Ja nie wiem jak przenieść tę górę. Bo każdy z nas inna górę niesie, na inna się wspina i z innej spada.
Każdy z nas mierzy się z codziennym dniem, za głośnym, za cichym, za niesprawiedliwym. Mierzy się z kolejną nocą, gdy dziecko małe płacze, gdy bezsenność marsza gra, gdy książka była zbyt ciekawa by przerwać.. a już tylko godzina snu została.
Każdy mierzy świat swoim okiem, ruchem, westchnieniem… i odpowiedzią. Każdy z nas ma ukształtowane myśli, słowa, zasady .. żyje podobnie każdego dnia, z podobnym się spotyka, podobnie reaguje. A potem podobne zadowolenie z siebie widzi, podobne pretensje do siebie ma, podobnie zrobiłby to inaczej, lepiej na pewno.
Każdy z nas jest inny. Podobny jednak do samego siebie, w podobnej codzienności od świtu do nocy.
Niektórzy to nawet postanawiają, że od jutra będzie inaczej.
Od jutra to ja pokażę… temu szefowi, tej mądralińskiej sąsiadce, mężowi pokażę, że nie taka ze mnie żona zła.
Pokażę dzieciom, że mogę nie denerwować się, jak tylko zechcę!
Pokażę temu czy tamtej, że mogę nie wypić lampki wina, przecież nie jestem z tych.
Pokażę sobie, że mogę nie narzekać słowem i myślą, bo coś ostatnio chyba za często.
Niektórym to nawet udaje się coś udowodnić, potwierdzić, ucieszyć się… a nie mówiłem!
Niektórym się zdaje, że to nie był ten dzień, nic nie sprzyjało i jakoś pod górę… jutro im pokażę!
Inni… może i tacy są, co myślą, że nic im już nie potrzeba, że są akurat wpasowani w pędzący świat, że dzień za dniem toczy się tym kołem, takim jakie wybrali, wykreowali i niech się toczy dalej, niech nic już się nie zmienia.
A co z tymi, którzy nic nie postanawiają? Nic nie analizują, nie zastanawiają się, nie wymyślają.. dzień swój żyją. Trwają, nie myśląc, bo niech by tylko pomyśleli za długo nad czymś… a po co im depresja teraz akurat? Mało jeszcze zmartwień na dziś? O głupotach to można myśleć, jak się na to czas i zdrowie ma! Są i tacy.
My ludzie. Tymi drogami przemierzamy życie. A nie raz na rozdroże trafiamy i skąd mamy wiedzieć, że jak w prawo, to na końcu przepaść, a jak w lewo, to raj. Nie wiemy. Wybieramy, w oparciu o to co wiemy.
A intuicja? Czy słuchać, czy nie słuchać.. czy brać pod uwagę? a może to brednie jakieś z palca wyssane?
I jak żyć? Nikt tego nie wie chyba. Każdy z nas próbując dobrze żyć, szczęśliwie żyć, w spełnieniu, dobrobycie, w górach, nad morzem, w Polsce, w Ameryce… próbując, tak naprawdę, to życie toczy. Przeżywa je tu i teraz.
- A spróbuję jak w tej Ameryce się żyje, zarobię na wymarzony samochód, a dom może postawię nawet i potem wrócę tu do was. A potem została na całe życie..
Każda podjęta próba jest życiem. Nie można próby podjąć jakoś obok, niepozornie, tak sobie. Próbując żyć w jakiś sposób - po prostu żyjesz. I jak z takim obciążeniem wybierać dobrze? Jak te góry przenosić?
Ja odpowiedzi na to pytanie nie znam. W swoich próbach toczę moje życie.
Czy dobrze wybieram, czy źle, to się pewnie okaże. Czy myślę marzeniem, czy rozumem, to się też okaże. Czy siły mierzę na zamiary. Czy dobrze wyliczam, przeliczam i czekam na odpowiedź rzeczywistości…
Tego wiedzieć nie mogę. Mogę jednak być sobą. Mieć szacunek do samej siebie. Nie pozwalać innym decydować za mnie, szantażować mnie używając emocji. Być zgodną, spójną kobietą mogę.
