Mam tatuaż. Konik morski. Dziś dla świata schowany ale dla mnie wciąż jest tam gdzie zawsze. Był też kolczyk w nosie, była demonstracja siebie w niesprawiedliwym świecie, niezgoda na dyskryminację, na konwenanse, na wszystko co się napatoczyło.
Gdy miałam 16 lat świat był dla mnie inny. Niesprawiedliwy, niepoukładany, okrutny i taki duży.
A ja chciałam zademonstrować to, z czym się zgadzam, z czym nie zgadzam, no i przede wszystkim zademonstrować siebie. Coś na zasadzie: jestem tu! więc mnie zauważcie!
Kolczyk w nosie w małym liceum, małego miasteczka. Gdzie pani z fizyki buchała złością już na widok zbyt kolorowego sweterka. A pani z chemii w jednej chwili wiedziała jak mnie oceni na zakończenie roku.. pewnie mogłam nawet nie chodzić na chemię, bo mój los przestał być ważony dnia, w którym zaświeciłam "tym czymś" w nosie.
Ubierałam się inaczej. No i wieczny brak butów na zmianę.. a niby na co miałam zmieniać moje glany? Przecież nie na kapcie w kratkę.
Bywałam w innych miejscach. Interesowałam się inną muzyką. I dawałam tym samym do myślenia. Stwarzałam dogodne pole spekulacjom i plotkom.
A ile moja mama musiała przyjąć na tak zwaną klatę. Ile uwag pewnie musiała znieść od sąsiadów i nauczycieli. Bo dla nich nie byłam buntownikiem pokolenia. Byłam wariatką, która ma w głowie fiu bździu.
A jak mama radziła sobie z moją tapetą w pokoju, na której miejsca brakowało na napisanie choćby jednego zdania więcej? A zdania były przecież takie mądre, takie potrzebne na tej ścianie. Dawały poczucie przynależności do myślicieli tego świata. Oczywiście tych zacnych, bo większość była "bez sensu".
Ściana przynależności tak samo szybko przeminęła jak się pojawiła. Po powrocie z wakacji zastałam "piękną", nową tapetę w fioletowe kwiaty. Ja, buntowniczka, waleczne serce… i tapeta w kwiatki? Fioletowe??
Mamo, jak mogłaś? W czarne nie mieli? Ale mama w tym miejscu obdarowała mnie tylko pięknym swoim uśmiechem, podpierając się osobą swojej przyjaciółki.. no, że to nie jej wina tak całkiem, bo to one dwie rwały, one dwie klej mieszały, mierzyły, naklejały. Pewnie też obie były tak samo dumne ze swojej pracy no i oczywiście doboru tych fioletów. Byłam wściekła. Oburzona. Załamana. Napad furii jednak przerwały mi specjalistki od lepienia tapet. Wetknęły mi zeszyt w rękę.. tak na pocieszenie.. tak, że one nie takie złe…
Wszystkie ważne myśli moje. W tym zeszycie. Ze ściany spisane jedna po drugiej, mądra po mądrej, głupia po głupiej, przekleństwo za przekleństwem, wykrzyknik za wykrzyknikiem.. i nawet podpisy autorów. Tak, tych szesnastoletnich bojowników za wolność naszą i waszą. I czy się z tekstami owymi zgadzała moja mama czy nie, nie miało znaczenia. Zgadzała się jej córka i widocznie było to dla niej ważne.
Ale po co mi to wszystko było? Po co ten bunt? Po co mi teraz ta dziura po kolczyku? po co smok zakręcony wokół pępka w wieku trzydziestu paru lat.. ?
Dla wspomnień? tych dzisiaj chociażby?
A czego ja miałabym żałować w sumie? Niczego nie żałuję. I tych sukienek nienoszonych, które przegrywały ze spranymi rurkami, i tych ładnych upięć, których nie znały włosy moje i tego, że latem wolałam koncert Dezertera niż plażowanie w Międzyzdrojach.
I tego tatuażu też nie żałuję. Nigdy nie żałowałam. I wtedy gdy ten brzuch nosił w sobie dzieci moje a konik morski przybierał rozmiary przerażające pielęgniarki i lekarzy na sali. I wtedy gdy po porodzie taki jakiś pomarszczony wydawał się. I gdy na plaży ktoś zapytał czasem…a i skrytykował nie raz. Ja ten tatuaż mój kocham do dziś! Mam na brzuchu wymalowany kawałek mojej historii, kawałek życia. Jest częścią mnie. Częścią, któregoś z odcinków mojej młodości. Odcinka, który trwa do dziś.
Miałam prawo występować z kolczykiem na lekcji fizyki, i za chwilę go wyjmować bo pani patrzeć na mnie nie mogła. Miałam to prawo, próbować na każdej lekcji cały rok…a w kolejnym roku już nie wyjmować, bo każdy się przyzwyczaił, nawet pani od fizyki. Wygrałam walkę o swoje, zdmuchnęłam tę całą dyskryminację.. Może tylko dla siebie to wygrałam, może tylko mnie uszanowano.. bo byłam nieugięta, i walczyłam jak lew. Ale to przecież tak dużo! I jakie znaczenie ma stopień ważności sprawy.. czy to o kolczyk ..czy o ocean.. każda walka ma sens.
Może to teraz skutkuje w moim obecnym życiu. Może ta siła moja wcale nie jest znikąd. Może ulepiłam ją takimi buntami, kolczykami i tatuażem..
No i otrzymałam lekcję, to co tak bardzo lubię. Lekcję od mamy, która pozwalała mi zawsze w życiu wybierać. Zawsze mogłam swoim małym światem zarządzać. I dzięki temu ja teraz wiem, czym jest wolność osobista, czym jest danie dziecku swobody wyboru, kierowanie nim, ale nie narzucanie.
Kiedyś kolega mamy powiedział, że mój mąż to będzie miał ze mną ciężko, bo ja mam te swoje zasady z kosmosu…i jak tu sprostać, jak tu z taką babą żyć?
Tak, trwam przy swoim, walczę, wykłócam się, nie poddaję. Uczę świat jak ma mnie przyjmować. W mniejszym stopniu ja przystosowuję się do niego niż on uczy się mnie.
I to wszystko, aż śmiech się nasuwa, przez kolczyk, tatuaż i takie tam.
