Kiedyś byłam kobietką. Podawałam walizkę mężowi czy chłopakowi.. no bo ja mam nieść?
Gwoździ nie lubię nadal.. no ale czasem wbijam ..skoro umiem ubijać schabowe machając młotkiem, to i gwóźdź jakoś się wbije.
Kobietką byłam niewinną i taką lubiącą być noszoną na rękach.. nieporadną trochę. Nic w tym złego. Nic. Robiłam swoje. Byłam zawsze odpowiedzialna. Ale lubiłam sobie czasem czegoś nie umieć, nie móc.... udawać, że nie umiem.
I wtedy cieszyć się, że ktoś zrobi coś za mnie. A ja odpocznę sobie, albo paznokcie pomaluję, a może poudaje, że jestem zmęczona taka.
Nadszedł jednak moment.
Pomyślałam sobie, że siłę w sobie mam wielką :-) Przełożyło się to na wszystkie płaszczyzny mojego życia. Super. Bo nic piękniejszego dawno mi się nie przytrafiło.
Czuć, że może się wszystko. Czuć, że ja i tylko ja mam wpływ na swoje życie. I tylko ja mogę zarządzać zdarzeniami, problemami, gromami z nieba i radościami obezwładniającymi.
Po raz pierwszy poczułam, że niemożliwe jest możliwe a konieczne zaczyna być niekonieczne.
Same plusy sobie myślałam.
I kobietka zaczęła być samowystarczalna. A ile radości to mi sprawiało.. ile zadowolenia, a zdziwienia.. bo, że ja? nie do wiary…i nawet TO? no niemożliwe.
Wszystko mogę, i ten gwóźdź już nawet.. to dlaczego mam szafki nie wnieść z samochodu na piętro.
A to i zniosę od razu starą. A to jeszcze i tamto..
Za Ciebie to mam zrobić?.. nie ma problemu zrobię.. bo czemu nie..
Tylko jak teraz być zmęczoną i malować sobie te paznokcie? Jak powiedzieć, że to mężczyzna zamawia hydraulika. Że on czasem też z dzieckiem może na szczepionkę…
Kobietką być. To piękna rzecz. Niezdarną czasem. Uroczo stojącą z tym kartonem do przeniesienia, nie wiedząc jak go ruszyć.
Zagubioną mniej lub więcej. I samowystarczalną czasem więcej a czasem mniej.
Bo to chyba o umiar chodzi.
Umiar. Znam to słowo. W teorii znam je doskonale.
Ale może jak we wszystkim, i tu potrzebna jest droga. Początek, środek i koniec. Wyboje, zakręty, rozdroża. Może muszę dojść do kolejnego wzgórza, by zobaczyć, co jest za nim.
Może przede mną ten umiar i samowystarczalność kontrolowana ;-)
Lubię robić wiele rzeczy sama. Lubię liczyć na siebie. Lubię myśleć, że mam moc. Ale czy ja nie lubię jak mnie na rękach noszą? Z tego co pamiętam.. to lubię :-)
Może i luz w życiu jest tak samo ważny jak odpowiedzialność..
Mój osobisty luz sprzed dwóch tygodni poniżej. I ten dzisiejszy też.. bo nigdy wcześniej bym tego zdjęcia wam nie pokazała.. Pokazuję, bo to właśnie ja.. lubię czasem pochodzić boso w ładniej sukience. Czasem pod kinem, jak szpilki uwierają.. zawijam jeansy i idę po parkingu do samochodu boso. Z dziewczynami moimi, które patrzą i pytają: mama, a nic Ci się w nóżkę nie wbije? I tak wtedy mi cudownie, że ktoś i o mnie się czasem zatroszczy.
i.w.
Jeżeli masz problem z wstawieniem komentarzu - odśwież stronę!
Jeżeli wstawiony komentarz wyświetlił Ci się 3 razy - nie przejmuj się! Będzie jeden po pewnym czasie.
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.
