Budzisz się pewnego dnia i nic nie jest jakie było dotąd.
Przecież zawsze chciałaś zmian.
Nic nie jest już takie nudne, żmudne, nijakie.
Nie o to ci chodziło? By w końcu przerwać rutynę?
Budzisz się pewnego dnia i twoje dziecko jest dziwnie blade.
I od tego dnia zmienia się wszystko.
Będziesz mieć swoje emocje, wyzwania…
O takie Ci nie chodziło? O chorobę dziecka nie prosiłaś? O tak ciężką chorobę to już wcale?
Dziecko, przed którym cały świat stał otworem jeszcze wczoraj.
A dziś wielkim wyzwaniem stał się zwykły plac zabaw z drabinką i huśtawką.
Wszystko stało się tak szybko. Niewyobrażalnie szybko.
Wczoraj jadłeś jeszcze marchewkę na obiad, płakałeś bez powodu, nie chciałeś zasnąć wieczorem.
A dziś jesteś taki inny. Taki słaby. Taki malutki i zagubiony.
………...
Panie Boże wybacz, że chciałam tak wiele.
Że narzekałam.
Że nie doceniałam swojego życia.
Boże wybacz, że płakałam zbyt często nad błahostkami.
Że zazdrościłam samochodu sąsiadce.
Że moja trawa wydawała mi się mniej zielona niż wszystkie trawy obok.
Że kradłam momenty innym. Bo myślałam, że moje mniej są warte.
Że swoje życie kładłam na wadze z życiem innych, nie mając podstaw.
Że patrzyłam zbyt daleko. Zbyt pobieżnie. Niedbale.
Bo teraz wiem. Teraz już wiem. Teraz to wszytko już wiem.
Tylko, że teraz …
Tylko, że teraz to ty jesteś zbyt słaby na wędrówki po górach.
Na narty wodne.
Na wycieczki do lasu, bo tak blisko ten las mamy.
Za słaby jesteś by słuchać jak godzinami Ci czytam.
Za słaby by wiedzieć jak bardzo jesteś ważny. Jak bardzo najważniejszy.
…………
Śpieszmy się….
Śpieszmy się w zawracaniu sobie głowy sprawami naszych dzieci.
Śpieszmy się z przytulaniem i słuchaniem.
Z rozmową zwykłą, codzienną.
I uważajmy z narzekaniem na los. Bo całkiem możliwe, że on zechce się odmienić.
Niniejszy post nie jest o mnie i nie jest o moim dziecku.
Aczkolwiek jest o pewnym dziecku. Trzymam kciuki najmocniej jak umiem.
i.w.
Jak dobrze to rozumiem... Może nie dosłownie, w połowie inaczej, ale rozumiem...
OdpowiedzUsuńPotem okazuje się, że nie sama choroba jest najgorsza w całej sytuacji, a samotność... kiedy obok nie ma ludzi, ani nikogo, kto wspiera...
Też trzymam mocno kciuki i westchnę do Nieba, cokolwiek i ktokolwiek tam jest
Dziękuję. Wsparcie jest bardzo bardzo ważne. Dobrze to wiem.
UsuńKiedy czytam ten post to jakbym sama go napisała . Mój nie byłby tak dobrze napisany ale treść prawie taka. U mnie wszystko rankiem 1 lutego sie zmieniło . Uslyszalam "tak proszę pani to rak " . A miało być tak cudownie. Teraz jest walka o jutro . Za dziecko z postu trzymam kciuki i modle się . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniu i ja mocno trzymam kciuki za was! Bardzo mocno!
Usuńniema nic gorszego jak choroba dziecka!dlaczego ta mala istotka która świata nie zaznała musi tyle cierpieć?!ostatnio mieliśmy lęk,że coś może poważnego stać się MAdzi,że poważna choroba bo nikt nie mógł powiedzieć co jej jest...wizyta u hematologa była straszna,w głowie tylko jedne skojarzenia,te najgorsze...z ulgą mogę poweidzieć że jest ok ale współczuje rodzicom którzy jednak nie mają dobrych wiadomości!pozdrawiamy i mam nadzieje,że opisywane przez ciebie dziecko wyjdzie cało i zdrów z choroby :)!