Moje dzieci nie są posłuszne jak baranki, nie są grzeczniutkie jak aniołki, nie kłaniają się w pół sąsiadowi, którego nie lubią. Mówią "hello" i to wystarcza. Wiedzą, że uczuć nie należy udawać. Że trzeba być grzecznym, miłym człowiekiem ale nie udawać, że się kogoś lubi, jak się nie lubi. Moje dzieci wiedzą, że nie muszą oddać zabawki na placu zabaw innemu dziecku, "podziel się bo Pawełek takiej nie ma". One wiedzą, że słowo "podziel się" już samo w sobie zawiera "chęć" wiec mama nie może wymóc na nich podzielenia się, bo nie będzie to wtedy podzielenie. Będzie to wykonanie polecenia mamy. Wiedzą jednak, że dzielić się warto, że to miłe, że komuś sprawia się przyjemność a i sobie też tym samym! Że dzielenie się można kochać i nie musi się ono kojarzyć z przymusem. I znają to uczucie, to takie jak się same decydują na podzielenie się. Czują się wtedy ważne.
Tak, dawanie wyboru małemu dziecku już, ma w sobie wielką siłę rażenia. Tak myślę. W ramach rozsądku oczywiście! Bo są rzeczy, których po prostu nie wolno i to też dziecko musi wiedzieć.
Ja dostałam w życiu pełen wachlarz wyborów dzięki któremu teraz nie boję się o swoje walczyć. I nawet gdy czasem na chwilę o tym zapominam, to czerpię z tego nieustannie. Jest to fundamentem mojej osobowości. Wiem, że jak bardzo czegoś chcę, to żadna pani od fizyki mi w tym nie przeszkodzi. I wiem, że warto zawsze podjąć ten wysiłek. Zawsze. Bo porażka jedna czy dwie.. trudno.. ale na końcu zawsze jest tęcza. Uwieńczenie wysiłków. Takie uwieńczenie bez względu na wynik walki. Co innego tu stanowi wygraną.
Czy my rodzimy się waleczni czy uczymy się być walecznymi? Czy rodzimy się posłuszni czy uczymy się, że to wygodne? Czy rodzimy się dobrymi ludźmi?
Ja myślę, że rodzimy się z predyspozycjami, które mogą stać się cechami lub nie, w zależności od gruntu na jaki trafią. A gruntem jesteśmy my rodzice. I mamy wielki, ogromny wpływ na to jakim człowiekiem będzie nasze dziecko kiedyś.
PS. Do wszystkiego dojrzewamy. Ja dojrzałam do tego, by pewne moje cechy przestać przypisywać przypadkowi, a zacząć rodzicom. Cechy, które myślałam, że po prostu są, nagle zaczęłam kojarzyć z przeszłością. Wciskać brakujące kawałeczki w układanki.
Dziękuję Ci mamo za wolność :-)
i.w.
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.
Zaczytałam się... Ty piszesz u siebie w nocy a ja z samego rana w pracy piję kawusię i sobie czytam... okazuję się że godzinę po wpisie:) i zdaję sobie sprawę że tak wiele rzeczy umyka mej uwadze. Nie zastanawiam się dlaczego jest jak jest. A przecież moje życie tak wielce się zmieniło... i przecież jestem kim jestem a to co było MUSIAŁO wywrzeć jakiś wpływ. To najpiękniejsze lata były! Najpiękniejszy czas i najpiękniejsze przyjaźnie, te na zawsze... I zdałam sobie sprawę właśnie że wszystko miało sens...Każdy bunt! I miłość każda!
OdpowiedzUsuńOch jak miło, że dzień zaczęłaś dziś od kawy i mojego bloga :-)) Bardzo miło się takie słowa czyta :-) Wszystko było nam potrzebne tak, to co dobre i złe byśmy teraz były tym kim jesteśmy :-) Dziękuję za poranek ze mną :-)
Usuńtwoje słowa bardzo zachęcają do myślenia:))...tak wiele rzeczy widzę u siebie,które dubluję od rodziców....ale jakże zastanawiają mnie nawet gesty,miny,które robie..kopia mamy...a potem jak widzę wzrok ludzi..kiedy jestem z moją bratanicaą ..ta sama energia...niesamowite podobieństwo..i ten charakter...czyli jednak predyspozycje...geny...podobieństwo środowisk...bardzo ciekawy post:))pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńDziękuję Beatko :-) i też Cię pozdrawiam w tym szczęśliwym dla Ciebie wrześniu 2012 :-))
UsuńBardzo, bardzo się z Tobą zgadzam, ja co prawda byłam ta "grzeczna" i nic z tych rzeczy nie nosiłam i nie miałam o których piszesz, ale miałam wolność wyboru, na tyle ile mi starczało odwagi, robiłam "swoje" czy dobrze, czy źle - miałam wybór i ponosiłam konsekwencje - taka linię wychowania przyjęłam przy dzieciach, i wiem, że "mogę sobie gadać" - no ja powiedziałam a co one zrobią to ich wybór i ich konsekwencje - wg starego przysłowia " jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz".
OdpowiedzUsuńMoje metody wiecznie wzbudzały kontrowersje wśród znajomych czy rodziny - ale na te chwile jestem bardzo szczęśliwa że mam takie dzieci jakie mam :))) - nigdy nie miałam z nimi kłopotów typu dorastająca nastolatka bo to co było uważałam za tzw. normę,miały wszelkie możliwości wyboru, okazało się że wybierały przeważnie dobrze, prędzej czy później wszelkie bunty ustępowały, morze sie wyciszało i życie płynęło dalej :)) Tak trzymaj kochana!!!