A ja zawsze zas taka samowystarczalna, a pozniej stoje i ta nozka tupie ze bys pomogl ruszyl sie do cholery !!! Wykrzyjujac ze lzami w oczach ze w tym zwiazku to ja ( bo tak w kazdym bylo ze ja sama) spodnie nosze! Zosia samosia pfff sie znalzla a pozniej zale sie ze wszystko na mojej glowie;) ja to ponOc najkochansza I do tulenia jak mnie glowka boli, bo wtedy taka nie poradna i nie krzycze nawet;) ale ja juz taki nerwus Ze nie lubie sie dwa raZy prosIc, i wiesz jaki posag do malzenstwa wnioslam?! Wiertare i wkretare a co:))) pieknie to Iwonko ujelas az Ci pozazdroscilam zes taka madra i taka idealna.... Ja dre te buzie o wszystko ze ja to wszystko sama,ze i na szczepionke sama ide, I do chydraulika musze dzwonic, a sama tak wszystkiego nauczylam! No bo przeciez ja musze miec wszystko idealne takie jak ja chce .... A pozniej placze ze wszystko na mojej glowie?! I dogodz tu Kobiecie?! Mnie sie nie da bo zawsze cholera jakby nie bylo cos jest nie tak:) ps. Piekna zes wiesz???? :* Paula Wiatruuu Czas;)
OdpowiedzUsuńNo ja też mam tak, że nabiorę na tą moją głowę... wszystko myślę, że mi się uda i że zdążę i dlaczego mam nie podjąć walki i starań.. a potem... no a potem płaczę, że nie wyrabiam się i nie mam czasu na to i na tamto.. ale uczę się uczę cały czas niezmiernie tego umiaru :-)) bo we wszystkim umiar Paulinko :-)
UsuńJa idealna?? Paulina.. mi jak i pewnie każdemu, daleko do ideału.. to, że dążę do ideału to jeszcze o niczym nie świadczy ;-)
Dziękuję, że wpadłaś i że tak dużo napisałaś :-)) ps. ja też i krzyknę i nóżką tupnę a i powiem 3 słowa za dużo.. ja też ;-)
Wonka, nigdy nie byłam kobietką. Nigdy nie miałam szpilek, z resztą... nie wiedziałbym jak się z nimi obchodzić... Niekoniecznie mi z tym dobrze. Podobno za dużo mam siły, podobno za bardzo jestem samodzielna...
OdpowiedzUsuńDlatego...
Pozdrawiam Cie z Twoją samodzielnością i lekkością kobiecości jednocześnie, bo tylko balans ma sens:)
Dziękuję, że wpadłaś i obdażyłaś mnie słowami swymi :-) A ja myślę, że w szpilkach byłoby Ci cudnie :-) NIc bardziej sexy niż silna kobieta w szpilkach ;-))) A zbytnia samodzielność to chyba tak jak i zbytnia uległość w dobrą stronę nie prowadzi... balans, tak balans jest najważniejszy.. no ale ludzie od zawsze mają problem z odnajdowaniem złotego środka.. bo gdzie on jest niby? ;-)
UsuńZ tymi butami w dłoniach wyglądasz jak taka 100% gospodyni z Wisteria Lane ;)
OdpowiedzUsuńI siłę też masz taką jak one ;)
OOOO matko Wisteria Lane ;-) No one to silne kobiety, tylko metody czasem dziwne mają ;-) Ja jestem mniej hop siup chyba jednak ;-))
Usuńona ma sile,nawet nie wiesz jak wielka...
OdpowiedzUsuńmysle,ze w kazdej z nas jest ta sila,o ktorej piszesz
lubie byc noszona na rekach,ale lubie tez samodzielnie powiesic regal i uzyc wiertarki...
zapomnialam dodoac,ze zdjecia sa piekne:)
UsuńDziękuję CI bardzo :-) Fajnie, że wpadłaś :-) Wiertarka i pomalowane paznokcie obok.. dla mnie to widok przepiękny :-) Ostatnio o tym właśnie z przyjaciółką dyskutowałam :-) Pozdrawiam :-)
UsuńHaha fajna jestes taka wyluzowana na zdjeciu.