Ja kiedyś nie wierzyłam, że wystarczy zacząć od szacunku do swojego JA. Nie wiedziałam, że to jest podstawą szczęścia. Że ten szacunek jest tak ważny, że jego brak paraliżuje. Znów dostałam lekcję, z której skorzystałam. Chyba owocnie. Szacunek zbudował siłę! Tego też nie wiedziałam. Że jestem silna pod spodem. Że tylko muszę tą siłę z siebie wykopać. Odczuwanie siły pociągnęło za sobą wiarę. Przede wszystkim wiarę w samą siebie.
A wiara w siebie?… no cóż.. wiara w siebie to chyba góry przenosi.
Klimatyczne, obłędnie pachnące świece, niestety amerykańskiej firmy .. ale słyszałam ze mają w Polsce otworzyć ten sklep :-) Nigdy w życiu - i mówię to w pełni świadomie - żadna świeca tak mnie nie urzekała.. Każda jedna tej firmy jest wyjątkowa i pachnąca tak, że cały dół domu wypełniony zapachem jest, i góra i piwnica.. niesamowite świece do nabycia w USA ;-) Jak może ktoś z was mieszka w USA to mogę podpowiedzieć ;-) Od dziś zaczynam jesień. I nie ważne co za oknem i co liście porabiają.. ważne, że w sercu jesień mi gra :-)
Och mówię wam, jak mi tu cudownie pachnie :-)))
i.w.
Wszystkie zdjęcia i treści zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Zgodnie z Dz.U. z 1994 r. Nr 24 poz.83 mam prawo do ich ochrony i nie wyrażam zgody na ich kopiowanie i rozpowszechnianie bez mojej wiedzy.
Jak zyc? Mysle, ze kazdy chce byc szczesliwy, kazdy chce zyc w zgodzie ze soba, w bezpiecznym miejscu i miec dookola ludzi, ktorych kocha i do ktorych moze sie przytulic.
OdpowiedzUsuńI kazdy wlasnie szuka swojego szczescia probujac, bladzac, idac, wybierajac. I te wybory, ktore czasami przygniataja i to, ze to nasze zycie, nasza odpowiedzialnosc, nasze konsekwencje. Nasze ale jak ma sie dzieci pod skrzydlami to nasze ale nie tylko o nas. Ze trzeba podejmowac decyzje za kilka osob i tak caly czas juz. Czasami, jak tak sie nad tym zastanawiam, to prze chwile chcialabym znowu byc mala dziewczynka skaczaca przed blokiem w gume:):)
Tez uwazam, ze wszystkie nasze decyzje to wlasnie jest to nasze zycie. Nasze cudowne w swojej nieprzywidywalnosci zycie. A to ze nie zawsze wiemy dokad nas wybory zaprowadza to piekne jest.Chociaz kusi, zeby wiedziec. A tu nie, nie. Trzeba zyc i czekac na odpowiedzi, ktore te zycie przyniesie.
I zawsze trzeba isc, ciaaagle isc ( w strone slonca;))
Ja slucham intuicji... ufam jej. I nazywam ja swoim sercem.
Ja też intuicji słucham bardzo :-) pisałam tylko czy wierzyć czy nie.. tak analizując bezosobowo. Podoba mi się twoje dzisiejsze sobotnie podejście: iść.. ciągle iść.. w stronę słońca :-) tak tak tak :-) Bardzo prosto a jak mądrze powiedziane :-) Dziękuję za minuty tak ci cenne, które na tym blogu spędziłaś :-)
Usuńto ciekawe :), bo nieraz pada pytanie, jakbyś mógł zacząć od nowa, to czy byś coś zmienił w swoim życiu ?? Przeważnie każdy odpowiada tak, wiele, wszystko itp.
OdpowiedzUsuńJa tez tak odpowiadałam ale to było kiedyś - tak się nie da, ten bagaż doświadczeń nie jest za darmo, to samemu tych wyborów, i ich konsekwencji trzeba doświadczyć, by móc przekazać ta widzę dalej, z której i tak nikt nie skorzysta bo... no właśnie bo musi sam swojego doświadczyć, dostać po dupie, zachłysnąć się szczęściem, zapłakać, pomarzyć i doświadczyć spełnienia marzenia itd. Tego się nie kupi w sklepie, nie zamówi na aukcji, to się dzieje, a my na bieżąco lepiej lub gorzej realizujemy to co się dzieje w około nas, ale dobrze jednak jest, kiedy czerpiemy z porażek naukę, kiedy myślimy, rozwijajmy się i poprawiamy w sobie to co złe lub innym coś źle zrobiliśmy - raczej to nasze życie doskonalimy aniżeli odwrotnie, jeśli to jest, to oznacza to dobry kierunek- ale recepty nadal nie ma, dalej to są próby udane lub mniej udane, teraz wiem, że nie chciałabym od nowa zaczynać, wolę naprawiać to co zepsułam po drodze i dążyć do dobrego :)), świetny post !
uściski!
