Ja śmiem mieć wątpliwość, że dziecko może być niegrzeczne. Bo co to niby znaczy niegrzeczne dziecko?
To wtedy jak rodzic purpurowy jest ze złości?
Czy jak dziecko brudne jak łajza?
Czy to wtedy jak odpowie na naszą prośbę: NIE! tupiąc jeszcze przy tym nóżką swoją słodką, pulchną, w kolorowym buciku?
Czy to wtedy jak siostrę ugryzie ze złości nieposkromionej?
A może jest niegrzeczne jak udaje, że nie słyszy jak mama mówi? jak mama prosi? jak mama podnosi głos? jak mama macha ręką i wykrzykuje, że jak w tej chwili… że jak za 5 sekund.. że ona nie ręczy dosłownie.. a dziecko nadal udaje, że głuche.
Czy jak wyleje do wanny cała odżywkę do włosów, firmy porządnej, w opakowaniu "mega huge" co by było już na cały rok.
Czy może jak buty chce założyć letnie na zimowy dzień? A tej spódniczki to nienawidzi i nie założy już nigdy. A ta inna ją uwiera i nie będzie już w niej chodzić też! ale nie odda Zosi.. o nie, co to, to nie!
Czy jak kolejny dzień, za kolejnym dniem, kolejny ranek za kolejnym, ono nadal nie wie, że musi się ubierać rano bo przecież nic nie wspomniałam?
Czy jak kładzie się na posłanie psa i nie rozumie pięćdziesiąty raz, że nie wolno?
Czy jak marudzi i kwili i zawodzi i ryczy?
Czy jak nie chce pić mleka, a przecież zdrowe! wapno zawiera! zębów nie psuje! i smaczne! tak czy nie?
Czy jak bałagan w pokoju ma dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty dzień…?
Czy jak ucząc się pisać wyrazy, uczy się na stole, pod stołem, nosem na akwarium, włosami w dżemie, z nogą na głowie, z nogą pod pachą, z nogą pomiędzy bóg wie czym.
Czy jak dostanie ocenę niższą i płacze i zawodzi i mówi, że jest głupia.. i że nauka nic jej nie pomoże, bo przecież jest głupia! i na nic moje przekonywanie, że nie jest. Bo jest! Bo ona wie już teraz. A tu jest dowód - czwórka zamiast piątki!
Czy może jak włosów nie rozczesuje siódmy dzień? a wie przecież, wie wie wie, bo mówiłam i przypominałam tysiące razy, wie, że jak nie rozczesze choć jeden dzień to już ból, krzyk i trud.
Czy….czy jak powie, że nie kocha, że nienawidzi, że to najgorszy dom ever!?
Czy jak płacze, i robi scenę, drzwiami trzaska, mówi, że się wyprowadzi choć lat ma dopiero 10.
Czy … czy… czy ..czy. I razy 3 kolejne czy.
Macierzyństwo to nie tylko lukier. To także chili.
A dzieci chcą być niezależne, są ciekawe, chcą poznawać świat.
Jak mają go poznać, jak nie metodą prób i błędów? Jak poznać ten świat, bez dotykania, sprawdzania, rozsypania, połamania, wypróbowania cierpliwości rodzica?
Jak poznać coś tylko w teorii? Jak na słowo uwierzyć, że to gorące, ciężkie, mokre, niebezpieczne? Że jak kilo mąki rozsypiesz, to sprzątać trzeba godzinę.
Najlepiej tę mąkę rozsypać i sprawdzić ile się sprząta, sprawdzić jaką minę ma mama, sprawdzić, jak zareaguje. Sprawdzić jak poradzi sobie z sytuacją stresującą. Odczuć konsekwencje. I nauczyć się w praktyce. Zamiatając puszystą mąkę, wymykającą się spod szczotki.
Mój dzisiejszy poranek zaowocował tym, że napisałam do przyjaciółki sms-a, że nie wytrzymam i chyba zaraz komuś coś zrobię! w sumie to napisałam to inaczej, ale nie chcę tu cytować ;))
Poranek ciężki był. Dzieci zapłakane, ja roztrzepana na ciele i umyśle. Ręce roztrzęsione. Głowa opuchnięta, tętniąca. Resztki cierpliwości z rezerw ciągnące już najniklejszych. To moje chili.