OdpowiedzUsuńDoszukalam sie drugiego dna w tym co napisalas:)
Tak to cudowne jak sie ktos o nas troszczy. I strasznie wazne jest zeby zauwazac i doceniac. Zrobilas dzisiaj i to i tamto tez???? A jak ty dalas rade ze wszystkim??? I jeszcze zdarzylas pojechac do lekarza???? Ja mysle, ze wlasnie o to chodzi. Przynajmniej wiem ze u mnie wlasnie o to :)
Dla mnie samodzielnosc jest ogromna wartoscia. Widze to bardzo jak sie zastanawiam na jakie chcialabym, zeby moje dziewczyny wyrosly.
I chce zeby sie odnajdowaly i w szpilkach i w trampkach.
I zeby umialy poradzic sobie ze wszystkim.
Ale tez zeby u ich boku byl mezczyzna, ktory bedzie przepuszczal je w drzwiach i podawal reke przy przeskakiwaniu przez kaluze.
Tak dno podwójne ma ten mój post a nawet potrójne .. Kiedy ja się w trampkach odnajdę to nie wiem ;-) Późno już trochę w życiu.. a te trampki to tylko na łódkę... bo nawet na piknik to raczej nie ;-) Drugie dno odkryłaś pięknie moja Ty :-) Buziaki :-)
UsuńCudowne to ostatnie zdjęcia... cudowne wszystkie ale... to Twoje nieziemskie.
OdpowiedzUsuńKobiecość do potęgi en-tej :)
Dziękuję Ci bardzo :-)
Usuńczytam i czytam, długo czytałam. I co ciekawe pisać nie mogłam. Wróciłam, czytałam. Taka dziś przepracowana, bo lodówkę doprowadzałam do porządku i to co za lodówka i pod i w środku i żeberka w miodzie utopione musztardowo - czosnkowo, a potem jeszcze uszyłam jedna z dwóch kolejnych zasłonek, ornament jej pomalowałam, kółka założyłam. I wszystko to robiłam z myślą o tym, że los mnie nie nosi na rękach. Raczej ja go noszę. Pewnie dlatego, że mam siłę. Czasem myślę, że wszystkie doświadczenia jak się rzucą mi na szyję to tylko dlatego, że wiedzą iż je udźwignę - i sama ta myśl daje mi siłę, wiarę i zmęczenie, ale na końcu refleksję "dałam radę"
OdpowiedzUsuńA potem bose stopy umyję z trudu dnia, wcisnę w szpilki (w których biegam od niedawna - ale trampek nie wyrzuciłam hahaha) I pomaluję rzęsę zmęczoną zanim zamknie mi powiekę i dam się nieść na rękach
Piękna jest ta droga życia, która nas tak wiele uczy o nas samych. Ale najpiękniejsza była ta granica (jeszcze ją pamiętam) odkąd skończyłam te magiczne 30 lat poczułam się PRAWDZIWA, stabilna, silna, piękna...
I ile bym dróg wcześniej nie przeszła to wszystko się stało "po"
Lecę kończyć druga zasłonkę, Pa Iwonko. Dziękuje za to jak się tym swoim światem wewnętrznym dzielisz, to ja zawsze czytając mam wrażenie, że siedzimy razem, gadamy, śmiejemy się, grzejemy dłonie o ciepłą herbatę i podziwiamy swoje szpilki hahaha :)))))))
no niezły obrazek Maryś :-)) no a ja musiałam poczekać do swojej granicy dłużej niż ty.. 35 to u mnie był magiczny wiek :-) no lepiej późno niż wcale ;-)
UsuńJakie to piękne z tym losem i noszeniu na rękach.. ja z każdego Twojego komentarzu Marysiu wyciągam coś dla siebie.. wysysam z Ciebie Twoją mądrość i przywłaszczam :-)
Dziękuję, że wpadłaś :-)
o rety, zaczerwieniłam się...
UsuńWidzisz piszesz tak "szeroko", że znów to trafia w te moje różnorakie refleksje i zawsze powoduje, że mi się coś otwiera, na takie "pogaduchy" ;)))
Ty o kobiecości, ja o losie, Ty o noszeniu na rękach, ja o brzemionach życia ;)))) echhh... Jak widzisz ja tu zagladam, nie raz, nie dwa, nie trzy hahaha - Ty magnesik jesteś chyba
no widzę, widzę Maryś :-) i jak mnie to cieszy :-))
UsuńOj Iwonko jakie Ty czułe tematy poruszasz ...