Pięknie powiedziane: tego się nie kupi w sklepie, nie zamówi na aukcji... każdy swoimi wyborami i próbami, i konsekwencjami wyrabia w sobie, to tak potrzebne doświadczenie, przeżycia które nas uczą wyciągać wnioski.. a jak jeszcze z porażek wyciągamy lekcję, uczymy się.. to znaczy, że tędy droga :-) Dziękuję za jak zwykle długi i przemyślany komentarz :-)
UsuńSzacunek i wiara w siebie dodaje siły i energii do działania. Kiedy tylko w środku coś nie gra, na chwilę, na moment, energii też ubywa. Jak żyć? Dobre pytanie, mnie się ciągle wydaję, że muszę więcej, intensywniej, mocniej, żeby nie załować, żeby wziąść jak najwięcej. Teraz jestem w punkcie, że chętnie spróbowałabym żyć gdzie indziej, nawet daleko, tak teraz mogłabym spróbować...:) Iwono piękne te Twoje refleksje:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Za wizytę i za miłe słowa. Próbować zawsze warto.. niezależnie czy się uda czy nie! To, co zdobędziemy podejmując próbę, jest bezcenne :-) możemy potem czerpać przez całe życie :-)
Usuńtaaaa..ciekawe zagadnienie...wiele razy myślałam ...jak każdy a co by było ,gdyby było....gdybym zaczęła od początku.inaczej....ale wiesz?..to nie byłabym już ta ja ...to jednak suma doświadczeń stanowi o nas...popełniłam tak wiele błędów..także tych okropnych...ale one ukształtowały mnie taka jaką jestem dziś....nie.nie chcę zaczynać od nowa...chcę czynić nadal...w wielu wypadkach inaczej...ale bazując na tym ,co było...bo moja przeszłość to mój fundament...a jak żyć?...oto jest pytanie!!!! Iwonko...,kiedyś usłyszałam bardzo mądre słowa...każdy z nas chyba zna słowa :"kochaj bliźniego jak siebie samego"...tylko nie wszyscy w nie wnikamy...chcąc być szczęśliwym,akceptować i być akceptowanym...chcąc kochać innym-musimy kochać siebie!!! a nie ma miłości bez szacunku!!Dlatego czuję potrzebę szacunku i miłości do siebie..wtedy łatwiej kochać ludzi:)))) pozdrawiam :))))))))...a świec jako ich maniaczka zazdraszczam:))))))
OdpowiedzUsuń" moja przeszłość, to mój fundament" .. "to jednak suma doświadczeń stanowi o nas" - droga Qrko .. nic dodać nic ująć! Pełnia już się sama w tych dwóch urywkach twojej wypowiedzi zawiera. Dziękuję za piękne słowa i za obecność zawsze regularną u mnie :-)
UsuńIle to razy w życiu powiedziałam sobie, że zrobiła bym coś zupełnie inaczej ...
OdpowiedzUsuńChoć patrząc teraz pewnie była bym w zupełnie innym miejscu mając wokół zupełnie inne osoby ... ale czy była bym bardziej szczęśliwa ? Czy miała bym takiego cudownego człowieka za męża ? Czy moje dzieci, czy miała bym je ?
Mając własne doświadczenia próbuję pokierować życiem moich córek, podpowiedzieć im coś, o czym ja mając już bagaż doświadczeń - wiem a one jeszcze nie .... ale czy da to dobry efekt ? Myślę, że życie samo układa nam scenariusze, choć czasem można mu pomóc, aby innym żyło się łatwiej, lepiej ... choć czy to lepiej dla innych oznacza to samo ? Każde z nas jest inne i inne ma potrzeby ... Ale po Twoich rozmyślaniach chyba zmienię troszkę stosunek do siebie, jestem typem mocno dla siebie krytycznym, może warto troszkę odpuścić ... ale z charakterem trudno jest walczyć, choć da się ;)
Pozdrawiam Iwonko, miło jest zajrzeć do Ciebie i poczytać kilka, no sporo nawet refleksyjnych słów ....