NO nie dziwię się, że Twoje metody wzbudzały kontrowersje.. w końcu w Polsce pokutuje jeszcze przekonanie, że dziecko to człowiek innej kategorii a zdolność do samodzielnego myślenia to dopiero wykazuje w wieku 18 lat.. ale to się już zmienia na szczęście :-) powolutku ale jednak. Bo przecież jak temu dziecku dasz wybór to ono się 100 razy zastanowi jaką podjąć decyzję bo wie, że tylko ono jest odpowiedzialne za to co za chwilę nastąpi.. a jak zabronisz.. no oczywiście, że się zbuntuje! bo co mu matko będzie mówić jak żyć ;-) Taka jest prawda :-) Dziękuję Ulu, że tak tu do mnie zaglądasz i śledzisz te moje losy i te moje próby pisarskie ;-))
Usuńświetnie napisane.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję bardzo :-)
UsuńJa też miałam 16 lat. I zielone włosy miałam. Kolczyk w brwi, brodzie i języku. Miałam swoje zdanie. Trzaskałam drzwiami. Miałam te ciężkie, niewygodne glany. Ale jakże one wtedy były fantastyczne. Nawet w upał 30 stopni były fantastyczne. I jak słyszałam gdy Tata mówił "ale dziecko, załóż sobie sandałeczki, tak Ci będzie lekko, wygodnie". Jak on mógł? Nic nie rozumiał. Sandałki? Słuchałam doorsów i j.joplin. A Oni to wszystko znosili. Te kolejne kolczyki, bunt, podarte spodnie. Cierpliwie czekali i tłumaczyli zniesmaczonym znajomym, że przecież ja nikomu krzywdy nie robię. Jak ja ich za to dawanie mi wolności kocham. Może dzięki temu nawet gdy znajdowałam się w towarzystwie wciągających i palących nigdy nawet nie przeszło mi to przez myśl. Nawet nigdy trawy nie pociągnęłam.. No bo jak? Jak ja mogłabym zrobić tym moim cudownym rodzicom, którzy tak mi ufają? Wiara za wiare, zaufanie za zaufanie, szacunek za szacunek. Tak, dziecko możemy ukształtować, podpowiadać, dawać lekkie sygnały, pokazywać, dawać przykład... I kiedyś święcie wierzyłam, że 80% naszego zachowania pochodzi z wychowania. Dziś wiem, że tak nie jest. Że nasz charakter, ten z którym się rodzimy można delikatnie nagiąć poprzez rodzinę w jakiej dziecko się wychowuje, ale nie jesteśmy w stanie zbudować wychowaniem człowieka. Ileż to przykładów mam wśród znajomych. Dwójka dzieci, tak samo wychowywane a całkowicie dwa różne światy. Z patologii wspaniały człowiek, z cudownej rodziny przestępca. Wiele siedzi już w nas. Ale tak, wiele jeszcze możemy... Ja miałam dzwony, rozciągnięte swetry, koraliki... Bunt to bunt. I ja swojemu dziecku dam na te bunt czas... To część naszego życia. Świetny temat poruszyłaś. Brawo!
OdpowiedzUsuńOOO zielone włosy miałaś?? i kolczyki gdzie?? matko boska :-) i jeszcze mieszkałaś w małej miejscowości.. no to wiesz o co mi chodzi z pewnością :-)) Ja swoje glany też w upał nosiłam!!!! i poodparzane stopy miałam, ale co tam ;-)) Dziadek kiedyś nawet zaprotestował, że ze mną nie pójdzie do kościoła.. mogę nie iść albo on nie pójdzie bo ja to i tak boga w sercu nie mam ;-)) ale poszliśmy razem bo babcia powiedziała, że skoro Boga nie mam, to tym bardziej powinnam iść a on mi na drodze stawać nie może ;-)) no u mnie wesoło było bardzo. Wiesz to tak jak napisała Olga powyżej.. że ma dwie córki i każda absolutnie inna.. ja też mam 3 córki i każda inna do bólu.. ale wartości z domu wynoszą te same dokładnie! Jedna zdecyduje się ich użyć, druga może nie.. ale dostały ode mnie fundament dokładnie ten sam. A przestępca z dobrego domu... wiesz może w tym dobrym domu rodzicie nie mieli czasu dla dziecka? a może bili, żeby nikt nie widział? a może to, a może tamto... nigdy nie wiesz do końca.. ja wierzę bardzo, że to my rodzice budujemy cechy dzieci naszych. Dokładnie my. :-) Dziękuję Julko za komentarz i odwiedziny :-)))
Usuńbyłam tu nie wiem ile razy i czytałam... Czy Wy do jasnej anielki ciasnej z JILITKĄ to możecie mi dawkować... jedna w poniedziałek, a druga za kilka dni, a nie ja tu czekam sucha jak pieprz i nagle jedna, za dzień druga...
UsuńA ja miałam naszyjnik z pestek arbuza i nosiłam taty koszule sporo za duże, ale zakrywały mój (jak wtedy myślałam) gruby tyłek - w rozmiarze 34 hahaha
I włosy miałam marchewkowe, to mi się kazano przefarbować, bo rude to fałszywe ponoć i lenona portrety malowałam pod obrazami na ścianie, bo nie mogłam jawnie, a myśli zapisywałam na luźnych kartkach, bo musiałam pisać na gładkich, a zeszytów bez liniii i kratek nie było i wkładałam te kartki pod dno szuflady, ale tatuaż zrobiłam już jako dorosła kobieta, był potrzebnym mi symbolem do zapamiętania, ale nie mam okazji go oglądać, bo jest między łopatkami hihihi
I dopisałam się pod Julką, bo jak zaczęłam czytać te Wasze rozmowy, to się przysiadam do stolika z kawką i gadulę z Wami
I WRÓCĘ!!!
hahahahah ok Maryś to ja będę 3 dni po Julitce pisać zawsze co? albo 4 :-) albo jak Ci pasuje?? ;-))) Ty sucha jak pieprz Marysiu ty :-) No naszyjnik z pestek arbuza.. ja o czymś takim w życiu nie słyszałam!!! a tyłek w rozmiarze 34 hahahahah ale uśmiałam się ;-))) taki wielki, że trzeba było go zasłaniać ;-) Ja miałam też tak 34, ale też był za wielki i nogi za krótkie, i biust za mały i włosy za kręcone .. a życie było niesprawiedliwe bo taka jedna Iwona miała wszystko ładniejsze .. no ale Iwona uważała, że ma wystający mostek hahahahaha nad piersiami tą część ;-)) no takie to były jaja :-) ALe to wszystko było potrzebne bardzo! By teraz nosić legginsy obcisłe z dumą i nogi krótkie pokazywać też z dumą ;-) i by w siebie uwierzyć .. a wiarę tą zdobyć samodzielnie, krok po kroku, powoli odkrywając tajemnice wagi państwowej: może te nogi nie są aż tak krótkie jak mi się wydawało? ;-) Dziękuję Marysiu za wierność w podglądaniu mojego skrawka świata :-) sucha jak pieprz ... no rozbroiłaś mnie tym ;-)
UsuńNo naszyjnik (ja o tym kiedys napisze, bo go niedawno przed przeprowadzka reperowałam) to ZEMSTA na arbuzie, który miał tyle pestek, że postanowiłam je ususzyc i nanizać na druciki, żeby mieć ozdobe był zachwycający, a wowczas słowo "recykling" nie było u nas znane, zresztą wtedy na sobotę i niedzielę nie mówiło się nawet WEEKEND ;)))
UsuńAle z tym pieprzem to poważnie - dawka emocji jaką we mnie torpedujecie jest niestosowna "na raz" serduszko mam jedno, krążenie słabe, więc litości hahaha
To oczywiście piszę wszystko przez rózowe okulary z radości, że mam przyjemnośc tak Was poznawać i taką bliskośc od serca Waszego prosto pod moje czuć jak okrycie pierzynką najczulsze ;))))))))
Dzieci nie mam ,ale zapamiętam Twe mądrości:)
OdpowiedzUsuńDzieciaki masz świetne a zdjęcia bardzo klimatyczne
Dziękuję Ci Iga :-) Jak kiedyś dzieci będziesz mieć (o ile zamierzasz w ogóle) to i tak będziesz mieć swoje mądrości i moje w niczym pomocne nie będą ;-) Każdy czuje sercem co jest dobre dla dziecka a co nie :-) Pozdrawiam Cię i dziękuję za wierne odwiedzanie mnie :-))
UsuńJa tak szybko bo dzieci mi placza:) Iwona ja mysle, zeby polaczyc tapete z wolnoscia, z wyborem nie kazdy potrafi. To wielka madrosc i Ty ja posiadasz. Gratuluje CI.