OdpowiedzUsuńJa też z tych silnych co to zawsze sobie radzą ... ;) Teraz szczególnie, bo mój P. setki kilometrów ode mnie jest .... Ale zawsze zazdroszczę odrobinę tym kobietkom, które niby takie bezradne są ... myślę, że w każdej z nas choć cząstka małej księżniczki siedzi, która czułości odrobiny pragnie, kwiatka jakiegoś, wbicia gwoździa potrzebuje i pomocnej męskiej ręki ...
Chyba szpilki sobie muszę sprawiać i z Wami Dziewczynki przy tej ciepłej herbatce zasiąść ;)))
Pozdrowienia i uściski przesyłam
Też Cię ściskam Olga :-) Oj byłoby miło w tych szpileczkach, przy herbatce.. albo i szampanie ;-) Skoro Twój P setki kilometrów od Ciebie.. to tym bardziej w samowystarczalność popadasz pewnie.. a tak ta nasza bezradność czasem taka potrzebna.. Uściski :-)
Usuńno jak Ciebie nie kochać ?:)))) dziekuję ...
OdpowiedzUsuńProszę :-) Choć nie bardzo wiem za co mnie kochać ;-))) Dziękuję że wpadłaś :-)
Usuńi o ten umiar i zloty srodek najtrudniej....Gdy robie cos bo umiem, lubie, bo mam w sobie te sile , to nie krzycze! Krzycze, jak mam dosyc, jak nie chce....ale i tak w zyciu bywa, robimy bo musimy! i dumne z siebie jestesmy! i jest dobrze!
OdpowiedzUsuńAle gdy ponad sile nie trzeba, to milo byc Kobietka! i miec swiadomosc, ze umiem ale nie musze...i nie udowadniac nic na sile! chyba, ze sobie!
Tak sobie udowadniać jest najpiękniej :-) I umieć nie przejmować się co o nas myślą ;-) Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :-)
UsuńTen post..taki prawdziwy. Pamiętam jak machając rzęsami czekałam, aż mi mój mężczyzna drzwi otworzy, odkręci słoik, czy ponosi plecak. Później okazało się, ze sama przemebluje mieszkanie, nosząc meble z pokoju do pokoju, wytapetuje ścianę w salonie, wywiercę dziury na kolki. Jaki problem spakować wszystko do przeprowadzki dwa tygodnie przed porodem, czy z dwójka rozkrzyczanych dzieci zrobić zakupy świąteczne. Przecież sama wszystko mogę a i tym bardzo chorym mężczyzną się zajmę, bo przecież 37 i 2 to stan krytyczny i potrzebuje ciszy, okładów i rosołu na już.
OdpowiedzUsuńAz przyszły moje urodziny (nie powiem które)wstałam rano, wzięłam długi prysznic i nie słyszałam wcale dobijających się dzieci i nie słyszałam "gdzie śniadanie" i "w co ja mam się ubrać" "czy koszule mam uprasowana". Zrobiłam pełny makijaż, nałożyłam szpilki. Znowu zatrzepotałam rzęsami, dałam po buziaku i wyszłam na babskie świętowanie.... i nikt z głodu nie umarł, ofiar w ludziach nie było podczas mojej nieobecności...a gdy wróciłam mój mężczyzna przywitał mnie bukietem róż i słowem PRZEPRASZAM.
Teraz gdy mnie muszę to lubię poudawać niezdarna, nieporadna i delikatna. I częściej nakładam super wysokie szpilki i daje się zaprosić na randkę. Nie raz moja polowa widząc, ze ledwo idę niesie mnie do domu na rekach, lub ukrywa uśmiech gdy szpilki lądują w torebce a ja boso z restauracji wracam.
