4 sierpnia 2012

rozpędzony ten czas



Otóż ja ciągle gdzieś gonię. Szybko robię masę rzeczy. Ja nawet szybko odpoczywam. Nie daję sobie często prawa do posiedzenia spokojnego.. takiego przez parę minut, nie godzin!
Bo w głowie wtedy walka, taka wewnętrzna, czy jeszcze chwilę pobyć tu, czy pędzić dalej bo coś jest już na już…
Szybko też sprzątam. Szybko chodzę. Dość szybko, bo w szpilkach przymusowo wyhamowuję. 
Szybko piszę na komputerze i dlatego wszystko zawsze mam podkreślone na czerwono.
Szybko budzę się rano.. bo ja nawet w wolne dni od pracy, szkoły, obowiązku.. nastawiam sobie budzik! Nie marnuje się czasu na sen przecież.
A jem jak szybko! Mój teść ciągle mnie upomina i przypomina, że człowiekiem jestem, nie kaczką. Ale ja się tylko uśmiecham i dalej łykam swoje. 
I ja szybko też myślę, szybko analizuję rozwiązania i podejmuje szybkie decyzje.
Nic prawie, nie zostawiam na potem. 

Ale jedno robię pomału.

Żyję pomału. 
Spieszę się z wieloma rzeczami w życiu, ale jednak żyję pomału. 
Pomału dniem każdym i kolejnym. Staram się, uczę się nie tracić nic z danego dnia. Nadać chwili znaczenie. Takie, które sprawi, że kiedyś chwila będzie sensem wspomnienia. 
I może nie doceniam idealnie. Ale zdałam sobie sprawę, że doceniam wiele.

Dziś doceniam siebie. Za to, że życie degustuję. Zwykłe te. Że kocham je jak Edyta Gepert. Że oglądam, wybieram, zastanawiam się nad rozwiązanym butem.. albo i zdjęcia mu robię. A dzieci moje uczę, że pędzić trzeba czasem, ale najszybciej pędzić trzeba za swoim sercem i przekonaniem.

Pomału patrzę na ten szybki świat każdego dnia. Pomału chłonę każdy jego smak.
Bo dziś już wiem, że nic nie jest dane na zawsze.
Że o własne życie, i własny mały spokój czasem trzeba zawalczyć. Podejmować decyzje niełatwe, niepopularne, przełamać w sobie strach. Stawiać się światu i ludziom. 
W pojedynkę czasem. 
Ale jak bardzo warto.
By potem dusza i ciało wolnością spało spokojnie przez całą noc. 














i.w.

Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie.




22 komentarze:

  1. Te chwile na Twoich zdjeciach- cudowne...
    Wiesz, ja mam tego swiadomosc, ze patrzymy na swiat podobnie, ze w podobnych rzeczach widzimy wartosc a nad innymi- tez podobnie- uwazamy, ze nie trzeba sie zatrzymywac. Ale przeciez nie znam kazdej Twojej mysli, zdania na wiele tematow, czuje intuicyjnie ze moga byc podobne ale pewnosci miec nie moge. A tu w tym pisaniu Twoim stawiasz taka kropeczke nad i. I piszesz dokladnie co ja bym napisala na ten temat. I ja poznaje Cie lepiej z kazdym postem i jestem coraz blizej Ciebie chociaz czasami mi sie wydawalo, ze juz blizej byc nie moglam i ze znam Cie doskonale.
    Uwielbiam Ciebie czytac. Zawsze jest pieknie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też czytając twoje posty myślę sobie: no to już jeden temat mniej do przedstawienia na blogu ;-) bo przecież mamy połowę czytelników tych samych .. albo i 3/4 ;-) wiec drugi raz tego samego nie będą czytać ;-)
    A czasem jak ja publikuję post i ty w tym samym czasie i potem się okazuje że tyle w nich podbnego.. albo jak myślimy o tym samym w tym samym momencie, albo wchodzimy do siebie do domu i widzimy siebie w tych samych bluzkach a w sklepach zatrzęsienie bluzkowe ale my wybrałyśmy te same nie wiedząc o tym! Albo jak ja dzwonię, że zamierzam pisać bloga a ty mi mówisz, że właśnie zaczełaś.. choć tyle lat mijało i żadna z nas nie pisała.. a tu w tym samym czasie.. i to jest coś Julitko czego nazwać nie można nawet, coś, co się nad nami unosi i czego nigdy pewnie nie zrozumiemy, ale obie za tym przepadamy :-) i tak trwamy sobie i trwajmy na zawsze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się nazywam tak pięknie - ja po prostu UWIELBIAM TO SŁOWO!!!
      I M P O N D E R A B I L I A :))) I kocham los, życie, że takie imponderabilia mi kładzie jak dywan pod stopami...
      A mi umknął ten post... A wzruszyłam się i śmiałam, bo ja jem jak kaczka, a nawet nie wiedziałam hahaha :)

      Usuń
    2. A ja teraz zobaczyłam dopiero twój komentarz Marysiu :-) Piękne słowo! Ja go nie znałam! Musiałam odnaleźć w encyklopedii ;-))) kiedyś napiszę o tym post.. o tym pięknym słowie :-)

      Usuń
    3. Piękne prawda... My się w nim kochamy, bo imponderabilia nas otaczają, tulą i są tak wzruszająco serdeczne, nieokiełznane, takie prosto z NIEBA są one...