OdpowiedzUsuńA napisalas to wszystko w doskonaly sposob. Bardzo ciekawie, wciagajaco, tak ze nie mozna sie doczekac co bedzie za chwile. Bardzo mi sie podoba!!!
Dziękuję Julitko ty ma :-) Za napisanie choćby słowa zawsze.. choć w domu sajgon a kolejny kocyk czeka na uszycie.. za czytanie mnie pomiędzy wychodzącym ząbkiem Ady, bolącym gardłem Maji a przecieraniem blatu.. i to jeszcze w trakcie przeziębienia ..dziękuję dziękuję dziękuję :-))
Usuńjak bym czytała o mojej Marce ... ale z tatuażem czeka do 18 ;)))
OdpowiedzUsuńwychowanie dzieci jest strasznie trudne ... mam dwie córki i różną się od siebie chyba wszystkim, mimo że wychowywane w jednym domu ... wartości jednak przejmują te same ... ciekawam bardzo co z nich wyrośnie ... efekty powoli widać...
ja buntownikiem raczej nie byłam, może odrobinę - glany też nosiłam, KSU, Dezerter - to była moja muzyka ;) moja Mama to wytrzymała, pewnie i ja dam radę, choć dzieci czasem pomysły mają różne, ale rzeczywiście jak nie spróbują i nie przekonają się co dla nich dobre lub nie - czasem trudno to wytłumaczyć ...
Pozdrawiam ciepło
A ja się teraz zastanawiam czy ten tatuaż miałam jak miałam 16.. nie nie .. chyba 18 miałam albo i 19!! ale wciąż byłam dzieckiem mamy, z którą mieszkałam i szanowałam i uważałam, że muszę uzyskać jej zgodę .. choć prawnie już nie musiałam. Ale zależało mi bardziej na niej widocznie i jej słowie: TAK niż na tym, że zgodnie z ustawą z dnia.. mam prawo decydować o swoim ciele ;-) Właśnie.. ja mam 3 córki i też są totalnie rożne.. ale wartości te same.. i zawsze każda za każdą w ogień pójdzie.. a matce łzy lecą jakie to mądre te dzieci.. i że to niby moja zasługa?? no jak?? :-)) Pozdrawiam i dziękuję za komentarz i odwiedziny :-)
UsuńJasne, że Twoja Iwonko :)
UsuńStrasznie miło kiedy widzisz, że Twoje zdanie się liczy, albo widzisz, że to co "wkładasz " dzieciom do głowy przynosi efekty ... tak po prostu na co dzień...
Pozdrawiam :)
Aleee fajnie wam będzie tego 11 października! Zazdroszczę ;-) I jeszcze Białystok.. tak blisko mojego rodzinnego miasta.. i te białostockie ulice, którymi chadzałam ja dziewczyna z małego miasteczka przyjeżdżająca tam na wielkomiejskie zakupy ;-) Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam i miłego koncertu życzę :-)
OdpowiedzUsuńTatuażu nie odważyłam się zrobić, bo zawsze staje mi przed oczami widok 70 letniej babci z tatuażem i to mnie zniechęca :D
OdpowiedzUsuńZa to kolczyki owszem - w ramach buntu i na złość, np. w języku miałam przez 10 lat :)
A jeśli chodzi o dzielenie się, to kiedykolwiek słyszę "podziel się", przypominam sobie słowa jakiejś psycholog, już nie pamiętam czy usłyszane w tv, czy przeczytane: "a czy ty tak chętnie podzieliłabyś się swoją torebką? I to czasem z całkiem obcą osobą?" No ja nie :D
Pozdrawiam
No ja nie wiem jak to będzie jak 70 lat będę mieć ;-) ale wtedy to może jakieś techniki usuwania wymyślą ;-) No wypowiedź psychologa boska!! DOkłądnie tak to wygląda!! I jeszcze dziecko ma nie mieć jakiejś miny smutnej czy złej.. a przecież jest wściekłe.. Czy wstawisz kiedyś swoje zdjęcie na blogu? Ciekawe jak wyglądasz .. i czy ten kolczyk w języku by Ci pasował i teraz ;-))
UsuńNo proszę zaskakujesz mnie ;) Ja też mam tatuaż i to nie jeden... pierwszy dość malutki zrobiłam sobie jak miałam 15 lat. A drugi zrobiłam za pierwsze zarobione przez siebie pieniądze eh i jak ja tego żałuję!! Wszystko to było na złość i na pokaz... takie zwrócenie na siebie uwagi. Cieszę się, że Ty swojego nie żałujesz ;)Ja bardzo bym chciała przeżyć swoje życie tak by niczego nie żałować niestety mi się to nie udało no ale cóż człowiek uczy się na błędach ;) Kolczyki tez miałam... w uszkach pełno w pępku dwa, w języku też był ale wszystko powyjmowałam i bardzo bym nie chciała by Nikola popełniła te same błędy co ja. Tylko jak to zrobić??
OdpowiedzUsuńA co do Twojego tatuażu w ciąży ;) Też mam na brzuchu tylko trochę niżej... I w czasie ciąży była to piwonia a nie róża.
Kiedy lekarz robił mi cesarkę ku mojemu zaskoczeniu jako jedyny z całego 9 osobowego grona nic nie powiedział o moim tatuażu tylko zrobił cięcie po boku... Więc mam wyjątkowo oryginalną bliznę po cesarce ;)
p.s.