Iza z Ciebie to jednak kobieta w pełni :-)) Tak właśnie sobie Ciebie wyobrażałam :-) W tych szpilkach i czasem z tą wiertarką ;-) To dla mnie jest mega kobiece jak kobieta odnajduję się na pięknym przyjęciu ale też w domu podczas remontu ... Akurat mój mąż to od zawsze z dziećmi był i on nie wiem czy więcej nie robi przy nich i z nimi niż ja.. te wspomniane szczepionki to taka przenośnia.. może kiedyś się złoży to opowiem ;-) Fajnie to wszystko ujęłaś w tym komentarzu :-) Powinnaś pisać dłuuuuugie posty na Twoim blogu :-) A ja bym czytała i czytała :-) Dziękuję, że wpadłaś :-)
OdpowiedzUsuńNie chodzi tu o to, że mój mąż nic nie robi..robi sporo. W sumie po narodzinach Zuzy sama przejęłam role wszystkomogącej. Sporo czasu mi zajęło dopuścić kogokolwiek do niej. Byłam taka: zostaw ja posprzątam, ty zrobisz to źle i mala nałapie zarazków i znowu antybiotyk będzie. Zostaw ja ja umyje, ty jej uszko zalejesz i znowu szpital...i tak w kolo.
UsuńMusiałam dorosnąć, nabrać pewności, dystansu, ze pyłek kurzu jej nie zabije, ze ten luz na który pozwala tato nie doprowadzi do jakiegoś wypadku, a nawet jak potłucze to kolano, to wystarczy plaster i buziak.
Sama siebie w przysłowiowy róg zagoniłam i rozpuściłam rodzinkę. Miałam wrażenie, że gdy poproszę o pomoc albo przyjmę propozycje pomocy, to okażę słabość. Chciałam być silna, chciałam być samowystarczalna i pokazać światu: patrzcie na mnie, nic mnie nie złamie, mogę wszystko i nikogo nie potrzebuje, zajmę się wszystkimi i wszystkim.
Po latach mój mężczyzną stwierdził, że w pewien sposób chciałam się ukarać za to, ze urodziłam taka Zuzę.
Z wiekiem przychodzi jednak ten zloty środek, bo można być samowystarczalnym i można być słodką idiotka. Każda z tych postaw sama w sobie nie prowadzi do niczego dobrego, ale połączenie tego i wyważenie pozwala mi mówić o sobie: jestem kobieta, z cala swoja kruchością i siła jednocześnie.
Boże Iza pięknie to napisałaś!! Bardzo mądra z Ciebie kobieta. Ja miałam podobnie.. bardzo podobnie.. też przyzwyczaiłam.. nie tylko męża, ale całe otoczenie do pewnych zachowań.. ale już o tym dość! Wszystko przecież nadal w moich rękach! Mocno Cię ściskam kobieto krucha i silna jednocześnie :-)
UsuńW szpilkach nie umiem chodzić, nie nauczyłam się i chyba już nie nauczę ;) Ale oczywiście czasem gram taką nieporadną: sięgnij, przynieś, otwórz, pomóż :D Ale czasem jak walnę pięścią w stół, jak zaklnę, o wtedy wszystko mogę sama, i dom bym nawet sama zbudowała :D A tak naprawdę w naszym domu wszystko robimy razem, u nas nie ma podziału na męskie i damskie rzeczy. Mój mąż również chodzi z małm do lekarza, na plac zabaw, sprząta i gotuje, czasem nawet mi coś uprasuje i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
hahaha mówisz, że dom byś zbudowała nawet ;-)) podoba mi się!! pomysł i siła Twoja ;-) U nas jest podobnie. Mąż na równi ze mną wszystko robi :-) Robi nawet więcej przy dzieciach niż ja :-) O tych szczepionkach tam.. to przenośnia taka ;-) Pozdrawiam mocna kobieto :-))
UsuńJa z tych co woli sama.Sama gwoździe wbijać,malować,remontować.Jeśli coś umiem to to robię a jeśli czegoś nie umiem to się nauczę :)Noszenie na rękach nie dla mnie,nie ten temperament:)))szybko bym znudziła chyba:)