Z tym moim "sporo" to ja nie umiem pisać krótko. I tak post, który prezentuję, jest skrócony do bólu. Nie tylko ten, lecz każdy jeden. Morze słów zawsze płynie z moich wypowiedzi wszelakich..no i dużo gadam na co dzień też ;-)
UsuńJa też jestem bardzo dla siebie krytyczna.. też się uczę nie być. I też uważam, że nie byłabym tym kim jestem gdybym nie postawiła kiedyś tych wszystkich zdrowych i niezdrowych kroków. To mnie ukształtowało! to jestem ja. Taka jaką siebie stworzyłam moimi wyborami, decyzjami. Dziękuję za wizytę i komentarz. Fajnie się z tobą dyskutuje :-)
Trudne pytania jak na sobotę ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że myślimy sobie: a mogłam to zrobić inaczej, a gdybym... Ale tak jak napisała Olga, naprawdopodobniej bylibyśmy kimś zupełnie innym, z innym mężem, innymi dziećmi. Mi tam jest dobrze tak jak jest i chyba niczego bym nie zmieniła...
A jeśli chodzi o szacunek i wiarę w siebie, to moim zdaniem mocno odpowiedzialni są za to nasi rodzice... ja na przykład nie pamiętam żebym była kiedykolwiek pochwalona przez moją mamę, i tatę też, za cokolwiek, nawet jak byłam dzieckiem, no nie potrafię sobie tego przypomnieć, zawsze była krytyka i coś nie tak, zawsze jakieś "ale". Konsekwencji tego chyba nie muszę i nie będę pisać...
Dopiero teraz zachwyca się, wręcz, tym co robię - a ja nie wierzę i mnie zatyka i nie wiem jak reagować :) I bloga czyta - a mi dziwnie z tym...
Myślę, że można się tego szcunku i wiary w siebie nauczyć, ale o ile lepiej jest kiedy uczą tego rodzice :)
Ale się rozpisałam ;)
Pozdrawiam
Dziękuję za wizytę a co myślę na temat tego, co napisałaś, to już wiesz z maila :-)
UsuńTak sobie myślę, ze gdyby życie było prosta droga, to większość by w połowie "usnęła". To wszelkie zawirowania nas kształtują, hartują i nadają sens. Ta chęć poznania tego co nas czeka za kolejna górką jest chyba fajniejsza niż, plaska prosta droga, która ciągnie się w nieskończoność ;).
OdpowiedzUsuńJeśli nie szanujemy siebie, nie będziemy umieli szanować innych, proste i logiczne. Czasami inni chcą nas "ustawić w szeregu", nie jesteśmy robotami, maszynami. Myślimy, czujemy i kochamy. Szanujmy siebie i innych... jakie życie byłoby proste gdyby wszyscy trzymali się tej zasady.
Pozdrawiam. Iza :)
To absolutna prawda, że jeżeli nie szanujemy siebie, to jak mamy szanować innych? Na jakiej podstawie? Nie zdawałam sobie sprawy jakie to prawdziwe i jakie to ważne. Dziękuję, że do mnie zaglądasz i zostawiasz komentarze :-) Pozdrawiam :-)
UsuńMadre refleksje, Iwona!
OdpowiedzUsuńJuz samo stawianie pytan, refleksje nad zyciem, nad dniem dzisiejszym czy malym wydarzeniem - wzbogacaja. I dzieki takim chwilom wzmacniamy sie w podejmowaniu kolejnych krokow i prob. Do tych kolejnych krokow zas potrzeba na pewno odwagi, wiary, sily, ale tez ostroznosci i niejednokrotnie pokory.