Ach jakie cudne zdjęcia ;)
oooo jej ty masz tatuaż i to nie jeden?? Ty?? ;-)) no widzisz ja bym się nie spodziewała ;-) WIesz Karolina ty jesteś bardzo fajną, mądrą dziewczyną i masz jeszcze mnóstwo czasu na akceptację życia taką w sensie nie żałowania niczego.. ja w twoim wieku...hahahahahahahah ale taka jest prawda! Ja w twoim wieku miałam w głowie kaszankę ;-) A z Ciebie taki spokój i mądrość życia płynie... A o Nikolkę boisz się to naturalne.. ja też się boję bardzo o moje dziewczyny..Bo ja miałam tatuaż a moje dziecko może mi przyjść i zechcieć np. ogolenia głowy na łyso i jeszcze na tej głowie zrobienia tatuażu albo i 5 kolczyków do kompletu... i oczywiście, że się boję! Ale wiem, że jestem wstanie postawić soline ramy poza które to dziecko nie może wyjść. Wewnątrz ram, niech robi co chce.. ale pewnych granic nie można mu przekroczyć! I mam nadzieję, że nie obgryzę całych paznokci z niepokoju i rozpaczy ;-))
UsuńPewnie byś nie przypuszczała ale co mieli ze mną w domu jak ja miałam 15-16lat... to nawet pisać nie chcę! Ale za to był to krótki czas i szybko zmądrzałam ;) Ale zdążyłam zrobić dużo głupot jak np. te dwa tatuaże w sumie to trzy ale jeden zakryłam drugim ;)
UsuńBaardzo bym nie chciała żeby moje dziecko miało tatuaż... ale jak to zrobić kiedy ona pewnego dnia przyjdzie i powie, że chce mieć? Co ja powiem jak ona mi powie ale Ty masz! Ehh nie wiem pewnie pójdę z nią i jeszcze za to zapłacę żeby tylko nie zrobiła tak jak ja na szybko bez zastanowienia, na złość wszystkim.
Mam nadzieję, że tych dalszych granic nigdy nie przekroczy, że będę dla niej kimś więcej niż mamą, że będziemy przyjaciółkami i będziemy mogły w każdym etapie życia się dogadać.
Mam nadzieję,że nie popełni moich błędów.
Okres buntu przeszedł chyba każdy, była to muzyka, kolczyki, ciuchy... nic tu nie dały mądre słowa rodziców (ucz się na moich błędach). Mądrzy rodzice pozwalają dzieciom popełniać błędy, potykać się i zdobywać własne doświadczenia. Rodzic ma być w pobliżu, wspierać, sugerować coś, ale z pewnej odległości.
OdpowiedzUsuńScenka domowa:
kobieta do męża (grupka dzieci bawi się w sypialniach na gorze)
- nie słyszysz tego wrzasku, co oni robią w tym pokoju?
- bawią się
- ale jakiś rumor, krzyczą, kłócą się, idź sprawdź
- zostaw, krew się nie leje to nie mam zamiaru reagować, niech uczą się jak przetrwać.
Pozdrawiam serdecznie. Iza :)
Scenka boska :-))) Tak samo jak się dzieci kłócą o zabawki... ja wkraczam jak zaczyna robić się bojowo, jak któraś chce którejś wymierzyć sprawiedliwość pięścią ;-) bo na to pozwolić nie mogę! Ale staram się czekać zawsze, obserwować i bardzo często jestem zaskoczona jak moje dzieci pięknie się na coś umawiają, godzą, może jedna jest bardziej zadowolona niż ta druga ale przyjdzie czas że i tamta podrośnie i nie da się siostrze tak łatwo.. i te dzieci chyba czują, że mają coś do powiedzenia, że jak się postarają to wypracują rozwiązanie.. czyż to nie najlepsza szkoła życia??? :-)) Dziękuję że wpadłaś i obdarowałaś mnie tym komentarzem ze scenką :-)
Usuńno zaczytałam się tutaj u Ciebie i trochę zasiedziałam... ale sama przyjemność bede zaglądać tutaj do Ciebie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i bardzo nieśmiało zapraszam do siebie :-)
no zapraszam zapraszam :-) Dziękuję za odwiedziny i komentarz :-)
UsuńIwonka jestes boska!!! Zawsze milo do Ciebie zajrzec, bo zawsze przeczytam takie slowa,ktore nakrecaja mnie na kilka dni...jedne wywoluja usmiech na twarzy , bo otwieraja sie te drzwi ,za ktorymi schowaly sie panie od chemii i ta od fizyki tez :)))) ale wiesz co Ci powiem, nie sa takie straszne,bylam tam na praktykach i pilam z nimi kawke!!malo sie nia nie krztuszac oczywiscie;) wyobrazasz sobie kawusie z pania B. ? :))) ale tak,pamietam ten Twoj kolczyk i glany ...dla mnie to bylo takie normalne, takie Twoje i do Ciebie pasujace,ze jak teraz czytam o tym buncie, to jakbym poznawala inna Ciebie, a to przeciez wlasnie Ty prawdziwa bylas...taka Cie lubilam i lubie Cie taka dzisiejsza tez:) lubie i podziwiam, karmie sie tymi Twoimi slowami o rodzinie i dzieciach...jestes wspaniala Matka i mysle,ze wiele z nas mogloby brac z Ciebie przyklad ;)choc wiem , ze dla swoich dzieci jestem najlesza mamusia;),mam jednak swiadomosc ile bledow popelniam,a tak chcialam ich uniknac .... no,ale jak juz wspomniala jedna z Twoich czytelniczek;) bledy tez sa potrzebne , na nich sie uczymy i one pokazuja nam i naszym dzieciom , w ktora strone isc , a z ktorej drogi lepiej zejsc..fajny post Skarzyniu :) buziak.
OdpowiedzUsuńŻebym ja jeszcze wiedziała kim ty jesteś ;-)) NIe podpisałaś się ale domniemam, że chodziłam z Tobą do liceum :-)) Ale że kawkę piłaś z panią B???? Matko kim ty jesteś zdradź że kobieto :-)) No a jak miał kolczyk nie pasować i glany i takie tam.. skoro ja taka cała byłam :-) spójna w swym buncie :-) i wiecznie dążąca do tolerancji.. takiej wiesz.. żeby to mnie tolerowano :-) Dziękuję za komentarz bardzo i pozdrawiam i ściskam mocno Ty nieznajoma kobieto ty :-)
OdpowiedzUsuńhahah, myslalam , ze jak napisze skarzynia , to rozpoznasz swoja wierna czytelniczke chmielke ;)))) przepraszam Cie Iwona, chyba faktycznie musze sie tu jakos zalgowac i przestac byc juz taka anonimowa :))) poprawie sie ;) do nastepnego...