OdpowiedzUsuńA ja to tak bym chciała pośrodku ;-) Może i jestem pośrodku .. może tylko tego nie wiem ;-) Ja wiecznie swoje życie analizuję i wnioski często wyciągam dla siebie samej krzywdzące.. a potem myślę, że może wcale tak źle nie jest. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :-)
UsuńI ja lubię być samowystarczalna, samodzielna i niezależna, ale i lubię jak się o mnie ktoś troszczy. :) Jak patrzę na swoje życie to obiecałam sobie, że jak będę mieć kiedyś córkę to będę próbować jej wbijać do łepetyny jak ważna jest niezależność również i ta finansowa. Pamiętam to uczucie kiedy zarabiałam więcej od mężydła... piękne było, ale po roku się skonczyło, bo mężydło podwyżke dostał. :D
OdpowiedzUsuńUściski przesyłam! :)
Oj to jak podwyżkę dostał, to chyba jeszcze lepiej ;-) Wiesz.. dzieciom to nie zawsze da się do głowy wbić ;-) jak się starasz wbijać.. to często efekt odwrotny ;-) no ale jest cała masa dróg, które dziecko do wniosków własnych doprowadzi. I wtedy to daje efekt największy... Pozdrawiam również i ściskam :-) i dziękuję :-)
UsuńSuper trafne spostrzeżenia :-)
OdpowiedzUsuńmyślę, że większość z nas przechodzi etap kobietki, szczególnie na początku związku, ja tez go miałam w pewnym stopniu, choć zawsze byłam dość samodzielna zgodnie z zasadą "umiesz liczyć - licz na siebie". Lubie tą samodzielność-samowystarczalność, ona daje mi poczucie bezpieczeństwa, ale też czasem męczy, bo o niektóre rzeczy mogłabym poprosić męża, ale myślę sobie "oj, dobra, zrobie to sama będzie szybciej, i bez pytania "na kiedy ci to potrzeba?"
Tak więc w tym wszystkim jest pewien haczyk, niebezpieczeństwo, że zostaniemy z calą robotą same. Warto czasem reanimować w sobie kobietkę, udać bezradną, niezorientowaną, wtedy on sie znowu poczuje bardzo męski a my ... np. mandatu nie zapłacimy :-)
pozdrawiam cieplutko! ... i mam nadzieję, że mój komentarz wreszcie się opublikuje
opublikował się komentarz ;-)
UsuńIwonko, ja też na siebie sama wszystko biorę! Przyzwyczaiłam otoczenie do tego i teraz mam! Wpadłam niejako we własną pułapkę.. no ale dobrze, że już to wiem! Teraz tylko praca, praca i praca nad sobą i do czegoś znów dojdę :-) Kocham podnosić poprzeczkę samej sobie.. i mierzyć się z życiem. Kocham :-)
Pozdrawiam Cię i ściskam :-) i dziękuję za odwiedziny :-)
Czy Ty uwierzysz, że ja już chyba piąty raz to czytam i ciągle coś mi wyskakiwało, że albo nie dałam rady do końca przeczytać albo na komentarz czasu zabrakło. Ale w końcu się udało i chcę żebyś wiedziała, że nawet jak mnie nie ma to jestem;)
OdpowiedzUsuńI jak sobie tak dokładnie i uczciwie przemyślałam wszystko, to ja chyba, jakbym nie starała się oczu sobie mydlić, to na etapie tej małej kobietki jestem. I aż mi się wstyd zrobiło.. To znaczy są sfery w moim życiu gdzie potrafię być bardzo ale to bardzo samowystarczalna, gdzie tylko ja i nikt lepiej, tak mam np. z pracą. Ale jeśli chodzi o dom to tu zdecydowanie na tym ramieniu mojego męża się opieram i grzecznie młotek mu do wbijania gwoździa podaję i często jestem zagubiona i dzwonię do niego, że w pralce coś dziwnie stuka i.t.d I pewnie muszę się bardziej tej samowystarczalności nauczyć bo przecież wiem, że we mnie jest właśnie ta wielka siła, z której nawet sobie sprawy nie zdaję, tylko pytanie brzmi czy ja tego chcę? Bo rumieniąc się stwierdzam, że mi tak wygodnie, że on się mną opiekuje, pomaga i jest tym moim ramieniem bezpiecznym... Chyba jeszcze do samowystarczalności nie dojrzałam...