Jest i lukier. Jest i chili. To jest właśnie rodzicielstwo.
I ja wiem, że moja Zosia nie gryzie z nienawiści, tylko bezsilności, złości. Nikt jej dawno nie przypomniał, że bezsilność nas czasem ogarnia, ale nie można używać wtedy przemocy i bolesnych słów. Że mama dziś jest bezsilna, ale nie ugryzie cię z tego powodu, choć może i ma wielką chęć!
Przypomniałam dziś. I przypomnę jeszcze nie raz. Bo to jak praca Syzyfa.
I to od nas zależy czy dopuścimy do siebie, pogodzimy się, że macierzyństwo to nie tylko lukier.
Że słodycz życia przecina czasem jakiś posmak goryczy. Że czasem łykamy łzy mieszając pomidorówkę. Że czasem krzyczymy w poduszkę na piętrze. I że to nic takiego. Że mamy do tego prawo. I że to żaden wstyd. I że tak będzie przez parę… naście najbliższych lat.. a może i parędziesiąt.
LUKIER i chili.
CHILI i lukier.
Rodzicielstwo.
Na zdjęciach dziś przyroda, kuchnia, dzieci, mydelniczki, woreczki, papryczki ;) Czyli pomieszanie z poplątaniem. Dokładnie tak jak w moim codziennym dniu :)
Woreczki na bazylię, miętę, rozmaryn i suszone grzyby uszyła dla mnie QraDomowa
Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim postem :)
Jak zwykle przypominam wam, że jak nie widzicie swojego komentarza, lub mojej odpowiedzi, kliknijcie na dole, pod komentarzami "wczytaj więcej". Jak komentarzy jest ponad 100 trzeba kliknąć dwa razy.
iw.
zacznę nie na temat , ale juz wcześniej miałam spytać, skad tyle kogucików u Ciebie? mi się tak w oczy rzucają bo to symbol Portugalii;)
OdpowiedzUsuńa na temat...uśmiechnęłam się troszkę:)moja młodsza siostra, gdy miała lat zaledwie kilka krzyczała do mnie bądź do Mamy " uciekam z domu! pakuj mnie!"..bawiło nas to wówczas i bawi do dziś:) choć w sumie charakter Agi obrazuje troszeczkę...
a zdjęcia dziewczynek cudne:)
Naprawdę symbol Portugalii? Ja kocham kury i koguty :):) tak tak kocham :) i te żywe i te wszystkie inne :)
UsuńOne sie tak bardzo kochaja na ostatnim zdjeciu! Mocno az do zamknietych oczu i wachania wloskow. Siostry najlepsze przyjaciolki, na cale zycie. I bedzie chilli i bedzie lukier. Pieknie napisalas, jak zwykle, zyciowo! spokojnego weekendu!
OdpowiedzUsuńDziękuję Karolinko :) Ja tak bardzo bym chciała, żeby kiedyś w życiu znalazły drogę do siebie.. z własnej chęci a nie "bo mamie zależy". Pozdrawiam :)
UsuńJa właśnie miałam wczoraj chili w podwójnej wersji;) Ale trafiłaś z tym postem do mnie prościuteńko...A ja głupia zapomniałam że nie tylko lukier....Tak by się chciało...ale właściwie czego?Lukierowanego kłamstwa w otulinie nudy ?! E tam....chiliowe dni też są fajne , bo przypominają co jest ważne w rodzicielstwie...:) Dziękuję że jesteś.Przywróciłaś mi wiarę w to że mogę być dobrą mamą...bo miałam duże wątpliwości....
OdpowiedzUsuńNIe nie nie.. to nie ja tą wiarę przywróciłam :) to TY! Ty sama sobie tę wiarę przywróciłaś ... przecież przeczytanie czegoś nie powoduje przemiany.. przemianę powoduje Twoje decyzja, spojrzenie poszerza Twoja decyzja. Bardzo dziękuję za miłe słowa i bardzo pozdrawiam serdecznie :):)
Usuńa ja dzisiaj chciałam pospać dłużej,bo wczoraj "tornado" przechodziło przez nasz dom, tymczasem Jerzyk o 7:15 już mnie szarpał za rękę - Mamooooo...nie śpij już...- mnie po ludzku czasami szlag trafia, ot cała prawda i jak widzisz u mnie jest 8:55 a ja zamiast byczyć się sobotnio ,to czytam piękne posty na blogach:)))) dobrze mi tu, wiesz?