UsuńMaryś ma rację, za duża dawka emocjonalna z samego rana może niekorzystnie wpływać na resztę dnia. Człowiek roztrzęsiony jest, pobudzony, papa śmieje się od ucha do ucha, tyle optymizmu naraz.. nie godzi się:) Iwonko kocham Was za te słowa z każdym dniem mocniej i mocniej!
OdpowiedzUsuńJa bunt swój nastoletni inaczej przechodziłam, niestety moja wolność zewnętrzna ubraniowa nieco była ograniczana, nie miałam czerwonych włosów ani kolczyków. Owszem miałam spore odchylenia od normy, ale buntowałam się raczej w słowach i myślach. Wszystko było takie niesprawiedliwe, o tym mogłam debatować godzinami. Słuchałam doorsów i nirvany, rozczytywałam się w depresyjnych filozofach... I po? Żebym teraz mogła byc tym kim jestem pełniej, bez wyrzutów, że nie zrobiłam tego lub owego:)
Ja też słuchałam Nirvany jak szalona :-)) Teksty znałam na pamięć i historię Kurta Cobaina ;-) Tak właśnie po to by teraz osiągnąć ten spokój, który w sobie mam :-) Przeszłam wiele etapów i mogę już być spokojna. Dziękuję za miłe słowa, za komentarz i odwiedziny :-)
Usuńja za to słuchałam cocteau twins do dzis głos Elki Fryzjerki (tak ją nazywalismy) jest w mojej muzycznej szafie jednym z tych anielskich, tych co wywołuje dreszcz na grzebiecie, a do tego oceany wspomnień ;)))))))
UsuńA Ty znów tak fajnie i tak w sedno trafiasz. Po prostu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Po prostu :-)
UsuńOk jakoś zajarzyłam jak zostawić ślad po sobie. Musiałam z Twojego profilu wejść wtedy jakoś inaczej strona wygląda. Trochę techniki i człowiek się gubi...
OdpowiedzUsuńAle nie o tym chciałam. Poryczałam się pod Twoim poprzednim postem. Jak ja dobrze znam Twoje odczucia.
A ja tęsknie za polskimi grzybami i jagodami, za polskim lasem...Ale ja się wzruszam jak o tym piszę...
Ściskam
Kasia
No ja też za jagodami tęsknię i za grzybami.. i też się wzruszam ..Dziękuję że zajrzałaś i zostawiłaś komentarz :-) Pozdrawiam ciepło :-)
UsuńWiesz co Iwonka, Twoje wpisy zawsze się czyta z przyjemnością od deski do deski. :)
OdpowiedzUsuńMam jednak chęć Cię pacnąć za to, że piszesz, że zdjęć nie robisz za dobrych. Więc Ci tu piszę Cholero, że zdjęcia robisz świetne i coraz lepsze i pod względem artystycznym i technicznym!!! Uściski ślę :)))
aaaaaaaa dziękuję :-)) te aaaa to okrzyk radości ;-) Wiesz ja się ciągle staram uczyć tych zdjęć.. nigdy jakoś mnie to nie pociągało i zawsze robiłam dzieciom zdjęcia tak wiesz na pamiątkę i aby cyknąć i byle czym itd.. a teraz zaczęłam uwielbiam robienie zdjęć.. szukanie odpowiednich skrawków rzeczywistości.. przymierzanie się z aparatem.. nawet leżę czasem na betonie albo na trawie, żeby lepiej coś uchwycić ;-)) i strasznie to lubię :-) i chyba coś zaczyna mi z tego wychodzić.. dziękuję Ci bardzo za te słowa! Twoje zdjęcia są dla mnie szczytem mistrzostwa! i od Ciebie ten komplement.. och wzruszyłam się aż :-) i dziękuję, że tu zaglądasz często do mnie :-)
UsuńZdjęcia cudne! i pięknie napisane. Wrażliwe i kobiece.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Iza :-)) bardzo dziękuję. I pozdrawiam :-)
Usuńczytam Ciebie z zapartym tchem :)hmmm, u mnie pozostały cztery dziurki w uchu :)a 16letnia Pierworodna pyta czy mogłaby mieć jeszcze dwie na co u mnie pojawia się grymas COO?Nie wystarczy Ci jedna? Czasami te wybory są trudne...pamiętna ściana z namalowanym własnoręcznie samochodem wyjeżdżającym wprost na oglądającego dzieło , plakaty Dezertera,Alians,Deadlock, Brygada Kryzys itd. to już wspomnienia ...jak dobrze ,że je mam
OdpowiedzUsuńAle super pomysł z tym samochodem wyjeżdżającym wprost na oglądającego ;-)) No moje dziecko narazie 10-cio letnie nie ma pomysłów typu tatuaż i dziurki w ciele gdziekolwiek.. ale co to będzie jak zaczną je mieć??? jak Twoja córka 16-sto letnia... no ja mam jeszcze parę lat spokoju ;-) ale będzie trzeba niedługo obmyślać plan.. jak tu i co tu ... żeby uczuć nie zranić, nadal być mamą cool a jednak żeby nie pozwolić na za dużo.. oj ciężko będzie ciężko.. Ja też Brygady Kryzys słuchałam :-)) Dziękuję za odwiedziny i za komentarz :-)
UsuńJuż wczoraj czytałam z wielkim zapłem Twojego posta, ale nie miałam czasu napisać, bo wiedziałam, że krótki komentarz nie zostawię.
OdpowiedzUsuńMając 17 lat, nosiłam dzwony szerokie, łańcuszki przeze mnie zrobione, bransoletki kolorowe i słuchałam The dors, dżemu, Pink FLoyd, do tej pory jak słyszę w radiu jakiś utwór z tamtcyh lat, uśmiecham się.
Jeździłam na koncerty do spodka w Katowicach, miałam paczkę znajomych z którymi zawsze weekendy spędzaliśmy u mnie w domu, tak, tak bywałam w weekndy sama w domu.
Mieszkałam tylko z mamą, która wyjedżała na weekndy.
Byłam raczej grzeczna, ale zagubiona, buntowałam się i najbardziej odbijało się to na mojej mamie.
Żyłam bez ojca, bez rodzeństwa, sama z mamą i tak całe życie, a między nami rózńie bywało, teraz mama jest mi najdroższa na świecie, każdą tajemnicę, każdą radość czy smutek dzielę z nią. Musiałam dorosnąć żeby to zrozumieć.
Och można by dużo opowiadać, jak wiele spraw wpłynęło na moje teraźniejsze życie, jak wiele się nauczyłam, jak wiele odwagi zdobyłam, ale potrzebowałąm do tego czasu, doświadczenia i błędów które popełniałam, ale dały mi spojrzenie na wiele spraw, nauczyły jak postępować w życiu.