Droga Olu (tak tak wiem jak masz na imię, bo u Julity gdzieś wyczytałam między wierszami ;-)) A może jest wam tak idealnie i może właśnie tak ma być?? :-) Może wasz związek pięknie funkcjonuje i może mąż spełnia się i ty spełniasz się :-) Może nie ma się po co czerwienić? fajnie przecież zachować w sobie tą kobietkę ;-) dla mnie też fajnie brać życie w swoje ręce.. ale wierzę, że nie dla każdego ... a może droga Olu więcej w Tobie tej samowystarczalności niż myślisz? ;-)) Pozdrawiam i ściskam :-)
OdpowiedzUsuńJa jestem tak nie cierpliwa w pewnych sytuacjach, że muszę zrobić wszystko na już:)
OdpowiedzUsuńMój Jurek zawsze mówi powoli, nie spiesz się, zrobi się...
Ja wtedy mogę góry przenosić i jestem samowystarczalna, jak nie zrobisz mi teraz, to ja sama potrafię teraz i tu ..
Jestem po przejściach, po jednym rozwodzie i nauczyłam się liczyć tylko na siebie, choć teraz przy Jurku jest tak dobrze, tak dba o wszystko że czasami udaję że nie umię ;))
To ja Ci Jurka gratuluję :-)) i tego, że jesteś szczęśliwa :-) i możesz sobie czasem poudawać :-) Pozdrawiam i ściskam :-)
OdpowiedzUsuńFotki super, no i Ciebie zobaczyłam, miło poznać.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia
Izabela
No ja Ciebie puki co widziałam tylko w wersji drewnianej ;-)) No ale może pokarzesz kiedyś i w wersji ludzkiej ;-) Dziękuję, że zajrzałaś :-)
UsuńKobieta - taka silna, madra i zaden facet jej rady nie da. Odpowiedzialna matka, ostoja domu, a innym razem szalona, mala dziewczynka, ktora zmeczyly buciki na niebotycznych szpilkach! Fajnie byc kobieta, hihi. Taki najprostszy komentarz mi przyszedl na mysl :) Super post, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo fajnie fajnie :-) Zgadzam się Monika :-) I czasem mówię mężowi jak to ja mu współczuję, że tylko ciągle w dwóch garniturach na imprezy chodzi ;-) i że jak nudno ma w szafie.. i na głowie itd ;-)) a ja mam prawo społeczne do popisu :-) a on ma owszem.. ale pewnie mniej społeczne ;-) Pozdrawiam Moniczko :-)
UsuńOj, teraz już wiem- rzeczywiście masz siłę. Ogromną i piękną siłę. Przyciągnęłaś mnie z daleka i wiem ,że nie da się już o Tobie zapomnieć albo zagubić gdzieś w powodzi blogów.Teraz już nie.Całusy
UsuńDziękuję.. bardzo takie słowa dodają mi sił i wiary, że to moje pisanie jest po coś.. Fajnie, że zajrzałaś do mnie :-)
UsuńCzy ja bym chciała być noszona na rekach..hmmmm...no chciałabym...ale boje się:)))...właściwie t tak uczuciowo jestem...chociaż tak bardziej noszona przytulona:)))... ale fizycznie niestety nie możliwe..a szkoda...czasem żartuję do męża jak wpada na taki pomysł...,że jeszcze mu coś w krzyżu łupnie...no gabarytowo to nie ta bajka:))))... tak noszona to bym być chciała..ale jakoś tak stałam sie taka wszystko mogąca,że czasem sama mam do siebie żal... i tak czasem sobie dumam.-czy to już jest kobiecość?,czy już jej zatracenie? jak dalece nasi mężczyźni lubią jak jesteśmy samowystarczalne...a jak bardzo chcą być nam niezbędni...nawet z tym gwoździem.... wiesz Iwonko...mój mąż -jak czasem np.nie mama siły odkręcić słoika ...z dumą go otwiera i żartuję sobie ,że co ja bym bez niego zrobiła:>))...a ja wtedy zawsze mam gotową odpowiedź..np.kupiłabym otwieracz....zawsze się śmiejemy...ale może czasem warto być kobietką taką do końca....bezbronną...a nie regały nosić po schodach...i być dumną ,kiedy On wraca z pracy i pyta się kto mi pomógł...i nie mówić słodko..."ja siama"...Potem patrzę ..a paznokcie trz by pomalowac...ale nie mam siły:(....No to co? czas nauczyć się umiaru? tak..i chyba zacznę od dziś...taaaaa...juz to widzę....pozdrawiam:))))
