sprobuje, to mozna zobaczyc, ze to inne jest rowniez dobre, a bynajmniej mozna sie do nowego powoli przyzwyczajac... I ja to robie min. dzieki Tobie :-)
OdpowiedzUsuńa ja się upieram, że dzięki sobie :) buziaki :)
UsuńPięknie napisane
OdpowiedzUsuńChyba każdemu z nas zdarza się ugotować taką zupę.. a później swerwować ją innym..
oby było ich jak najmniej!:)
Pozdrawiam:)
oby! pozdrawiam też :)
UsuńHmmm..znam smak i aromat tej zupy ktora gotowali mi wiele lat a ja to zjadałam wstawalam od stolu i znow musialam przy niej usiasc:( Odwagi nie mam i nigdy nie mialam by ja kiedykolwiek gotować,Tak jak piszesz dązyłam po trupach..nie wazne ile ich padlo aby przez reszte swego zycia jesc juz truskawki czasem z szypulka czasem bez...w moim domu:) Pieknie napisane.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńi ja ci bardzo gratuluję :) i pozdrawiam też :)
UsuńPo cholerkę pichcić zupkę jak mamy truskawki? Mogłabym je zjadać na wszystkie posiłki.Niech już będą te prosto z krzaczka. A taka zupa to tylko na kompost się nadaje i ewentualnie potem pod krzaczki truskawek.A odnośnie rozpamiętywania , to właśnie zastanawiam się co też mój mąż nabroił tydzień temu ,bo dostałam od Niego prymulkę w ramach przeprosin i myślę co on też takiego nabroił ,bo prymulka jet a ja nic nie pamiętam:-)
OdpowiedzUsuńhahahaha ale się uśmiałam z tej prymulki ;) często nawet nie pamiętamy co było przyczyną kłótni, nieszczęścia.. piękniej skupiać się na miłych rzeczach jednak :)
UsuńHej Iwonka, masz rację nie można zbyt długo karmić sie przeszłością nawet tą dobrą, bo to zawsze grozi znielubieniem i wtedy to co złe, tak wypielęgnowane, urasta do jeszcze straszniejszego a to co było dobre wzbudza fałszywe wrażenie, że nic juz teraz dobre nie jest i byc nie może , bo ja juz nie ta, miejsce, ludzie ... Wszystkie doświadczenia nas kształtują, złe tez dają czasem dobre rezultaty, jesli wnioski wyciągamy a nie tylko rozdrapujemy rany. Ale najważniejsze być tu i teraz :-)
OdpowiedzUsuńKochana, bardzo Ci dziękuję za takie miłe słowa dla mnie :-)
Buziaki i słońca dużo!
Ja wam też słońca dużo życzę, żeby ten śnieg do końca się roztopił :):) u nas go nie brakuje :) uściski :)
Usuńzupa indywidualna. bardzo...
OdpowiedzUsuńa ja zapraszam po wyróżnienie :):):)
dziękuję :)
UsuńPięknie piszesz :*
OdpowiedzUsuńhttp://pieknekosmetyki.blogspot.com/
dziękuję :)
Usuń