Potkniecia sa nieuniknione, ale jak napisalas, wazny w tym wszystkim jest szacunek dla samego siebie, by uczciwie ocenic sytuacje i siebie w konkretnym dzialaniu. Byc moze przyznac sie do bledu, co nie oznacza przeciez slabosci i nie musi prowadzic do rezygnacji. Jesli zastanowimy sie, co bylo nie tak, to moze uda sie uniknac ktoregos wyboju czekajacego za zakretem naszej drogi. Dlatego tak wazne wg mnie sa nawet te "male mysli" przy kawie czy niby bezmyslnym spogladaniu przez okno :)
Monika gdzie ty teraz jesteś, gdzie mieszkasz, co porabiasz? Jaka z ciebie mądra i fajna dziewczyna :-) Pięknie piszesz też.. nie masz bloga przypadkiem? ;-) A świece najpiękniej na świecie pachnące to firma BATH AND BODY WORKS , jesienne najpiękniejsze świece tej firmy to Autumn, druga to leaves, i trzecia prześlina to czarny pieprz z bergamotką :-) jakoś Black pepper and bergamot .. czy jakoś tak :-) Ale mają oczywiście wybór taki, że mózg się lasuje ;-) Wyobrażasz sobie, że otwierasz świecę o nazwie Liście i czujesz absolutnie zapach leżących na ziemi liści???!!! tak ta firma ma! A latem miałam świecę np. Beach i zastanawiałam się jak oni to robią, że otwieram świecę i czuję jakbym leżała na plaży!! o co chodzi?? i mój mąż mnie wtedy olśnił...: napewno dodają olejki do opalania ;-) i to fakt zapach ten był oparty na olejkach plażowych ;-) Dziękuję bardzo, że mnie odwiedzasz i piszesz :-)
UsuńOj oj, zarumienilam sie od Twoich pochwal! Dziekuje!
UsuńTak to jest, ze znamy czesto ludzi z minionych wielu lat, i to z osiagniec typu: "najlepiej grala w gume", "byla kujonem" albo "na rosyjskim babka rzucala jej zeszytem" (co straszliwie boli do dzis moja kolezanke, bo to jej zeszyt kilkakrotnie fruwal nad lawkami). Dzis jestesmy zupelnie inne niz te dziewczynki spod czworki; dzis juz cos przezylysmy i mamy jakis konkretny ksztalt siebie. Nasze wspolne miasto opuscilam juz ladnych pare lat temu, moi rodzice i brat tez. Mieszkam w Bialymstoku, ucze w szkole :) Bloga nie mam: wkrotce koncza sie wakacje, synio maly w domciu, wiec czasu brak...Choc pisac luuuuubie (tak jak czytac!)i kusi mnie taki blog...
A Bath&Body Works KOCHAM! Wielokrotnie bywalam w USA i ich sklep jest moim ulubionym. Glownie kupowalam mydelka, balsamy, kremy. Cudowne, niektore chcialoby sie zjesc! Wiem wiec, ze i te jesienne swiece musza byc niesamowite!
Pozdrawiam i czekam na kolejne ciekawe teksty!
Oj, zapomnialabym o swiecach! Jestem bardzo zainteresowana, jaka to firma :) Uwielbiam oblednie pachnace swiece.
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za komentarz :-) bardzo :-) Ciągle jeszcze z tą wiarą w siebie mam problem i ciągle tymi komentarzami sobie ją uzupełniam :-) Fajnie, że mam nową obserwatorkę :-)
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś naprawdę pięknie.Ja staram się żyć chwilą tak bardzo się staram ale nie zawsze mi to wychodzi.Wiem że chce nachapać się tego życia jak najwięcej póki jestem
OdpowiedzUsuńTak póki jestem.. ja też chapię i jestem łąsa..ale próbuję z umiarem zatrzymywać się tam, gdzie trzeba :-) Dziękuję za komentarz i odwiedziny :-)
OdpowiedzUsuńOj Iwonko czytając Twoje kolejne wpisy zawsze zawieszam się gdzieś między myślą a myślą.... taki mnie zawsze jakiś specyficzny nastrój ogrania... uwielbiam Cię czytać!!!
OdpowiedzUsuń... a jak przenieść tę górę??? .... tak zwyczajnie, pomalutku, każdego dnia po trochę...
ale z przekonaniem, że można coś zrobić tylko tu i teraz.... ze świadomością, że wczoraj już nie ma, a jutra jeszcze nie ma
romka/sylwia
www.romka.mojabudowa.pl
p.s
chyba sobie muszę jakieś konto na blogspocie założyć, bo wkurzają mnie te podpisy :))
Dziękuję Ci bardzo Sylwia :-) W końcu przedstawiłaś się z imienia ;-) a ja myślałam, że masz na imię Romka ;-) Możesz zarejestrować się na google i możesz podać swoją stronę tam też i będziesz identyfikowalna ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś to, żeby żyć ze świadomością, że wczoraj już nie ma, a jutra jeszcze nie ma. Ślicznie :-)
Już drugi dzień przymierzam się z komentarzem ;) Wczoraj siedziałam jeszcze nad jeziorem i czytałam, czytałam a świerszcze grały tak głośno, że nie mogłam się skupić...