      Usuń
  3. Przypadkiem usunęłam własny komentarz ;)
    Piękne zdjęcia
    Zazdroszczę tak lekkiego pióra, odwagi wyrażania myśli i dzielenia się tymi przemyśleniami z obcymi.
    Pozdrawiam serdecznie. Iza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mądrze napisane! Też staram się cieszyć każdą codzienną chwilą, co pozwala mi zatrzymać się czasem w tym pędzącym śiwecie.
    Śliczne masz córeczki. Ja właśnie oczekuję trzeciej, więc będę częściej zaglądała jak wygląda życie 3 sióstr :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak różnie to życie trzech sióstr wygląda, z wczoraj tak np. mamy rozcięte podniebienie, podbite oko i rozciętą brew ;-) Ale też mamy wieczorne czytanie książeczek przez najstarszą siostrę tym młodszym i wspólne obmyślanie planu " jak tu zbudować statek kosmiczny" Gratuluję dzidziusia w brzuszku i życzę rozwiązania szczęśliwego :-)

      Usuń
  5. Znowu jestem zachwycona Twoim postem... Bardzo lubię je czytać... Bardzo!
    Ale najbardziej w tym poście podoba mi się zdjęcie Twojej córeczki!! 5 od góry! Przekazuje emocje to zdjęcie po prostu żyje! Kocham tak pięknie uchwycone chwile! Oby takich zdjęć jak najwięcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziekuję ci bardzo :-) Szybko policzyłam te 5 od góry ;-) No super jest ;-) Pozdrawiam was mocno :-)

      Usuń
  6. Pięknie napisane, ja mimo, że staram się spowolnić czuję, że życie pędzi, cieszę się każdą chwilą i drobiazgami, tym co tu i teraz, ale życie pędzi. Marzy mi się dom na wsi, tam chyba czas zwalnia mimo wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  7. zwalnia zwalnia.. ja mieszkam na takiej chyba amerykańskiej wsi.. i kocham takie właśnie dokładnie takie miejsca. bo niby na wsi bo poza wielką Philadelphią, ale jednak w mieście jakby bo mam w kolo wszystko co jest potrzebne .. może nie kluby i dyskoteki do rana ;-) ale mam sklepy z jedzeniem i to duży wybór, amerykańskie mole (czyli centra handlowe) księgarnie 5 minut ode mnie, lodziarnie jedna na drugiej :-) a jednak żyję z ogródkiem, wśród pomidorów, pszczół, kwiatów całej masy i z domem, trawą w koło, huśtawki dla dzieci na własnej ziemi.. tak kocham tą moją wieś :-) taką jakby w mieście :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj :)
    Podczytuję Cię od kilku dni i zamierzam to nadal robić, ponieważ jesteś fajną kobietą, wspaniałą mamą i żoną, a także fajnie prowadzisz bloga. Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz tu wszystko.

    Jeśli byś chciała zaproszenie na mojego bloga to mój e-mail: kfiatushkowy@hotmail.com
    Ps. Nie pomyśl, że biorę Ciebie na litość, ale nigdy nic w życiu jeszcze nie wygrałam i próbuję sił u Ciebie poraz pierwszy i mam nadzieję, że się uda.
    :)
    Polubiłam na fb oraz zalinkowałam obrazek na swoim blogu. Serdecznie pozdrawam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję bardzo za komentarz i dziękuję za odwiedziny i Twoje słowa :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam odwrotnie: czas ucieka mi przez palce, mam kłopot z podejmowaniem szybkich decyzji i jakoś tak życiowo nie spieszę się do niczego. Działam wolno i nawet nie zdaję sobie z tego sprawy, dopóki nie zerknę wstecz i nie zauważę ile czasu niepotrzebnie zmarnowałam :) I wiem, zdaję sobie z tego sprawę, że działając niespiesznie, nie mam czasu smakować życia i wolno mu się przyglądać i cieszyć się każdą chwilą... A Ty, w tym poście dałaś mi niechcący receptę na tą moją ułomność; pokazałaś paluszkiem, to czego nie umiałam uchwycić i nazwać :) Teraz wiem: powinnam szybciej działać i tym samym zaoszczędzić cenny czas na docenienie tych ulotnych chwil, w których sama przyglądam się sobie uważnie i uśmiech pojawia mi się na twarzy :) Dziękuję z całego serca :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No mam nadzieję, że jednak dałam tylko nieznaczną podpowiedź a nie receptę ;-) Nie chciałabym być rozumiana jako doktor życia ;-)) Ten blog to moje myśli i rozważania. Nie wiem czy moje życiowe rozwiązania są dobre też dla innych.. nie wiem.. wiem natomiast, że dzieląc się nimi może w kimś zapalę iskrę.. a od iskry do ognia... wiadomo.. chcę być tylko iskierką :-) Dziękuję za pozostawiony komentarz i odwiedziny :-))