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję. Bardzo cieszę się, że wam się udało :)
UsuńTo prawda, trzeba się cieszyć każdą chwilą spędzaną z ukochanymi naszymi, szczególnie z dziećmi. Trzeba spędzać z nimi jak najwięcej czasu, żeby później nie żałować straconych chwil.
OdpowiedzUsuńW stronę chorego dzieciątka posyłam dobre myśli i szczerą modlitwę...
Dziękuję bardzo Agi. Ja cieszę się z chwil bardzo. Nie tylko tych z dziećmi właśnie. Tych z mężem, z rodziną, z przyjaciółmi, z ludźmi fajnymi. Bardzo mocno doceniam że mam możliwość te chwile spędzać z nimi. Uściski :)
Usuńchoć staram się z tą świadomością i mądrością żyć na codzień, z różnym skutkiem oczywiście, to dziś Iwonko, dziś Twoje słowa biorę dogłębnie i wdrażam. Dziś dam moim dzieciom całą siebie!:) I wiem, że to co mam jest wyjątkowe i piękne, to czasem trywialne sprawy przysłaniają na moment to co ważne w życiu. A przeecież mamy tylko dziś...! Mamy siebie!
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do Ciebie i ściskam mocno kciuki Iwonko!:***
Dziękuję Ada :) Każdego dnia mamy tylko dziś, bo co będzie jutro nigdy do końca nie jest wiadome.
Usuńwitam:)prawda-nie ma nic gorszego od choroby dziecka, od patrzenia jak te dziecko cierpi i to że byśmy chcieli mu ulżyć a nie możemy, ta niemoc rozrywa serce.....
OdpowiedzUsuńrozrywa... i często człowiek sobie mówi: boże jaka byłam głupia, że przejmowałam się niedziałającą suszarką do włosów.. ale też mamy prawo do takich słabości i łez z powodu suszarki. Jesteśmy tylko ludźmi. Pozdrawiam :)
UsuńIwonko pieknie napisalas. Zycie potrafi zmienic sie w sekundzie. Sama osobiscie bylam raz u hematologa ze zlymi wynikami cale szczescie wszystko skonczylo sie dobrze. Jednak tego strachu ktory mi wtedy towarzyszyl nie zapomne nigdy. Strach o dziecko nie jest mo obcy. Dwa razy wzywalismy pogotowie do Wojtusia. Cos nagorszego w moim zyciu.
OdpowiedzUsuńNo niestety. Choćbyśmy miliony dolarów posiadali, choćbyśmy dobrzy byli i cudowni, choćbyśmy nigdy nikogo nie skrzywdzili... nadal nie mamy gwarancji. Uściski Kasiu
UsuńTak mocne, ale prawdziwe... wiem coś o takim dniu, takiej chwili, kiedy nic nie jest już takie jak było ... gdy słyszysz ... dziecko ma MPD - małe szanse na chodzenie, samodzielność niemożliwa... jedyne co można zrobić to usprawnić - na ile? Tego nigdy nie wiadomo... A w domu troje innych małych dzieci...
OdpowiedzUsuń10 lat intensywnych wielogodzinnych ćwiczeń... bez świąt, wakacji, urlopów...
Ale warto było... mój syn jest niepełnosprawny - ale to teraz dorosły samodzielny mężczyzna...
Trzymam kciuki za to dziecko, aby rokowania nie sprawdziły się - tak jak w przypadku mojego syna... pomimo, iż diagnoza była prawdziwa!
"ale to teraz dorosły samodzielny mężczyzna..." Przecudowne zdanie. Prościutkie i piękne. Bardzo mnie wzruszyło to co napisałaś. Dziękuję ci!