OdpowiedzUsuńOch Jerzyku jak tak można o 7:15 mamusię budzić? w sobotę? :) Pozdrawiam was serdecznie :) A Jerzyk ma cudowne imię!! :)
Usuńja już się wysypiam ale co z tego.lukier czuję już tylko przy wnukach a chilii smak już prawie 30 lat i nie daje się zapomnieć.małe dzieci spać nie dają a starsze żyć.może tylko ja tak się zamartwiam,nie wiem ale trafiłaś postem w sedno.pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuń30 lat mówisz.. tak też myślałam że to nie mija z wiekiem ;) Nie wiem jeszcze tego na pewno bo mamą jestem od lat 10. Pozdrawiam Cię i dziękuję za zaglądanie do mnie :)
Usuńzemdliło by nas chyba, gdyby był tylko lukier i miód:)
OdpowiedzUsuńw życiu, jak w kuchni;-) różnorodność smaków bardzo wskazana.
i jak zwykle pięknie piszesz o sprawach, które przecież wszyscy z własnej autopsji znamy.
wnikliwe, dojrzałe spojrzenie na problemy i uroki dnia codziennego:)
pozdrawiam!
Dziękuję bardzo :) sam lukier nie tylko jest mdły ale też chyba niemożliwy.. nie wierzę, by macierzyństwo było tylko słodyczą.. po prostu nie wierzę :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńAle czyz ten Lukier nie jest fantastyczny..? nie da sie go z niczym porownac.. jak male raczki oplataja nam sie wokol szyji, a buziolek cmoknie nas w policzek.. Choc cierpliwosci trzeba miec niezly wor w zanadrzu (albo i kilka :p ) :-)
OdpowiedzUsuńZdjecia piekne.. a to ostatnie jest poprostu cudowne :-)
Pozdrawiam cieplutko
Ps. Przyznam, ze ja nigdy nie sprawdzilam ile mama bedzie sprzatac kg maki z podlogi(tzn ona tak twierdzila), ale za to teraz moglam sprawdzic jak dlugo zmywa sie litr oleju.. :p
hahahahahah boże kochany olej?? litr?? ja współczuję :):) Nigdy oleju sprzątać nie musiałam ;) za to mąkę mi się zdarzało :) Pozdrawiam serdecznie Agata :)
Usuńno właśnie...nie może być tylko słodko, bo to w sumie byłoby nudne...żeby życie było ciekawe potrzebujemy doświadczać różnych czasem skrajnych emocji...i moja siostra kiedyś mnie ugryzła i się "nienawidziłyśmy", by później znów się kochać, i moje dzieci, (jak kiedyś wpadłam na pomysł, żeby osobno na wakacje jeździły, to chociaż 2 tygodnie od siebie odpoczną) mówiły "i dobrze,że nie będę Cię tyle widzieć" - tęskniły za sobą już drugiego dnia :) i choć czasem mamy ochotę wyjść z siebie i stanąć obok, to to jednak jest cudne...bo gdyby tak pomyśleć, że przecież mogłyśmy wybrać (lub los mógł wybrać za nas) i dom by pusty był i tego gwaru i bałaganu by nie było...jakie nudne by to nasze życie było...czyż nie? nutka chilli jest potrzebna:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
no tak.. nutka chili jest niezbędna :) ale wiesz co ci powiem.. że te kłótnie i gryzienie i takie tam są potrzebne bardzo! przecież to jest jakieś ujście emocji.. jakaś próba obrony siebie, swojego zdania, swojego honoru.. i potem jest czas na żal, smutek, zatęsknienie, wyrzuty sumienia.. jak mama nawrzeszczy i skarci to te uczucia przymglone są złością mamy.. nie ma wtedy miejsca na przemyślenie problemu, bo dziecko skupia się na tym by mamę udobruchać, a przecież w tym konflikcie nie chodzi o mamę.. dzieci potrzebują uczyć się emocji, reakcji.. a mama ma stać gdzieś obok chyba.. na straży tak, wyznaczając granice tak.. ale nie zakrzykując problemu. tak mi się subiektywnie wydaje :):) Pozdrawiam Cię serdecznie :) miło mi że do mnie wracasz :)
Usuńprawda,prawda i jeszcze raz prawda:)
OdpowiedzUsuńkornelcia
dziękuję :)
UsuńDla tego lukru decydujemy sie na dzieci - ma byc fajnie, radosnie, bajkowo. Nikt nie wybiera swiadomie nieprzespanych nocy, tupiacego zlosnika i obrazonej nastolatki ;o) Dobry rodzic uczy sie zyc z tymi innymi momentami, nie odpychajac lub obwiniajac dziecka za jego hustawki nastrojow, zle dni lub zwykla ciekawosc. A jesli dotrze do nas, ze dzieci oddaja z nawiazka to, co dostana (lub nie dostana) od nas, to lekcja pokory zostala zaliczona i kontakt z dziecmi jakis taki inny sie robi.... Bo jak robic dziecku wyrzuty za to, ze sie go czegos nie nauczylo.....? Tej pokory wlasnie sie ucze...