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze mówiąc to zazdroszczę Ci tego że możesz (potrafisz) nigdzie się nie spieszyć, przeżywać dzień, tak jakby nigdy miał się nie skończyć. Niestety, dzień ma tylko 24 godziny i nijak nie da się tego czasu przedłużyć, poszerzyć czy pogłębić. Przy naszym obecnym trybie życia niestety doba bywa za krótka. Natury przecież nie da się oszukać bo kiedyś trzeba spać, jeść ;) Najczęściej sygnałem dla nas, że trzeba iść spać jest zmęczenie. Zdarzają się dni kiedy człowiek już ma wszystkiego dość i czuje że nie można kolejnego dnia spędzić na pełnych obrotach ale takich dni jest jak na lekarstwo, dosłownie można je policzyć na palcach obu rąk. Aby żyć tak jak to opisujesz, muszą być spełnione określone warunki. Niestety my ich jeszcze nie spełniliśmy. Może kiedyś przyjdzie taki czas, że usiądę na werandzie w bujanym fotelu, wezmę do ręki książkę i nie zwracając uwagi na to która godzina, będę delektował życiem, naturą, brakiem pośpiechu. Nie wiem czy wiesz co mam na myśli ale mniej więcej tak to czuję teraz.
    Pozdrawiam
    Red

    OdpowiedzUsuń
  13. No ja właśnie potrafię ten dzień przeżywać tak powoli :-) bo czy mogę.. to już kwestia sporna ;-) Ja się tego musiałam nauczyć.. znaczy chciałam się nauczyć :-) bo chcę by te moje dni były pełne zastanowienia i docenione przeze mnie żeby był każdy jeden dzień.. bo w każdym przecież coś się zdarza, co warte jest naszej uwagi.. ale ja to niestety zrozumiałam dwa razy w życiu.. podczas pewnych ciężkich zdarzeń.. tak to jest, że zaczynamy doceniać jak życie nam daje w kość. Dziękuję za komentarz i odwiedziny.. a w fotelu bujanym to ja raczej nigdy nie usiądę z książką ;-) Wolę rozłożyć się na wiklinowej kanapie na tarasie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. cieszę się że możemy zapamiętywać,potrafię zapamiętać kilka rzeczy w ciągu dnia,żeby wieczorem kiedy zgasną światła,umilkną radia i telewizory,syn tylko przez sen coś opowiada,córka nogą o szczebelki łóżka lekko puka,papuga wtula się w pióra i już śpi...cały dom ciiii... tylko chodzi lodówka i wtedy mam czas tuląc do siebie miśka który ma tyle lat co ja wspominam...jakbym oglądała zdjęcia w albumie.
    Miły uśmiech pani z piekarni kiedy podaje mi bułkę z ziarnami którą kupuję codziennie,potem rozmowa z panem który grabi liście przed moja pracą:
    -a kto tyle liści nawrzucał?pytam i zaraz się śmiejemy:)
    następne zdjęcie to jakaś rozmowa z kimś przez telefon,ale jak bliska kiedy mówimy sobie:oj tak ja też jestem przeziębiona,taki okres,taki czas ale zdrowia Pani życzę...
    ten uśmiech bezzębny kiedy odbieram syna wcześniej ze świetlicy,ten buziak ukradkiem bo koledzy patrzą...
    i krzyk na mój widok mej córki,jej zapach i ośliniony mój polik.
    Potem takie zwykłe:obiad,lekcje,zabawa,leżymy razem na podłodze,w coś gramy,czegoś słuchamy..czas tak szybko pędzi.A ja zapamiętuję-fotografuje.Bo wieczorem wszystko zobaczę jeszcze raz.Wolniej wyraźniej ale...ale czasem nie oglądnę do końca bo..zasypiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. I znów taki piękny komentarz :-) Ja też często zasypiam nieoczekiwanie.. nie wyrabiam się z życiem, byciem dla siebie, rodziny.. ale staram się bardzo celebrować.. raz lepiej mi to wychodzi, raz pewnie tak sobie.. ale staram się bo jest to bardzo ważne dla mnie. Pozdrawiam CIę serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakie wesołe fotki, wesoła rodzinka :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)