Bo błędy są zapewne lepszym nauczycielem niż krzycząca mama, że tego nie można a ten pomysł to głupi.. żeby się czegoś w życiu nauczyć, trzeba czasem popełnić błąd i zobaczyć jak niefajnie jest. Wtedy nikt nam nie nakazuje: nie rób tego! - co powoduje tylko większy bunt.. Wtedy to my sami stwierdzamy, że już nigdy więcej.. a to już sprawa rozwiązana :-) Pozdrawiam Cię Olu serdecznie i dziękuję za komentarz i za odwiedziny :-)
Usuńmiło jest mieć znowu kontakt ze światem ( czytaj: internet), żeby Ciebie przeczytać;)
OdpowiedzUsuńkażdy ma swoje symbole....w weku 27 lat zrobiłam pierwszą dziurkę w swoim ciele;)pępek - nic wielkiego, ale dla mnie bardzo ważne....i choc mój mąż nie jest fanem, nie zdejme...
uszy przebiłam na 30 urodziny ,szczyt szaleństwa, nie?:) a jednak dla mnie symbol pogodzenia sie z moją kobiecością:)
jedni dostają prawo wyboru od rodziców, inni muszą sobie to prawo wywalczyć...
I tak trzymaj!!!!!! Podziwiam Cię! Za to, że choć tak późno, to jednak postanowiłaś o siebie zawalczyć! I te kolczyki w pępku i uszach są symbolem jak dla mnie :-) Gratuluję. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :-)
UsuńTak lubie czytac Twoje posty, a mam problem z wpisywaniem komentarzy, nie wiem dlaczego ?
OdpowiedzUsuńTen post także przeczytałam z wielką przyjemnością. Uruchomił w mojej głowie miłe wspomnienia niczym w filmie "Ile waży kon trojanski?" przenisłam sie w lata 90-te, takie szczęśliwe i kolorowe. O rany, jak ja chętnie, choć na jeden dzień, wróciłabym do mojego LO, i na imprezę do Max`a i pojechała na wagary moim turkusowym maluchem.
Co z tego wszystkiego zostało? no właśnie, jakś dodatkowa dziurka w uchu, pożółkła fotka, jakiś gadżet na dnie szuflady ale napewno, choć na zewnątrz tego nie widac, w środku mam dalej tego ... turkusowego malucha :-)
Pozdrawiam bardzo ciepło i dobrego tygodnia!
Iwonko dziękuję Ci bardzo za to że jesteś u mnie zawsze jak coś opublikuję :-) że zostawiasz te komentarze, tak dla mnie ważne :-) Cudownie napisałaś o tym turkusowym maluchu :-)) tak, ja też mam swoją ścianą wymazaną mazakami przez myślicieli epoki końca 20 wieku ;-) Pozdrawiam Cię gorąco ze słonecznej Ameryki :-)
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniały wpis - Twoje posty czyta się lepiej niż niejedną książkę - bo są niezwykle prawdziwe...
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie odważyłam się na żadne tatuaże, kolczyki w innych częściach ciała niż uszy... ale na pewno w jakiś inny sposób starałam się wyrażać siebie - najbardziej za pomocą muzyki i specyficznych ubrań. I wspominam to teraz z dużym sentymentem... ;)
Dziękuję Ci za te twoje słowa :-) Aż się kawą udławiłam prawie ;-) Jak ja bym chciała na chwile choć znaleść się w tych moich specyficznych ciuchach w moim Liceum Ogólnokształcącym.. w moim małym mieście.. I słuchać na dyskmenie specyficznej muzyki mej :-)))
UsuńDziękuję, że zajrzałaś :-)
trochę mnie ostatnio mało w wirtualnym świecie, ale w ramach przerwy w pracy wpadłam zobaczyć co słychać i znów się zaczytałam....
OdpowiedzUsuńuśmiechałam się czytając tego posta, bo jakże bliski on mojemu sercu... poszłam do "dobrego" liceum pełnego zdewociałych starych panien, w lenonkach (okularach) bez szkiełek, z tornistrem (jak dzieci w pierwszej klasie), w glanach, dziwnych kieckach... moi muzyczni idole byli tacy, że moja ciotka zawsze mówiła, że jak przyprowadzę chłopaka do domu to cała rodzina ucieknie, zaczytywałam się w stachurze (i czasem nie wiedziałam już czy to zachwyt nad światem czy skraj szaleństwa :D) okazją zjeździłam całą Polskę, dostałam na 18tkę mapę od kolegów z klasy a potem przyklejałam znaczki gdzie byłam .... a teraz :)))))) oj długą drogę przeszłam mam wrażenie od tamtej pory :)))), ale nie zapomniałam!!!! i kocham się za to, i walczę z moimi kolegami i koleżankami z pracy o ich święte oburzenie i o kolczyki naszych uczniów, i o dziwne fryzury, i czarne paznokcie u chłopaków (lakierem oczywiście malowane) i zdarzające sie wagary
oj tam, ja taka gaduła jestem, że nie umiem w dwóch słowach
fajowy wpis!!! tak mnie jakoś na wspominki wzięło, że teraz nie wiem, jak znów do pracy usiądę :)))
dziękuję Iwonko! wiesz że uwielbiam Cię czytać!!!