OdpowiedzUsuńDziś już w domu w ciszy powracam do Twojego bloga ;)
Jak żyć? Codziennie zadaję sobie to pytanie... Bo przecież znam "zasady" a i tak codziennie mówię sobie, że jutro będę lepszą żoną i lepszą matką... lepszą córką, lepszą wnuczką... Tylko ile razy mogę sobie to powtarzać? W końcu zabraknie na to wszystko czasu...
Cóż... może nie jestem idealna, ale chciała bym żyć jako dobry człowiek i chciała bym żeby mnie tak ludzie odbierali.
Uważam, że w życiu pomaga zawsze jakieś motto ja mam wiele a jedno z nich to:
"Liczy się szacunek do drugiej osoby" - staram się go przestrzegać i żyć jako dobry człowiek ;)
Ale... stale się uczę... Od Ciebie też wiele się uczę!!!
Bo Karolina ty jesteś otwarta na naukę :-) Nie zamykasz się, choć nie zawsze jest łatwo.. tacy ludzi góry przenoszą wiesz? :-) szacunek do drugiej osoby jest szczery, mi się wydaje i jednej z moich komentatorek, gdy najpierw mamy go do siebie samych.. a ten jest najtrudniejszy chyba.. dla mnie jest najtrudniejszy. Dziękuję, że zajrzałaś :-)
OdpowiedzUsuńJak bym mogła nie zajrzeć?? Zawsze jestem u Ciebie ;)
UsuńMasz racje szacunek do samego siebie też jest trudny... Ja chyba go już mam ;) Tak mi się wydaje...
A czy a mogę góry przenosić?? No może kiedyś ;)
Zazdroszczę Ci tej siły i wiary w siebie. U mnie ciągle tego za mało i z tego powodu ciągle wiele energii tracę na pogodzenie się z przeszłością. U mnie podobnie było jak w przypadku Osowiałej Sówki. Dopiero 6 lat daleko od rodzinnego domu pozwoliły mi zobaczyć jak wiele negatywnego w życiu dostałam w ramach dobrego wychowania. I napiszę Ci szczerze, że życie po swojemu od niedawna zaczełam. Jednego co się nauczyłam przez te lata, że ile bym nie miała doświadczenia, spokoju i dystansu, to życie i tak mnie zawsze czymś zaskoczy i wywróci moje spojrzenie na nie do góry nogami, burząc moje plany. Jak to ktoś kiedys mądry powiedział: Life is what happens to you while you are busy making other plans...
OdpowiedzUsuńUściski :)))
Tak to prawda, że życie niejednokrotnie plany nasze komplikuje, niweczy, zaskakuje nas zupełnie znienacka... ale nigdy nie wolno się poddawać! nigdy! Życie swoje a ty swoje! Na pewno w końcu to gdzieś nas doprowadzi.. wiesz ja odpisałam Osowiałej Sowie na jej komentarz, osobiście na maila.. bo moja historia też łatwa nie jest.. wiary w siebie uczę się od zupełnie niedawna! I może tylko takie wrażenie sprawiam, ale ciągle mi jej brakuje, ciągle sobie coś udowadniam.. ciągle chcę sprawdzać siebie i patrzeć na innych - jak mnie widzą.. a przecież najważniejsze jest - jak ja siebie widzę. Tyle, że to trudne. Może kiedyś nam się uda :-) Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz. Trzymam za ciebie kciuki! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))) A ja będę trzymać za Ciebie!
UsuńZa wizyty nie dziękuj, lubię do Ciebie zaglądać i nie pozbędę się tej przyjemności. Buziaki :*:)
Ach! Ja właśnie chyba ciągle za mało żyję. Teraz jakoś, ostrożna się zrobiłam, mniej we mnie spontaniczności niż kiedyś. Ale nie żałuję. Staram się nie żałować niczego. Skoro jakąś decyzję podejmuję to dlatego że tak uważam i czuję tu i teraz. I choć wiem że za lat kilka podjęłabym inną może to nie chcę żałować tego co zrobiłam.
OdpowiedzUsuńA żyć w zgodzie ze sobą i światem trudno jest ogromnie bo konflikty są na każdym kroku. Wciąż trzeba na ustępstwa iść, wciąż szukać złotego środka, wciąż się starać.... wystarczy trochę cierpliwości, wytrwałości i wiary... bo wiara góry przenosi przecież:)
Pozdrawiam!