UsuńI do tego silny i radosny w środku :)
UsuńTo taka prawda o której każda matka wie a zapomina w pędzie codzienności. Strach pojawia się w momencie poczęcia i idzie z nami już przez całe życie trzymając za rękę. Strach przed tym, że któregoś dnia coś złego do drzwi zapuka.
OdpowiedzUsuńJa już raz Ją straciłam a gdy do nas wróciła śpieszę się z kochaniem, tuleniem, ze stópek całowaniem... i każdego dnia gdy oczy otwieram mówię - dziękuję.
Trzymam kciuki za dziecko o którym piszesz.
Dziękuję. I mocno, mocno Cię ściskam!
UsuńBo tak naprawdę wszyscy wiemy, ale często zapominamy, że to co mamy: zdrowie, życie, czas to nie pewnik, ale pożyczka, którą kiedyś przyjdzie zwrócić... sami mamy od kilku lat taki pożyczony-przedłużony czas i trzymam kciuki, żeby wbrew diagnozie tym, o których piszesz, jeszcze trochę tego czasu Ktoś darował ...
OdpowiedzUsuńBo nic w życiu pewne nie jest. I nigdy na nic gwarancji mieć nie możemy. Ale możemy mieć nadzieję. A to bardzo ważne też :) Dziękuję Jo za kciuki.
UsuńIwonko, bardzo Ci dziękuję za te słowa. Bardzo. I wybacz, że przepisałam do siebie.
OdpowiedzUsuńByłam u Ciebie i czytałam. Moje słowa w takiej pięknej odsłonie to miła niespodzianka. Dziękuję Ci Edith.
Usuńoj tak doceniajmy te chwile, które mamy!! oj tak.
OdpowiedzUsuńJa niedawno wyszłam ze szpitala, moja córka była operowana i choć wiedziałam, że jest pod dobrą opieką i w ogóle to tak strasznie ciężko mi było stać przy niej i się "trzymać". W obliczu pewnych zdarzeń naprawdę kolor trawy jest nieważny, najważniejsze jest żeby było z kim tym kolorem się cieszyć ,nie ważne jaki jest.
Tak LolaJoo tak. Dokładnie tak! Cieszę się, że z córeczką dobrze jest. Tak się domyślam skoro wyszłyście ze szpitala. Ściskam!
UsuńPięknie i ważnie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki bardzo mocno! :*
Dziękuję :)
UsuńTakich słów co jakiś czas nam trzeba, gdy narzekamy a tak na prawdę nie powinniśmy. Gdy wyolbrzymiamy problemy. To prawda szczęście naszych dzieci i tym samym nasze jest najważniejsze i żadne pieniadze, żadne rzeczy materialne nie są w stanie tego zastąpić - szkoda, że czasem dochodzi do takich zdażeń, iż nie możemy cofnąć czasu...
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla tego dzieciątka.
Dziękuję Kasiu. Człowiek często rozumie wiele rzeczy w jakimś obliczu. Często za późno jest. Ale zawsze jest dobry moment by zacząć doceniać i otrząsnąć się w życiu :) Ja wierzę, że ten moment może mieć miejsce nawet jak mamy 96 lat. Uściski przesyłam :)
UsuńJa to wszystko gdzieś w głębi przecież wiem. Tylko czemu na co dzień o tym zapominam? Dzięki ubraniu tego w słowa tak piękne jak te , zatrzymuję się na chwilę żeby się ocknąć . Tylko czemu na chwilę??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Może Dagmarko jesteś na początku drogi :) Całe życie przed nami :) trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńKażda ciężka choroba jest tragedią, a zwłaszcza jak dotyczy małych dzieci...nigdy nie zrozumiem czemu tak jest...choćby się ktoś usilnie starał mi to wytłumaczyć....