sylwia/romka
To ja dziękuję Tobie! Że mnie czytasz, że zaglądasz i że zostawiasz komentarze i że tak miłe słowa do mnie kierujesz :-)) Widząc teraz Twoje zdjęcie (bo gdzieś je widziałam na Twoim blogu) to uważam, że naprawdę dłuuuugą drogę przeszłaś ;-))) I ja też!! :-) Ale bardzo potrzebne było nam to wszystko, prawda?? Każdy jeden moment i wyczyn :-) To nas teraz buduje i daje siłę. Np. siłę do rozmów z koleżankami o kolczykach i paznokciach czarnych u chłopaków!! Boska jesteś!!!!! Ja bym też walczyła o większą swobodę ;-) Bo jak ten chłopak z paznokciami czy dziewczyna z fryzurą mają przy tym oceny ok, to dlaczego im zabraniać? ;-) A ja u tej Pani z fizyki miałam 4-kę. A to była kobieta tak wymagająca, że 4 to miały może ze 3 osoby w klasie! I nic mi kolczyk nie przeszkadzał w nauce :-) Dziękuję jeszcze raz, że zajrzałaś i że się rozgadałaś :-)) Pozdrawiam :-)
UsuńZ zainteresowaniem przeczytalam to co napisalas ....ale ....chciala bym uslyszec komentarz Twojej mamy ....Ja mogla bym byc Twoja mama ....mam dwie corki prawie w Twoim wieku ....Ze starsza byly problemy ,bo od dziecka byla harda i nikomu nie dala " sobie w kasze dmuchac " !i tak jest do dzisiaj ...Wiem ,ze ma racje ,ale ...po drodze zraza do siebie wielu ludzi ....a swiat jest ,jaki jest !!!Walczy o swoje ,ale jak widzi niesprawiedliwosc w stosunku do innych to tez !Szybko wyszla za maz ,urodzila synka ,zrbila mature z wyroznieniem ,skonczyla studia ....mlodsza dala mi popalic ,oj dala :(Problemy w szkole ,powroty nad ranem ,tzw zle towarzystwo...i z tym zwiazane takie tam ...nie chce wspominac cooo....Moje morze lez ,zeby za kilka lat nie siedziala z kubkiem na dworcu i nie bujala sie zebrzac na dawke ...:(Awantury w domu ...prawie rozwod z mezem ,ktory nie potrafil byc dla mnie wsparciem :( moje modlitwy ....i coooo? mialam nie walczyc ? dac jej swobode ? tak jak piszesz " wolnosc i wybor " ???Batalie wygralam ...tak mysle ...chociaz ciagle drze ,i boje sie o nia :( Mysle ,ze pomogla mi moja modlitwa i jej milosc ...trafila na wspanialego czlowieka ...Kocham moje corki jeszcze bardziej niz kiedys ...Zycze Ci spokojnego dorastania Twoich corek ,ale wszystko jeszcze przed Toba ....Pozdrawiam ...
OdpowiedzUsuńMagdaleno, moją mamą nie możesz być i nigdy nie będziesz..bo musisz być sobą :-) Ja mimo, że miałam okres buntu byłam bardzo dobrym dzieckiem. Więcej problemów mama miała z moim bratem młodszym..poważnych problemów.. łzy były i prawie że zawały serca.. Ja nie czuję się na siłach mówić CI co u was mogłoby zagrać a co nie. Wiem jednak, że dziecko bardzo bardzo potrzebuje zrozumienia, w obojętnie jakiej sytuacji by się nie znalazło i jak nabroiło.. a my widząc "jak nabroiło" krzyczymy w duchu z poczucia krzywdy i tragedii.. i mało kto jest w stanie powiedzieć: trochę Cię rozumiem, ale wytłumacz mi więcej.. bo pojąć tego czy tego nie mogę.. porozmawiajmy o tym co się stało.. Ja dziś już wiem, że mój brat był inny i były z nim większe problemy bo był dużo młodszy ode mnie gdy tata wyjechał i duże trudniej to znosił, był zawsze w cieniu siostry, która bunty miała takie nie do końca.. była jednak mimo wszystko dumą rodziny. A on był kimś, kto musiał za tym nadążyć, kimś kto musiał żyć z "sukcesem" siostry, i dawać sobie radę na co dzień z kiwaniem głowy ludzi w stronę mamy (oj Krysia jak ja Ci współczuję, ale córka choć Ci się udała) Jeżeli zrobiłaś wszystko co mogłaś ( a sama wiesz czy tak jest) nic nie wskórasz już podejmując kolejne próby.. czasem jak już czujesz, że na głowie stawałaś a ona nadal swoje.. że prawie rozwód, że noce nie przespane, że żyły wypruwasz.. to naprawdę nic już nie pomoże.. i czeka się na to, że w końcu córka zrozumie coś, co przez te lata jej dawałaś. Że się ocknie. A matce bardzo ciężko zostawić tak to jej życie własnemu biegowi.. bardzo ciężko.. bo chce ratować. Zawsze. Instynkt, troska.. itd. Cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze. I wiem na pewno, że to nie tylko miłość na jaką trafiła ją "uzdrowiła" to także Ty i Twoja troska. Wszystko może zebrało się do kupy. Czasem wysiłki nasze niby na marne czynione, raptem uruchamiają pozytywne zmiany a my nie podejrzewamy, że mają coś wspólnego z nami. Ale tak zapewne jest. Twoja córka znalazła miłość ale też miała zawsze Ciebie przy sobie. Nawet czasem złą i wkurzoną ale miała. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. I trzymam kciuki. Dziękuję za odwiedziny.
UsuńPS. To tylko moje zdanie, dziewczyny, która o życiu musi się jeszcze dużo dowiedzieć. Wszystko co piszę jest moim subiektywnym zdaniem i tylko i wyłącznie moim. Nie skończyłam psychologii i nie myślę, że mogłabym komukolwiek mówić co powinien zrobić a czego nie :-)
Ciekawie, całkiem ciekawie. Wrócę tu napewno ale teraz jestem w pracy i wokół mam pełno widzów. Piękne to co piszesz. Red nie ma tatuażu i chyba nie będzie miał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Red
Bardzo dziękuję, że zajrzałeś :-) Pozdrawiam
UsuńPrzede wszystkim dzięki za odwiedziny u mnie i komentarze .
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytałam i podpisuje się pod twoimi słowami . Moi rodzice też dawali mi dużą swobodę w dokonywaniu wyboru, choć łatwym nastolatkiem nie byłam . Czasem Mama mi mówiła jak będziesz miała dzieci to pewne sprawy dopiero zrozumiesz . Teraz mam 13 letniego synka i te słowa nabierają znaczenia .
Być buntownikiem wcale nie jest łatwe , ale warto być sobą mimo wszystko i wiem że moje dziecko też będzie sobą :)
Pozdrawiam serdecznie
No ja też tak myślę :-) Dziękuję, że do mnie zajrzałaś :-) Ja zaglądam zawsze do Ciebie, bo jest tam pięknie i nastrojowo i uwielbiam Twoje zdjęcia :-) Pozdrawiam z gorącej Ameryki :-) Dziś gorącej niezmiernie ;-)
Usuńjak mi się buzia cieszy, bo zobaczyłam znowu siebie z kolczykiem w nosie,w takiej kwiecistej fioletowej sukience no i martensach oczywiście-szczyt marzeń,takiej zbuntowanej słuchającej Brygady Kryzys i ta moja miłość punkowa do punka:)))
OdpowiedzUsuńChoć zbuntowana,zadziorna na tych zdjęciach uśmiechnięta jestem bo już wtedy kochałam żyć.
No u mnie jakoś tak podobnie było właśnie :-)) Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :-)
OdpowiedzUsuń