Z wiekiem człowiek chyba traci trochę na spontaniczności na korzyść ostrożności ;-) Ja też niczego nie żałuję! To dzięki tym moim drogom, które przemierzam, które mądre lub mniej, stwarzam siebie, taką na dziś, jaką jestem! Nie byłoby mnie takiej, gdyby nie to wszystko.. a chcę taka właśnie być :-) Więc żałować nie zamierzam :-) Zamierzam z życiem natomiast w zapasy iść ... bo trudno czasem, ciężko i tej cierpliwości nieraz brakuje, o której mówisz.. ale nie poddawaj się! Nie można przestać wierzyć.. nigdy :-) Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :-)
UsuńIwonko pięknie piszesz:))) Twoje teksty są bardzo mądre i dają do myślenia... czytając Twoje słowa zatrzymuję się na chwilę w tym pędzącym świecie i zaczynam się zastanawiać nad swoim życiem... Dziękuję Ci za to!
OdpowiedzUsuńi czekam na kolejny Twój post:)
Z przyjemnością chcę Cię zaprosić po wyróżnienie do mnie http://mylovesweethome.blogspot.ie/2012/08/wyroznienie-so-sweet-d.html
Pozdrawiam, buziaki
Dziękuję. To dla mnie zaszczyt :-) Jest to moje drugie wyróżnienie już :-) A ja taka tu świeża przecież jestem :-) Z przyjemnością odbiorę wyróżnienie dnia dzisiejszego :-) i dziękuję Ci za miłe słowa, dodające mi sił i wiary w siebie :-)
OdpowiedzUsuńTak, to bywa bardzo trudne podjąć decyzję w pełnym przekonaniu, że jest właściwa. Nie mówię oczywiście o tych codziennych prozaicznych decyzjach, choć wiem, że sa ludzie dla których one tez bywaja bardzo trudne. Kiedys byłam bardziej pewna siebie, a może bardzie odważna, a może tylko mniej odpowiedzialna. Teraz kiedy mam rodzine więcej analizuję, bardziej przeżywam. czasami nie lubię swojej wrażliwości i analizowania. teraz czasami jakby się skradam, kiedyś chodziłam tupiąc. Jestem trochę inna, myślę, że czas pokarze czy lepsza. Lubię wspominać. I niczego nie żałuję. Wiem, że błędy, porażki i cierpienia, też nas ubogacają. Tworzą nasz autentyzm. Pod warunkiem, że umiemy o nich pamietać a czasem tez mówić, że ich nie wypieramy, nie wybielamy.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa u mnie, i za prowokację do nocnych refleksji.
Pozdrawiam cieplutko i lece spać, bo znowu mam niewiele
Dziękuję za wizytę.. kolejną :-) Jak zwykle dający do myślenia komentarz.. za niego też dziękuję. Ja też się w pewnych rzeczach bardziej skradam niż kiedyś.. ale w pewnych jestem odważniejsza.. najważniejsze jest aby nad sobą pracować :-) I nigdy nie podawać w wątpliwość swojej wartości.. bo błędy czasem popełniamy.. może częściej niż byśmy chcieli, ale na ich podstawie zdobywamy wiedzę niezbędną.. tak błędy uczą, kształtują, są potrzebne :-) Choć dziwnie to brzmi ;-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚWIĘTE słowa... Tak uczę mojego syna. Zresztą dookoła nas jest masę przykładów ludzi, którzy nie szanując siebie, nie umieją szanować nie tylko innych, życia dookoła i tysiąc drobiazgów staje dowodami, że wszystko zaczynamy od nas samych. O ile łatwiej jest góry przenosić :)
OdpowiedzUsuńKiedy tak piszesz o sobie, to ja to zawsze przekładam na siebie z ciekawością jak podobnie te refleksje się splatają "NASZE", bo One Twoje, ale jakby i moje są
tak zauważyłam, że mamy podobną refleksyjność życia :-) i zgadzam się w 100% z tym że od siebie we wszystkim dosłownie trzeba zacząć. W poprawie stosunków małżeńskich, koleżeńskich, rodzicielskich, w budowaniu przyszłości, w zmianach na lepsze, w rozpamiętywaniu i powątpiewaniu.. wszystko zaczyna się od nas :-)
OdpowiedzUsuń