OdpowiedzUsuńmoja koleżanka pracowała kiedyś na oddziale onkologicznym w jednym z dziecięcych szpitali...kiedyś po powrocie z ciężkiego dyżuru, na którym dwoje dzieci odeszło na jej rękach, a po powrocie do domu, dowiedziała się, że jej syn dostał w szkole jedynkę, powiedziała bardzo mądre zdanie " i co z tego, że jedynka, co z tego, że kiepsko mu poszło, najważniejsze, że jest zdrowy, że ma szansę to poprawić, ma szansę na wiele innych rzeczy w życiu...."
zdrowie jest najważniejsze, a dzieci przecież rodzą się po to, żeby smakować życia, jego lepszych i gorszych stron, a nie po to by cierpieć...
i tak jest, że czasem nas wkurzają, czasem robią głupie rzeczy...ale zdrowie w tym najważniejsze...
trzymam kciuki za dziecinkę z Twojego posta...oby się wszystko dobrze skończyło....
Dziękuję bardzo. Ja też kciuki trzymam.
UsuńWiesz ja bym nie poradziła sobie psychicznie w pracy na takim oddziale. Nie dałabym rady po prostu! Podziwiam twoją koleżankę i przepięknie opowiedziała ci o tej jedynce. Przepięknie. Uściski przesyłam :)
taka już ludzka natura ułomna, że doceniamy to, co mamy, dopiero gdy to tracimy...
OdpowiedzUsuńzamartwiamy się błahostkami, narzekamy na sprawy nieistotne, do wszystkich mamy pretensje, bo wciąż jesteśmy niezadowoleni z tego, co mamy. dopiero, gdy to tracimy, uświadamiamy sobie, co tak naprawdę jest ważne...
oby jak najmniej takich gorzkich, bolesnych lekcji od życia.
oby maluszek wrócił do zdrowia!
ściskam!
Dziękuję! i też Cię ściskam. Jak napisałam powyżej w którymś z komentarzy, człowiek często rozumie wiele rzeczy w jakimś obliczu. Ale zawsze jest czas na to by to zmienić. Zawsze jest szansa na to by zacząć doceniać. Jak nie w tej chwili (bo nie jesteśmy gotowi) to za jakiś czas. Człowiek musi czuć, że to już, że to ten moment. Nie da się niestety nauczyć się na pamięć doceniania życia, zdrowia. Drogę ku temu trzeba przejść.
UsuńBardzo mocno przytulam. Bardzo mocno się spieszę.
OdpowiedzUsuńPatrzę na moje dzieci codziennie i je widzę. I dziękuję za te loczki, za ten charakter uparty, za te marzenia o chomiku, za tę codzienna jazdę pociągiem po stole. Nie chcę doceniać, gdy jest zbyt późno.
I dziękuję, że katar jest tylko katarem.
Takie smutne historie są dla mnie potwierdzeniem, że tak właśnie trzeba, bo to jutro niepewne...
Trzymam w sercu tego małego chłopczyka i mam nadzieję.
Dziękuję Julitko bardzo.
UsuńWażne słowa, bardzo. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńJa też dziękuję za odwiedziny :)
UsuńJa bardzo długą przeszłam by takie podstawowe rzeczy zrozumieć. Bardzo dużo kosztowało mnie przyznanie, że tak naprawdę nic mi więcej w życiu nie potrzeba. Ale teraz już wiem. Wiele rzeczy wiem, a wiele jeszcze przede mną. A ponarzekać czasem można a nawet trzeba. Człowiek i takie momenty musi mieć. Oby tylko to nie stało się sensem życia. Uściski :)
OdpowiedzUsuńBezczas i bezmiejsce.Tak to nazywam -kiedy trafia sie cos tak okrótnego,tak piekącego zywym ogniem jak choroba dziecka..Człowiek zawsze mysli sobie "jeszcze zdąże","mam to na codzien","jak zmęczona jestem dniem powszednim z tymi Czortami moimi" etc..a potem .."zmęczenia naszego powszedniego daj nam Panie i pokruszony chleb w łózku o poranku i zapach naszego dziecka który unosi sie w powietrzu codziennie"...
OdpowiedzUsuńTez sie boje.Lada chwila będe miala biopsje.Nie dopuszczam ciemnych mysli do glowy-i usmiecham sie do mysli "jak fajnie ,że trafiłam do "ona ma siłę".
Marta trzymam mocno kciuki! za zdrowie i za nadzieję. I bardzo Ci dziękuję za miłe słowa na końcu twojej wypowiedzi. I za wszystkie słowa, bo napisałaś to przepięknie. Uściski przesyłam.
Usuńrok temu sama usłyszałam taka diagnozę, był płacz, pytanie dlaczego i co będzie dalej...nie ze mną a z moja malutką córeczką, kto nauczy jej tego co chciałam ja, kto pokaże jej świat jak tylko matka może, kto poprowadzi do św. komunii, kto pocieszy złamane kiedyś serce...teraz jest dobrze ale przy każdym badaniu drżę cała ze strachu.teraz jak w te kilka bezsennych nocy przewartościowało mi się wszystko inaczej patrzę na świat, to nic, że w pracy beznadziejnie, to nic, że mąż w domu nie pomaga, nic to-najważniejsze, że jestem i modlę się by jak najdłużej, pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńEmilio to ja mocno, bardzo bardzo mocno trzymam kciuki. Za ciebie i za córeczkę. Żeby dane wam było świat smakować razem. Razem stawiać mu czoła i razem przeżywać każdą radość i każdy smutek. I uścisków moc przesyłam.
UsuńPięknie napisane - cieszę się, że tu trafiłam :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to dzieciątko o którym piszesz.
Pozdrawiam :)
Dziękuję i też pozdrawiam Cię Ewelino :)
UsuńTak sobie dziś w swojej euforii własnymi drobnymi radościami czytam i myślę. Nigdy nic nie wiadomo z tym życiem. Z tym zdrowiem bliskich i tych dalszych bliskich i tych zupełnie czasem nieznajomych, a bliskich. Niczego nie cofniesz, nic nie zmienisz - taka kruchość życia. Może go jutro nie być dla kogoś. Nawet teraz jak piszę ktoś się dowiedział coś złego, a ja tu swoją radością tak dom epatuję. A jak który z nich choruje, albo coś mu dolega, bo i czasem ta dusza boleśniej załka - to co ja na to. A no cieszę się każdego ranka tym jak są i kazdego wieczora doceniam, że mogę im powiedzieć wszystkim dobranoc. Czasem pomyślę, a jak mnie, lub kogo zabraknie... A kolejnego ranka znów biegnę robic kawę, albo ten obiad, co to mi się go dziś tak bardzo nie chce, ale przecież to dla nich. To te chwile, te momenty. To one potem najdłużej zostaną nam w pamięci.
OdpowiedzUsuńI bardzo gorąco wspieram mamę i dziecko, którym los przygotował takie dni trudne. Wytrwałości im życzę i siły Iwonko
Maryś bo życie to te momenty przede wszystkim. Dla mnie to jest właśnie życie. CHoć tych gorszych trochę jest, to też je szanuję i wiem że są niezbędne w procesie życia. A te dobre nie tylko szanuję ale jestem po stokroć wdzięczna. Że mi dane. Że nam dane. Że różnie to jest w życiu i u mnie też, raz tak, raz siak. Ale jestem szczęściarą! Bo to co najważniejsze mam! i cenię i widzę mocno i wyraźnie. A ty ciesz się swoimi radościami dzisiejszymi :) bo one też są pięknem życia. Ogromnym motorem :) same dobroci z takiej radości mogą tylko wyniknąć :) Buziaki :)
UsuńI znów zmuszasz do refleksji... Ja każdego dnia dziękuję za naszą zwyczajną codzienność, za zdrowie i za to co jest tu i teraz, tylko to ma znaczenie.
OdpowiedzUsuńja też dostrzegam dużo bardziej i dużo mocniej niż kiedyś. I wiem co jest najważniejsze i najcenniejsze. uściski Ola przesyłam całej szczęśliwej rodzince :)
UsuńObojętnie o czyim to jest dziecku ścisnęło mnie coś w środku i bardzo smutno mi się zrobiło...I czemu mi przeszkadza że Tosia zamiast iść spać drepce w te i wewte, że Kubuś zamiast ubierać buty rano jeszcze wymyśla 100 różnych zajęć, że wracając z przedszkola dzieci w samochodzie marudzą..przecież to wszystko nieważne, tak to już jest z małymi dziećmi. Od dziś będę miała więcej cierpliwości, więcej czasu, więcej skupienia na nich a nie na sobie...bo przecież ważne że je mam i że są zdrowe i oby to się nie zmieniło. A ja sama się za siebie muszę wziąść i też wyleczyć moją paskudną chorobę..Ach ale mi teraz dałaś Iwona siedzę i piszę ten komentarz i ryczę, ufff
OdpowiedzUsuńOch Asia, ale ten komentarz emocjonalny... Trzymam mocno kciuki Asia za wszystkie postanowienia! Uściski!
UsuńDobrze jest Iwona czasami taki post przeczytać...Ja teraz z palcem zeszytym 10 szwami niewiele mogę robić, chociaż dziś sernik jedną ręką ukręciłam, odkurzyłam, umyłam podłogę w kuchni. A co do komentarza to jakoś tak mi się wylało u Ciebie mega szczerze od serca...a postanowienia spełnią się wierzę w to. Spokojnych świąt, ściskam!
UsuńKochaną i mądrą jesteś kobietką...Pozdrawiam i zyczę wszystkiego dobrego dla Was z okazji ŚWIAT WIELKANOCNYCH.
OdpowiedzUsuńDziękuję Pati :) i wzajemnie!
UsuńPrzykre, że musi się zadziać coś takiego aby nas poruszyć. Biedne te nasze dzieci - wygląda na to, że cierpią dla nas. Dzięki nim zaczynamy inaczej myśleć. A wcześniej?????? Co z nami nie tak? Na co zwalimy winę? Pozdrawiam. Współczuję......
Usuńdlatego ważne jest by próbować oczy otwierać na co dzień. widzieć to, co niewidzialne pobieżnym okiem dnia codziennego. Pozdrawiam też :)
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńZnam ten ból z perspektywy starszej siostry :(
Od tamtej chwili nic już nie było takie samo.
Nie mogło być.
Śpieszmy się kochać...
---------------------
Pozdrawiam
uściski przesyłam z całych sił.
UsuńBoże jedyny dreszcze mnie przeszły jak to przeczytałam i łzy ciurkiem spłynęły po policzku.
OdpowiedzUsuńKilkanaście lat temu lekarz spojrzał w oczy mojej zapłakanej mamie i powiedział, że siostra nie przeżyje operacji bo guz mózgu jest tak duży, że on w całej swojej karierze takiego nie widział. A ona taka młoda i nie da rady.
A ona na przekór wszystkim dała.
Cuda się zdarzają każdego dnia tylko my wciąż zaśpieszeni nie potrafimy ich dostrzec.
Trzeba wierzyć.
Bardzo mocno trzymam kciuki i wierzę, że i tu wszystko bedzie dobrze.
"A ona na przekór wszystkim dała" - niesamowite! Masz rację. Cuda nas otaczają. Trzeba tylko oczy otworzyć, zmysły uwrażliwić. Dziękuję Ci za ten komentarz. I pozdrawiam
UsuńWiększość ludzi nie docenia tego co ma, narzeka, przejmuje się drobiazgami i dopiero takie doświadczenia jak choroba, śmierć sprawiaja ,że na życie zaczynamy patrzec inaczej.Tacy w większości jesteśmy.Oby w tym konkretnym przypadku skonczyło się wszystko dobrze.
OdpowiedzUsuńno niestety tak to jest. Pozdrawiam Jowi.
UsuńJa chyba niczego w życiu tak nie doceniam jak tego, że mam zdrowe dziecko... chciała bym umieć doceniać tak wszystko... Chciała bym też żeby każda matka, która ma chore dziecko przeżyła takie cudowne emocje jak ja kiedy lekarz powiedział, że wszytko jest ok... boże jak ja bardzo bym tego chciała :(
OdpowiedzUsuńNo i się poryczałam jak głupia...
UsuńKarolina ja ci juz chyba drugi raz mowie, ze ty masz cale mnostwo czasu na te inne wszystkie takie tam...a w zyciu doceniasz duzo wiecej niz ci sie zdaje :) siebie tylko troche malo ;) bardzo ciesze sie ze z twoim aniolkiem okazalo sie ze wszystko ok. Zdecydowanie takie stanie na krawedzi daje do myslenia I pozostawia trwale slady na cale zycie...
UsuńPodoba mi się tytuł powyższego wpisu...
OdpowiedzUsuńMi sie tez nieskromnie podoba :) dziekuje
UsuńIwonko, to taki post, którym się "w mordę" dostaje. I dziękuję Ci za to. Człowiek sobie siedzi i marudzi, że zmęczony, bo święta, że ma grypę i dziecko dziś niezbyt grzeczne jakieś było. I nagle czytam TO. I na baczność staję w sobie, żeby zrozumieć małostkowość tych swoich problemików. Będę jutro się modlić za to Maleństwo, a przede wszystkim za Rodziców.
OdpowiedzUsuńBardzo cieply ten twoj komentarz, bardzo ci za niego dziekuje.
UsuńIwonka, trochę mnie zmroziłaś, najpierw pomyślałam, że kiedyś coś takiego Cię spotkało, potem znowu zaczęłąm mysleć o sobie i swoim ostatnim narzekaniu, jak to bardzo brak mi czasu dla siebie, i jak dużo bym mogła gdyby ... tylko po co by mi to wszystko było, gdyby nie było tego co jest :-) Ach, nie dobrze być zapatrzonym w siebie, nie dobrze też w innych, bo porównywanie tez nas często niezdrowo nakręca.
OdpowiedzUsuńMoc serdeczności dla Ciebie i Twoich bliskich na ten wyjątkowy, skłaniający do refleksji nad wartościami, czas Wielkiej Nocy!
Dziękuję Iwona, i dla was też wszystkiego najlepszego! CHoć już po Świętach.. ale tak ogólnie a nie że z okazji Świąt życzę całej Twojej rodzinie tego co najlepsze :) Uściski przesyłam :)
Usuńnie martw się Tobie się to nie przydarzy, możesz nadal licytować się samochodami i trawnikami z sąsiadką, powodzenia
OdpowiedzUsuńNigdy nic nie wiadomo. Niestety. Chyba nic z tego posta nie zrozumiałaś/łeś. No trudno.
Usuńszkoda drogi Anonimowy, ze nie masz odwagi sie podpisac tylko!!! najlatwiej skrytykowac kogos przez internet!!!a poza tym to chyba nikt tu sie nie chwali trawnikami ani samochodami na tym blogu!!!! chyba nie pomyliles/as blogi!!!!!!!!!
UsuńZazwyczaj staram się nie martwić na zapas ale niekiedy mnie dopada i wczuwam się nawet za bardzo. Wiem więc ,jaki to potworny strach. Tylko ,że człowiek jest silniejszy niż samemu mu się to wydaje. Wszystko jesteśmy w stanie znieść.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ale jak ciężko nam wyobrazić sobie to mierzenie się z własnym nieszczęściem. Oby było tego jak najmniej.
UsuńTak, chwila potrafi zmienić nasz świat, nasze wartości...
OdpowiedzUsuńI choć czasem jest już tak źle że wydaje się iż gorzej być nie może, to jednak może... i trzeba kochać, doceniać, mówić, tulić i całować... żyć cieszyć się tym życiem. Tu i teraz!
I modlę się... by dzieci nie cierpiały i by matki nie płakały...
Wiesz Iza, ja pisząc ten post... to nie tylko o tym chłopczyku myślałam. Nie tylko Iza. Ściskam Cię bardzo mocno!
Usuń