OdpowiedzUsuńJa też się uczę, całe życie :) to wielka mądrość jak człowiek zaczyna rozumieć że jego dzieci składają się głównie z cech, których je nauczyliśmy :) Pozdrawiam cię Hieno bardzo serdecznie :)
UsuńA ja pozwolę sobie zacytować, samą siebie, i mój ostatni post. Bo jakoś mi się idealnie wplata, można?
OdpowiedzUsuń"Gabryś nie wyjmuje garnków z szafki ot tak. Współpracuje ze mną w zmywaniu naczyń. Nie chce przeszkadzać, więc znalazł sobie zajęcie.
Gabryś nie wspina się na parapet z nudów. Współpracuje ze mną w odkurzaniu. Nie chce przeszkadzać, więc znalazł sobie zajęcie.
Gabryś nie rozwija bez sensu papieru toaletowego. Współpracuje ze mną w porannej toalecie. Nie chce przeszkadzać, więc znalazł sobie zajęcie.(...)"
I właśnie tak staram się myśleć. Bo gdybym widziała tylko ten biszkopt na kanapie wytarty, chrupek o szafkę rozmazany, stertę pieluch do wyprania i niekończące się pranie, to chyba bym zwariowała :)
Pozdrawiam!
Przepiękne te słowa, które cytujesz.. absolutnie po mojemu takie :) a widzieć tylko biszkopt wtarty w kanapę.. to nie tylko do wariacji może prowadzić ale jakże horyzonty są zawężone! udusić się można :) Pozdrawiam! :)
UsuńIwonko... samo życie, te spory, ten bałagan ten ciągły gwar. Dziecko nie wie,że gorące do puki tego nie dotknie,nie wie, bo nie doświadczyło.
OdpowiedzUsuńNawet najsłodsze ciasto nie było by takie słodkie, gdyby nie ta szczypta soli którą się zawsze do wypieków dodaje. Smaki trzeba poznać wszystkie i to chili i ten cukier. Wszystko w odpowiednich proporcjach składa się na tę harmonię. Dlaczego obiad kończy się deserem? dlaczego nawet najpiękniejsza kreacja bez dodatków staje się pospolita?
We wszystkim są dwie strony ta piękna i ta normalna :)
P.S. widzę, że nie tylko ja w poduszkę krzyczę ;)
no, nie tylko ty! a czasem zdarza mi się nawet bez poduszki! bo przecież jesteśmy tylko ludźmi! pracujemy nad sobą i panujemy przez 500 godzin.. aż w końcu nadchodzi moment .. a jak jeszcze nie ma pod ręką poduszki.. ale trzeba przy tym pamiętać, że to tylko moment i nie może nas zdominować :) a jakie to trudne! ale możliwe :):) Całusy Iza :)
UsuńGdyby wszystko miało jeden smak, trudno byłoby dostrzec jego piękno. Kontrast potęguje doznania, a chwile słabości tak prawdziwe. Nasze. Zwyczajne :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię chili w małej dawce do kawy. Ostrość smaku przypomina mi, że słodki w znacznej ilości zaczyna być nudny po prostu :)
Nos na akwarium, włosy w dżemie i nogi na głowie - to najdoskonalsza forma skupienia! Hahaha - podoba mi się!
Nic dodać nic ująć... i z treści posta i z Marysiowego komentarza :)
UsuńP.S. dzięki Wam obu w momentach zwątpienia i bezsilności zdarza mi się pomyśleć, czy mam się faktycznie o co wściekać ;)
Dziewczyny mówię wam, ona uczy się pisać te wyrazy codziennie! Dzień za dniem i ja dosłownie nie mogę pojąć!! no nie mogę! jak można uczyć się czegokolwiek z nogami na głowie a do tego machając się na boki i waląc głową w stół! albo pod stołem głowa a nogi na stole! przypominam że ona (ZOSIA, lat 6) uczy się pisać!! a nie mówić! i jakoś jej wychodzi! no nie wiem jak co prawda :):) Uściski Maryś i Agi :)
UsuńNie jest az tak zle ;P My mamy szpital w domu, jak jeden stanal na nogi to drugi padl, tata do tego postanowil, ze katar to gorzej niz..... i sie laczy w bolu z chlopakami, a mi tesciowa zabronia chorowac, bo w poniedzialak mam dla niej zrobic zdjecia - git, a ja jak na zlosc chce chorowac ;P Bo w sumie dookola wszedzie zarazki i nawet po tym jak odkazilam dom to i tak dali rade mnie dolaczyc do towarzystwa, bo 3 dni wycierania nosow to jednak cos ;) I sama nie wiem czy lepiej, zeby wrocili do zdrowia i zaczeli sie gryzc i klocic, czy dac sobie jeszcze z dwa dni spokoju ;P
OdpowiedzUsuńJa tam wole chilli niz lukier i raczej skusisz mnie na nalesniki z czym slonym niz na slodko ;P
Mowisz, ze tak ma 10-latka, ufff wszysto przede mna, a ja myslalam, ze w tym wieku to juz pelna rownowaga ;P Fajna jest :)W ogole slodkie masz cory :)
Pozdrawiam Edyta
Dziękuję Edytko :) Ja też myślałam że 10 lat to już z głowy stres ;) ale pomyłka ;)) Powrotu do zdrowia wam życzę! choć nie wiem.. bo ty chyba byś jeszcze chwilę wolała nie powracać ;)) Uściski :)
UsuńPrzypomniała mi się scena z moja babcią, która robiła najpyszniejsze i najsłodsze ciasto drżodżowe na świecie, babciu, pytam jako taka mała sześciolatka, po co ci sól do ciasta? A babcia mówi, że dzięki soli cukier będzie słodszy;-)) jako mama czwórki w wieku wczesnoszkolnym i przedszkolnym, soli i chili ci u mnie dostatek co dzień, ale jest i słodycz, lukier i drożdżowe ciasto;-)) Pozdrawiam ciepło Aneta
OdpowiedzUsuńAnetko, no nie wątpię że przy czwórce to masz tego chili i tego lukru o 1/4 więcej niż ja :) Piękne słowa babci.. mądre :) Pozdrawiam Cię też bardzo ciepło :)
UsuńPiszesz tak, że aż przez ekran komputera czuję tą gorycz, aż człowiek miałby ochotę w takie dni spakować walizki i się wyprowadzić albo udać się do SPA ;)
OdpowiedzUsuńno akurat SPA u mnie to jakby kara ;) no nie lubię no :) choć pewnie jestem w zdecydowanej mniejszości :) Pozdrawiam cię kobieto majsterkująca :)
UsuńSamo życie ... i jak tą mąkę całą zebrać ... hihi , wszak ludźmi tylko jesteśmy i chwile w życiu różne mamy, za to o monotonności mowy być nie może ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zazwyczaj na drugi dzień problemy wyglądają inaczej - jakby lżej ...
Udanego weekendu Iwonko :*
Dziękuję Olga, weekend był udany :) wszak ludźmi jesteśmy tylko .. tak tak :)
UsuńI znów nie pozostaje mi napisać nic innego jak to, że całkowicie sie zgadzam. I choć doświadczenie nie mam tak wielkiego jak Ty to i u nas jest właśnie często lukier z chili wymieszany, a Majka świat poznaje poprzez radość, złość i ostatnio fochy;))I ja uwielbiam tą naszą mieszankę wybuchową bo przecież na tym dzieciństwo polega aby świat poznawać, granicę sprawdzać, a my dzielnie towarzyszymy i czuwamy choćby i później łzy do poduszki wylewając.
OdpowiedzUsuńOch Ola właśnie dokładnie tak :) Choć ja Majeczki (aniołka do kwadratu takiego z cudownymi oczkami) nie wyobrażam sobie zafochanej ;) ale wierzę, wierzę ;) Buziaki :)
UsuńJak ktoś mówi, że ma grzeczne dzieci to ja się robię podejrzliwa...bo jakoś grzeczne dziecko to dla mnie trochę smutne dziecko... ale może się mylę;)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta "niegrzeczność" to próba charakterów, wyznaczanie granic, sprawdzanie ile mi wolno a ile nie, nauka życia po prostu.
A nam, rodzicom pozostaje to przetrwać:):):):)
I konsekwentnie powtarzać czego oczekujemy.
Za 101 razem może zadziała;);)
A że w międzyczasie nerwowo 50 razy się załamujemy to już inna kwestia:):):)
Zależy jak rozumiemy grzeczność i niegrzeczność ;) Mi nie przechodzi przez gardło " moje dziecko jest niegrzeczne" I wiesz chyba nigdy tak nie powiedziałam. Jakoś rozumiem ten wyraz bardzo negatywnie. Powiem że jest nieznośne dziecko, upierdliwe, wkurzające, wredne ;) ale nie powiem niegrzeczne. Nawet "nieposłuszne" mi jakoś nie pasuje. Bo nieposłuszne to chyba znaczy świadomie nie słuchające mamy.. a ja ciągle wątpię czy dzieci świadomie robią pewne rzeczy ;) Tak czy siak to musimy przetrwać :):) masz rację! :)
UsuńMamą nie jestem, ale moja przyjaciółka od ponad roku rodzicielstwo poznaje na własnej skórze i jak na nią patrzę i jej słucham to coraz częściej powtarzam, że bycie rodzicem mimo wielu słodyczy to jednak najtrudniejsza robota na świecie. :)
OdpowiedzUsuńno chyba tak :) pozdrawiam :)
UsuńCzekolada z chili to pychotka. Lukier może niekoniecznie ale przynajmniej jest różnorodnie. Przypomnij sobie Iwonko jaka byłaś będąc dzieckiem i może zrobi Ci się lżej i weselej.Ja tylko sobie przypominam co mówiła do mnie moja mama i już wiem jaka musiałam być. Tak naprawdę to nic nie różnimy się od swoich dzieci. To taka sprawiedliwość dziejowa :-).
OdpowiedzUsuńMaszka, wiesz, że przeżyłam objawienie jak przeczytałam Twój komentarz! No niesamowicie określiłaś to jako sprawiedliwość dziejową :) Ja sobie przypominam siebie.. doskonale! i co? widzę moją Nadię :):) Uściski wielkie :)
UsuńWnioskując po przedstawionej gamie zachowań dzieci masz cudowną gromadkę :D TO jednak dobrze jak dzieci tego wszystkiego doświadczają na sobie. I przechodzą przez czwórki a nie piątki, z pachą pod stołem :D i że kwęcza i jęczą. Jak za lat dziecięctwa się nie nauczą jak to wszytko po ludzku ogarnąć to będą musiały potem - a wtedy to dopiero będzie chili. A przez tą mieszaninę to rodzicielstwo to jednak fajna sprawa. Ale tak czy siak może nie lukru bo to za słodkie, ale takiej cudnej szarlotki życzę. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :):) Piękne to napisałaś :)
UsuńSkąd ty taka mądra,koleżanko?Sedno, samo sedno macierzyństwa...
OdpowiedzUsuńGive me a brake Bronka ;))) Buziaki :)
Usuńoj dobrze mi jest znany smak rodzcielstwa! i choc czasem mam dosc,wychodze z siebie na zachowanie Madzi to i tak mysle sobie,ze nie zamienilabym sie na tysiac inncyh Madzikow :) potrzebne mi chwile samotnosci a z drugiej strony mi smutno isc tak samej po ulicy i zakupy zamiast godz trwaja max do 30min
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy
Ps pieknie prezentowalas sie na gali :)
Dziękuję :) Ja też niby chcę spokoju i samotności a jak potem ten spokój mam.. to czegoś mi brak :) dzieci moich mi brak :) Pozdrawiam serdecznie! :)
UsuńŚwietnie napisane. Trafiłam przez przypadek do Ciebie. Zostanę na dłużej
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję Dagmaro :) i pozdrawiam :)
UsuńRodzicielstwo jako lukier i chilli - całe życie jako lukier i chilli. Ale dzięki takim skrajnościom chłoniemy energię do funkcjonowania. Gdyby wszystko było szarne i niewyraziste, pachaniałoby nudą, prawda?
OdpowiedzUsuńno chyba tak :) Tak czy inaczej ja kocham lukier z chili :) to tak na marginesie posta. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPodczytuję, a raczej - zaczytuję się w Twoim blogu (używam formy Ty, bo tak mi wynika z obserwacji, że w "blogosferze" raczej się nie "paniuje"?) i przyjaciółki. I tak, jak napisałam u niej, i TUTAj przypomniałam sobie, co znaczy delektować się życiem:) dziękuję:) i gratuluję zasłużonej nagrody!
OdpowiedzUsuńDominika
Oczywiście forma Ty jest jak najbardziej odpowiednia :) Tak się złożyło że posty z Julittą mamy o tym samym prawie :) ale to już nie pierwszy raz ;) Pozdrawiam Cię Dominika :)
UsuńZgrałyście się z Julitką w temacie postów :) I tak jak napisałam u niej, napiszę i u Ciebie że to wszystko, ten lukier i chili, i wszystko co dobre i to co złe związane z macierzyństwem i ja biorę, garściami wręcz. To prawdziwe takie i piękne zarazem. I dzieci mieć więcej chcę! O tak!
OdpowiedzUsuńTo jak wędrówka na szczyt, wspinasz się w trudzie ale jak osiągniesz szczyt, zobaczysz co pięknego Cię tam czeka, odczuwasz euforię, ogromne szczęście i satysfakcję. Tak samo chyba jak zobaczysz co pięknego przekazałaś swym dzieciom, jak zaczynają żyć samodzielnie kierując się tymi pięknymi zasadami to satysfakcja gwarantowana!
Pozdrawiam serdecznie!
No tak się stało że z Julittą posty o tym samym.. prawie :) ale to już nie pierwszy raz ;)) tylko kiedyś się tym stresowałyśmy i nie publikowałyśmy, a teraz już nie stresujemy się .. mamy podobne myśli w życiu i blogu widać też :) Uściski Iza wielkie :)
UsuńJa u Ciebie, Ty u mnie ;), ostatnio tego "chili" łącznie z gryzieniem miałam chyba nadmiar ;), ale teraz wiem już, jak ten stan jednym słowem opisać ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Jak na chwilę po wyrwaniu zębów to masz rację, córa na mym obrazku prezentuje się nadzwyczaj dobrze ;)
I gratuluję jeszcze raz wyróżnienia - za ciepło i szczerość warto dostać ;)
Dziękuję Jo :) A córka twoja ma urodę nietuzinkową i tak naprawdę szczerze się nią zachwycam :) Pozdrowienie :)
UsuńAch, Iwona ,jak prawdziwie, ja wczoraj miałam chili i płakałam z bezsilności w łazience, ale dziś chwilę po 6.00 usłyszałam "Mamusiu, szukałam Cię :-)" i zapomniałam cały ten wczorajszy spadek wytrzymałości, a za chwilę kończe pracę, odrzucam precz całe zło tego świata i jadę się mocno przytulić :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki i dobrego tygodnia!
Dziękuję Iwona :) i tobie też życzę tygodnia udanego i przytulania do utraty sił :):)
UsuńHa! Bo widzisz. Dlatego właśnie wymyślili czekoladę z chili jako połączenie niesamowite. Tak myślę. Ekskluzywne i jedyne w swoim rodzaju.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię za cierpliwośc....
:) Pozdrawiam i ściskam!
PS: W niedzielę Cie widziałam w TV :)
Krzyknęłam na pół domu teściów "ooooo Ona ma Siłę jejku !Patrzcie! to ta w sukience bezowej po środku!"
a wszyscy najpierw na TV potem na mnie ze zdziwioną miną mówiącą - po co się tak dre!?- i z pytaniem "co takiego?".
Ocknełam się i tylko P. wytłumaczył - "to świat blogów - jedzcie dalej " :):):):)
hihiihihihih
UROCZO!
hahahahaha ale historia :):) a ja siebie nie widziałam ale już słyszałam, że mnie widziano :) Pozdrawiam cię serdecznie Le PetitKa :)
Usuńnie umiem dodac dziś komentarza:)
OdpowiedzUsuńTrafiłam całkiem niedawno i zostaję! Pieknie tu i prawdziwie:-) Ja lubie chili a lukru nie znoszę:-)) ale w wersji bliźniaczej trzy i pół letniej trochę juz mi przestało smakować! Napisane przepieknie, już widze ile jeszcze przede mną....... odrabiane lekcje z włosami w dżemie.... i z dnia na dzien staje sie mniej pednantyczne dzieki moim dzieciom:-))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja też! ja też staję się mniej pedantyczna! i cierpliwa bardziej :) i jak widzę to zainteresowanie dżemem.. a zmęczenie mną targa to sobie pozwalam na obserwowanie i błogość (a macham tym dżemem gdzie chcesz, tylko nie każ mi wstawać) ;) Witam cię na moim blogu bardzo serdecznie :) i pozdrawiam :)
UsuńSzczera prawda...szczęście miesza się ze zmęczeniem, złością. Chyba każdego dopadają momenty, że chce się wyjść do sklepu po bułki i nie wrócić... ;) Jednak, mimo wszystko tej radości jest więcej... ;) To dzieci zmieniają nam cały świat i nadają życiu sens.
OdpowiedzUsuńtak Kasiu tak :) to one :) a momenty.. momenty są i będą. muszą być! bez nich byłoby nijak! :) Uściski :)
UsuńAch jak ja to znam, to wszystko o czym piszesz, ale ja tak nie potrafiłabym pięknie ująć tego w słowach.
OdpowiedzUsuńZnam ten LUKIER i chili. CHILI i lukier. znam ten płacz i uśmiech;)
no nie wątpię że znasz ;) każda mama zna :) Pozdrawiam Ola :)
Usuń"Czy jak ucząc się pisać wyrazy, uczy się na stole, pod stołem, nosem na akwarium, włosami w dżemie, z nogą na głowie, z nogą pod pachą, z nogą pomiędzy bóg wie czym."
OdpowiedzUsuńależ się uśmiałam.. przecież tak dokładnie tak robi każde normalne dziecko!
Kochana, muszę Ci napisać, że masz niezwykle wspaniałe dzieci. bo czy byłoby normalne siedząc bez mruknięcia przy stole z lekcjami... o nie, nie.. a już na pewno nie byłoby to dziecko po Tobie :)
p.s błagam, zmień ten szablon bo musiałam odświezyc tą strone milion razy żeby dodac komentarz :(
ooo matko ale wkurzyłam się!! z tym że musiałaś odświeżyć milion razy!! ciekawe ilu ludzi nawet nie podejmuje trudu! zmienię szablon i może po 200 komentarzy zacznę mieć ;))
Usuńwiesz co ta moja Zosia to z lekcjami jednak wyjątkowa bo Nadia niby też uczyła się ruchomo, ale Zosia to już ludzkie pojęcie przychodzi jak ona się uczy ;) i pisze z tymi nogami na głowie! i udaje jej się! no ale ja wiem wiem.. po mnie ;)) jedna z dziewczyn powiedziała w komentarzu, że to taka sprawiedliwość dziejowa ;)
Uściski przesyłam i już maila wysyłam gdzie trzeba z tym szablonem! ja to jak kopa nie dostanę to tak będę marudzić że muszę zmienić że to że tamto.. więc za kopa dziękuję :)
Nic dodać nic ująć :) ja dziś mam ten dzień opychania się :) i nic mi nie straszne :) mimo że od rana płacz i wymyślanie...Są dni odporniejsze a są te odporne mniej. Już się tego nauczyłam :) MIło mi że do mnie zajrzałaś :)
OdpowiedzUsuńNo niestety tak już jest, że w życiu zdarzają się lepsze i gorsze chwile. Najważniejsze to iść zawsze do przodu i cieszyć się nawet z małych radości ;) To jest chyba kwintesencja wszystkiego, w tym macierzyństwa :)
OdpowiedzUsuńcieszyć się z małostek zawsze umiałam :) i chyba to dało mi w życiu to moje szczęście. ooo i chyba mi właśnie podpowiedziałaś temat na nowy post! dziękuję :) o radości z małości :):)
Usuń