OdpowiedzUsuńOch Qrko ty moja.. jak ty rozbawić potrafisz czasem ;-)) Ze słoikiem i kręgosłupem w którym może zdarzy się łupnąć ;-) Ale wzywam Cię do boju!! o swoją kobietkowość :-) Pozdrowienia :-)
UsuńNO może to i sposób ;-)) Babcia widać kobieta z głową :-) Pozdrawiam też gorąco i dziękuję za odwiedziny :-) no i za ten komplement taki miły bardzo :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Ci bardzo za komentarze na naszym blogu. To bardzo motywujące, że ktoś czeka na nasze posty. No ale tym razem o Tobie, Kobietko. Pięknie piszesz, piękne robisz zdjęcia, pięknie podchodzisz do życia. Naprawdę masz siłę! Gratulujemy i serdecznie serdecznie pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńJoanna i Jola
Ja też was ściskam serdecznie :-) Uwielbiam wasz blog więc będę zaglądać ciągle i ciągle :-) i czekać na kolejne posty :-) No i dziękuję że i wy zaglądacie do mnie :-)
UsuńJa jestem na etapie kobietki... ale sama zaczęłam zauważać jak wiele radości i pewności siebie daje samowystarczalność. Powoli zmieniam tok myślenia :)
OdpowiedzUsuńno tylko szkopuł cały w nieprzesadzie ;-)) Z niczym nie można przesadzić :-) ale jak bardzo ciężko o ten złoty środek! niezmiernie ciężko! Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :-)
UsuńWow! Ale laseczka z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńgdzie te czasy, gdy wracałam boso z imprez? :)
no ja też myślałam, że gdzie te czasy ;-) A tu proszę ;-))
UsuńTyle mądrości zawsze w Twoich postach... Nie mam dziś czasu pisać więcej - tylko tyle: JESTEŚ CUDOWNA! A ostatnie zdjęcie jest boskie:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :-))
OdpowiedzUsuńTwojego bloga znalazłam przez konkurs blog roku :) Warto było wpaść, zostaję na dłużej, podoba mi się to, co piszesz i jak piszesz...i nawet tę samą piosenkę lubimy You will never know ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poruszyłaś temat średniowystarczalności - ciekawe określenie. Dobrze było poczytać komentarze pod spodem, bo odnajduję w nich kobiety takie jak ja, te które nie potrafią oddać steru, poudawać takiej kruchej, słabej a potem nie dają rady, ale ciężko się przyznać...bo przecież taka silna babka i słaba? Wstyd...ale chyba wstyd przed samą sobą bardziej, że najpierw wytworzyło się mit silnej a potem ciężko w nim wytrwać. Tak to widzę pokrętnie trochę. Starasz się być supermenką, ale nie wychodzi zawsze, ale już nikt nie wierzy w Twoją słabość wtedy...ciężko to odkręcić i pozwolić sobie na to pokazanie swoich słabości. Myślę, że mnie zrozumiesz, chociaż strasznie zakręciłam się ;)
Pozdrawiam,
Magda
ale się zakręciłam z tym komentowaniem, nie zauważyłam, że jest opcja wyświetl więcej komentarzy, myślałam, że na stronie są wszystkie widoczne, ale coś mi się przestała zgadzać liczba komentarzy i doszłam do tego, wybacz za wzniesienie alarmu ;) i bałagan jaki Ci tu zrobiłam, wyjdę zaraz na paranoika ;)
UsuńMagda, o paranoję cię nie posądzę, nie martw się ;)) Oczywiście, że rozumiem co masz na myśli. Dokładnie rozumiem bo opisałaś przecież mnie ;) Bardzo dziękuję za mądry i długi komentarz i pozdrawiam bardzo gorąco :) I witam cię u mnie oczywiści :) Miło mi bardzo :) a teraz lecę do Ciebie na blog :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń